Bajka niekoniecznie dla dzieci
"Koralina" - oryginalnie opowiadanie o dziewczynce przechodzącej na "drugą stronę świata", gdzie mama dobrze gotuje, ojciec nie jest zapracowany, a zabawki są niezwykłe i nigdy się nie nudzą. Wbrew pozorom nie jest cukierkową opowiastką. Jest horrorem dla dzieci.
Określenie to wymyślił sam autor Neil Gaiman, znany ze swoich powieści "Amerykańscy Bogowie", "Nigdziebądź" czy serii komiksów o Sandmanie. Niemalże zawsze w jego twórczości oprócz świata rzeczywistego istnieje drugi - magiczny - przenikający się z tym znanym nam na co dzień.
Nie inaczej jest w przypadku "Koraliny". Tytułowa bohaterka mieszka razem z rodzicami w starym domu. Matka z ojcem są ciągle czymś zajęci, nie poświęcają swojej córce zbyt dużej uwagi, mimo że większość czasu spędzają w domu. Są jednak ciągle zaabsorbowani pracą, którą na scenie symbolizują: biurko, klawiatura i ukryty monitor oświetlający twarz. Czy są jednak złymi rodzicami, zupełnie niezwracającymi uwagi na swoje dziecko? Odpowiedź brzmi: nie. Bawią się z Koraliną, ale nie zawsze mają czas; gotują, ale mama nie ma smykałki, a tata za bardzo eksperymentuje z estragonem i innymi przyprawami. Po prostu Koralina nie jest jeszcze w pełni świadoma tego, że rodzice nie mogą być idealni, i zawsze, gdy czegoś nie dostanie, to ich obarcza za to winą. Jak zresztą każde dziecko w pewnym wieku.
W trakcie zabawy w badania dziewczynka odkrywa zamurowane drzwi, które powinny prowadzić do nieczynnego mieszkania. Tak naprawdę jest to jednak przejście do innego świata, gdzie czeka już na Koralinę Druga Matka, Drugi Ojciec i kopie innych postaci znanych z rzeczywistości. Istnieje różnica między tym domem i tymi ludźmi a rzeczywistością. Rodzice zawsze mają czas, czekają na nią, chcą się z nią bawić, a mama świetnie gotuje. Najważniejsze jednak jest to, że wszyscy, z wyjątkiem Koraliny, mają zamiast oczu guziki. Mimo że ten świat wydaje się ciekawszy i zabawniejszy, to tak naprawdę jest pułapką na dzieci stworzoną przez wiedźmę pod postacią Drugiej Matki.
"Koralina" jest opowieścią dla dzieci o dzieciach i o ich patrzeniu na świat. Przypomina trochę oryginalne baśnie braci Grimm. Ma w równym stopniu bawić, co straszyć i edukować. W swoim założeniu opowiadanie miało pokazywać, że to "nudne" życie wcale nie jest takie straszne jak to "ciekawe". Szczególnie, gdy walczy się z wiedźmą. W sztuce nie jest inaczej.
Wiele wypowiedzi i dialogów przeniesiono słowo w słowo z książki na deski teatru. Nie można pod tym względem nic zarzucić, gdyż są one naturalne i płynne, a aktorzy nadają im dodatkowej głębi. Scena, gdy Koralina opowiada swojej Matce, jak uciekła kosmitom, jest znacznie ciekawsza, gdy ogląda się Magdalenę Żulińską skaczącą, krzyczącą, udającą głosy i wirującą dookoła.
Aktorzy grają naturalnie, wchodząc w role, czasem wręcz je przerysowując na potrzeby młodszej widowni. Bardzo dobrze w Koralinę wciela się Magdalena Żulińska - momentami można zapomnieć o tym, że jest tak naprawdę dorosłą osobą.
Scenografia (Mikołaj Malesza) jest świetna. Doskonale dobrana, na pograniczu umowności i realizmu, tworzy znakomite tło dla wydarzeń. Światła dodają nastroju, a muzyka dopełnia dzieła - są takie momenty, że można poczuć ciarki, a serce bije żywiej. W niektórych scenach występują lalki, oddające to, na co zabrakło miejsca na scenie, albo czego aktorzy nie są w stanie przestawić - np. postaci szczurów i myszy śpiewających swoje piosenki.
Jedynym mankamentem jest dobór publiczności. Dorosły człowiek przyjdzie, chętnie obejrzy, pośmieje się, przestraszy, a nawet przypomni sobie, jak sam był dzieckiem. Młodsza widownia może mieć problemy z samodzielnym zrozumieniem tematyki sztuki oraz tego, że jest o nich i dla nich. Potrzebny jest opiekun, tłumaczący pewne zdarzenia, motywy postaci, czy umowność teatru. Mimo tego na pewno nawet najmłodsi na widowni nie będą się nudzić, chociaż spektakl trwa ponad półtorej godziny.
Włodzimierzowi Fełenczakowi udało się stworzyć uniwersalną opowieść o rodzinie, tym co jest w niej ważne, że pewne rzeczy trzeba wybaczyć, bo nie ma ludzi idealnych, chociaż starają się być najlepsi, jak potrafią.
Podsumowując słowami bohatera innej opowieści dla całej rodziny: "dla mnie bomba, siostro".
Konrad Komorowski
Teatralia Trójmiasto
29 kwietnia 2009
Teatr Miniatura w Gdańsku
Neil Gaiman
"Koralina"
("Coraline")
tłumaczenie: Paulina Braiter
adaptacja tekstu / opracowanie dramaturgiczne: Włodzimierz Fełenczak
reżyseria: Włodzimierz Fełenczak
scenografia: Mikołaj Malesza
muzyka: Czesław Wrzos
ruch sceniczny: Andrzej Komorowski
obsada: Magdalena Żulińska - Koralina
Edyta Janusz-Ehrlich - Matka Korliny
Jakub Ehrlich - Ojciec Koraliny
Jacek Gierczak - Bezimienny Kot
Hanna Miśkiewicz - Panna Miriam, Forcible
Jerzy Nawojski - Czarny Pies, Bileter
Aleksander Skowroński - Pan Bobo, Klown, Szalony Starzec
Jadwiga Sankowska - Panna Aprlil, Spink
Jolanta Darewicz, Irena Sawicka, Arkadiusz Urban, Andrzej T. Żak
premiera: 26 kwietnia 2009 r.