Dokąd prowadzi samotność - rozmowa Mrożka z "Emigrantami"
AA: Dzień dobry, mistrzu. Jak życie w Nicei?
Mrożek: Dziękuję, nie narzekam. Przyjemny klimat, piękne zabytki ... Ale o czym chcielibyście porozmawiać, chłopcy?
XX: Eeeeee... Jakąś sztuczkę o nas ostatnio widzieliśmy. W Warszawie, w tej no, ... "Fabryce Trzciny".
AA: Reżyserował Artur Żmijewski. Występują Tomasz Kot i Wojciech Mecwaldowski. Zna ich mistrz?
Mrożek: I owszem, owszem. Od czasu do czasu oglądam "Na dobre i na złe" oraz "Nianię". Człowiek ma na emeryturze dużo wolnego czasu... Przejdźmy jednak do sedna. O czym to było i jakie to było?
XX: No, o nas. A skoro o nas, to musi być dobre, hehe.
AA: Właśnie... nie do końca. Przede wszystkim, dramat pokazywany jest we fragmentach.
XX: I na co to komu...? Nie lepiej byłoby tak całkiem? Raz, a porządnie. W końcu nie jezdeśmy tacy dłudzy.
AA: Chociaż jesteś dla mnie prostakiem, jadającym psią karmę, muszę się tu z tobą zgodzić. Nie rozumiem zabiegów adaptacyjnych Żmijewskiego. Nie od dziś wiadomo, że Mistrz nie lubi operacji na własnych tekstach i tylko Jarockiemu w Narodowym pozwolił na dramaturgiczne cięcia i przeróbki w "Miłości na Krymie".
Mrożek: Stres źle wpływa na moje zdrowie, zmieńmy temat. Jak wyglądała scenografia?
XX: Po bożemu, jak mistrz przykazał. Tylko po stronie AA jakoś tak nowocześnie... Metalowe rurki jak z IKEI. Ja mam nad łóżkiem słomianą matę obwieszoną plakatami z gołymi paniami. Niczego sobie. Pies - maskotka też jest. Konserwy są i jedna torebka herbaty tyż. Tylko jak na suterenę, to podejrzanie dużo miejsca mamy. Nie tak, jak urządzili nas ci z Teatru Wiczy z Torunia, co kazali mieszkać w starym busie. Tam to dopiero było ciasno, z dziesięcioma widzami w starym mercedesie...
AA: Nawiązując do głównego tematu naszej dyskusji, nadmieniłbym jeszcze, iż godne zauważenia jest opracowanie światła, autorstwa Andrzeja Wolfa. Subtelnie działa kolorem, oświetla punktowo zaskakujące fragmenty scenografii. W kontekście prac innych artystów zajmujących się tym tematem...
XX: A ten ciągle swoje filozofije... Światło jest i już.
AA: Za grosz wrażliwości, gustu... Nie, ja nie mogę rozmawiać z takim prostakiem!
Mrożek: Panowie, uprasza się o spokój! Czy macie do powiedzenia cokolwiek konstruktywnego w sprawie kreacji aktorskich? Tylko błagam, bez kłótni...
XX: Ja jezdem za sprawiedliwościom, niechaj więc każdy mówi o swoim bohaterze.
AA: Zgoda. Co prawda, ja do tej pory nie mogę otrząsnąć się z szoku i jednoczesnego podziwu dla Marka Kondrata w pamiętnej inscenizacji Kutza. Taką kreację trudno przebić! Ale skoro już udzielono mi głosu... Otóż, całkiem, całkiem... Tomasz Kot już w filmie "Skazany na bluesa" udowodnił go, że stać go na wiele więcej, niż kreacje bogatych tatusiów, podkochujących się w niańkach własnych dzieci. Licząc, że zapis naszej rozmowy ukaże się w prasie, pozwolę sobie na apel: "Tomaszu, rzuć seriale!". Szkoda tak dobrego aktora, a lata spędzone w telewizyjnych produkcjach musza odcisnąć się na warsztacie. Już teraz widać początki "serialowej maniery", choć wydaje się, że można ją jeszcze wyplenić. Oby! Kot podołał skomplikowanej roli (ach, te niuanse mego bogatego wnętrza...). Pokazał zarówno głęboką inteligencję, jak i błyskotliwość, poczucie humoru, refleks w udzielaniu bezbłędnych ripost... Czym jest jednak dusza ludzka bez tęsknot? I te nieobce są mojej naturze. Jak wiele mówi ostatnia scena, w której zasypiam, cicho płacząc... Jednak dosyć wzruszeń. A ty co masz do powiedzenia, mój etatowy podrywaczu pięknych pań na dworcach kolejowych?
XX: Mie się podobało. Fajne miał Mecwałdowski lakierki z czubem na nogach. Takie białe.
Mrożek: Dobrze. Ostatnie pytanie: jak sądzicie, czy wy, "Emigranci", nadal jesteście aktualni?
XX: Skoro żyję i na dodatek jeszcze mnie wystawiają, to chyba jestem aktualny, nie?
AA: A właśnie, że nie. W pierwszej chwili odpowiedź wydaje się oczywista. W kontekście emigracji zarobkowej związanej ze wstąpieniem Polski do UE...
XX zasypia i głośno chrapie
AA (patrząc na towarzysza): Żadnego uszanowania dla cudzej myśli! Wracając jednak do tematu: nie, nie jesteśmy aktualni, bo nawet w momencie napisania nie byliśmy. Nie wiadomo przecież, w jakim państwie przebywamy. Przyjechaliśmy z kraju, w którym latają muchy i tyle. Nie poznacie naszych imion. Nasze życie nie jest przedstawieniem ciężkiej doli emigrantów - politycznych, ekonomicznych, czy innych. Patrząc na nas, zastanówcie się, jak zachowują się dwie totalnie różne osobowości, skazane na wspólne bytowanie na małej przestrzeni, w dwuosobowym społeczeństwie. Nie wynajmujemy sutereny ani w Paryżu w 1974 roku, ani w Londynie w 2008. Równie dobrze możemy gnieździć się w syberyjskiej lepiance na początku zeszłego wieku. Zastanówcie się za to, gdzie w konsekwencji poprowadzi nas samotność.
Mrożek: Otóż to, otóż to...
Anna Byś
Teatralia Warszawa
20 listopada 2008
Teatr Praga w Warszawie
Sławomir Mrożek
"Emigranci" (fragmenty)
reżyseria: Artur Żmijewski
scenografia: Arkadiusz Kośmider
muzyka i efekty dźwiękowe: Piotr Miki Mikołajczak
światło: Andrzej Wolf
obsada: Tomasz Kot, Wojciech Mecwaldowski
premiera: 17 września 2008 r.