Miejsce do ukrycia
Każdy ma swoją "Jamę". Niektórzy jedynie na pewnym etapie swojego życia, inni, permanentnie. W przedstawieniu Teatru Ateneum "jama" jest metaforą pozornie bezpiecznego miejsca, w którym człowiek kryje się przed problemami. Jest to również tytuł niewielkiego dziełka Franciszka Kafki, znanego również pod tytułem "Schron", na którego podstawie powstał spektakl.
Tematyka rozważań egzystencjalnych, skupienie na przeżywaniu, ale bardziej w znaczeniu myśli, nie emocjonalności, czy wreszcie ucieczka do świata zwierząt, by pod tą otoczką snuć dociekania oraz pewna doza neurotyczności i poczucia osaczenia, to jedne z cech prozy wybitnego prażanina. "Jama" w wykonaniu scenicznym posiada wszystkie te atrybuty, wydaje się być przeniknięta "kafkowością".
Cztery postacie to cztery głosy jednego osobnika, który posiadając wszelkie cechy ludzkie (myślenie, ciało aktora-człowieka grającego człowieka, uczucia i sytuacje ze świata ludzi) może być jednocześnie zwierzęciem (je surowe mięso, zagryza drobne zwierzęta). Postać ta jest jednocześnie człowiekiem, ale i zwierzęciem, granica jest płynna i nie wydaje się być znaczącym elementem. Ciekawym zabiegiem natomiast jest ten swoisty czterogłos, gdzie każda z postaci gra inny aspekt osobowości bohatera. Mamy więc hałaśliwego entuzjastę, doświadczonego sceptyka, wylęknioną duszę oraz znerwicowaną i energiczną emanację.
Gesty aktorów czasem się multiplikują, ale jednocześnie podążają za wyznaczonymi rolami. Tworzą oni pewne układy choreograficzne, zapętlają się, skupiają w całość, to znów rozbiegają, działają osobno. Nie bez znaczenia w oddaniu tych różnic są te, wynikające z odmienności fizjonomii. Każda z postaci posługuje się didgeridoo, aborygeńskim instrumentem, wydając własne dźwięki. Obecność tego instrumentu bardziej jednak przywodzi mi na myśl czujną trąbę zwierzęcia niż kultowe cechy, przypisywane mu przez rdzennych mieszkańców Australii.
Skromna scenografia, na którą składają się głównie krzesła, materiał budulcowy jamy, na maleńkiej przecież scenie Galerii Ateneum, komponuje się z prostotą innych zastosowanych środków: oświetlenia, kostiumu, dźwięku.
Poznajemy naszego bohatera w przestrzeni wielkiego miasta zbudowanej z ścieżki dźwiękowej oraz krzeseł, widzimy jego osaczenie i pragnienie spokoju. Tu zaczyna się realizacja celu - wybudowanie jamy, odgradzającej od niepokoju wielkiego miasta i konieczności niekomfortowych kontaktów międzyludzkich. W późniejszej części spektaklu przemyślenia nad zabezpieczeniem schronu przed intruzami stają się kanwą wynurzeń egzystencjalnych i ujawniania chorobliwego stanu lękowego.
I niestety, w pewnym momencie zaczyna to nużyć. W pewnym momencie następuje przełamanie - pojawienie się zagadkowego intruza, pracującego w ziemi gdzieś w pobliżu i spektakl szybko zmierza do końca.
Zafascynowana niegdyś twórczością Kafki i jej specyficzną aurą, czuję silny niedosyt, ale nie potrafię zlokalizować jego źródła. Czy to wspomnienie dzieł twórcy każe mi spodziewać się innego zakończenia? Nie, bo przecież w dziełach Kafki, zakończenie nigdy nie wydawało się istotną częścią kompozycji, a jedynie jej odwieczną koniecznością. Zatem nie zostaje mi nic innego, jak zostawić przedstawienie własnej ocenie widza.
Inga Niedzielska
Teatralia Katowice
14 listopada 2008
Śląski Teatr Lalki i Aktora Ateneum w Katowicach, Galeria
Franz Kafka
"Jama"
przekład: Jarosław Ziółkowski
reżyseria i adaptacja: Karel Brozek
scenografia: Zbigniew Mędrala
przygotowanie muzyczne: Petr Litvik
obsada: Krystyna Nowińska, Marta Popławska, Piotr Janiszewski, Mirosław Kotowicz
czas trwania: 60 min. (bez przerwy)
prapremiera: 3 października 2008 r.