Duża mała dziewczynka
Wybierając pierwszy spektakl, o którym miałbym pisać dla Teatraliów, miałem właściwie niewielki wybór. Z poznańskich spektakli bardziej interesowały mnie jedynie "Zwał" i "Nora". Los sprawił, że trafiłem na sztukę w reżyserii Anny Augustynowicz, zagraną na podstawie książki Henryka Ibsena, wystawianą na Dużej Scenie Teatru Polskiego w Poznaniu.
Wchodząc na salę w oczy od razu rzuciła się scenografia. Bardzo prosta, minimalistyczna wręcz - dwie prostopadłe do siebie, białe ściany, wysokie na około dwa metry. W każdej z nich znajdowało się czworo szklanych drzwi, przed trzema z nich ustawiono białe krzesła. Po prawej w ciemności ginął rząd czarnych krzeseł. Plama światła na scenie pozwalała zauważyć coś przypominającego buty po prawej stronie "futurystycznej" ściany.
Światło gaśnie, rozmowy cichną, na scenę wychodzi główna bohaterka. Tytułową Norę gra Katarzyna Bujakiewicz - drobna blondynka, niemal idealnie stworzona dla tej roli. Siedzi po turecku, bujając się w przód i w tył, mechanicznym głosem recytuje wyuczone frazesy, ze wzrokiem utkwionym w przestrzeń. Widok jest co najmniej psychodeliczny, co z resztą jest typowe dla całej sztuki. Minimalizm ubioru, gestykulacji czy wypowiedzi postaci, połączony ze stosunkowo ubogą scenografią, naprawdę robi wrażenie. Pozostałe postacie, mąż Nory, adwokat Torwald Helmer, opętany "przyzwoitością" i "praworządnością", Krystyna Linde, przyjaciółka Nory z dzieciństwa, bezuczuciowo manipulująca mężczyznami i ich pragnieniami, Krogstad, od którego Nora pożyczyła niegdyś pieniądze, by ratować męża, zmuszony do zajęcia pozycji społecznego karalucha, by przeżyć i utrzymać rodzinę czy Doktor Rank, bezmyślnie zadurzony w Norze i gotów na wszystko dla jednego jej spojrzenia, zachowują się podobnie jak główna bohaterka. Często pomiędzy wypowiedziami poszczególnych postaci pojawiały się przedłużające się chwile przerwy, w których aktorzy zastygali bez ruchu. W czasie trwania spektaklu głównym ruchem aktorów było przesiadanie się z miejsca na miejsce.
Dzieci Nory i Torwalda nie pojawiają się jako konkretne postacie, są czymś w rodzaju przedmiotu istniejącego "gdzieś tam". W czasie wypowiedzi kierowanych do nich, wokół Nory rozlegają się mechaniczne głosy, najpierw żeński, później męski, których wypowiedzi Nora powtarza. Podkreśla to groteskę małżeństwa, w którym kobieta zostaje zredukowana do roli zabawki, ładnego zwierzątka, którego jedynym zadaniem jest zabawianie swego męża, właściciela, pana. Sama Nora z resztą tak o sobie myśli i tak się zachowuje, od dziecka wychowywana jako przedmiot. Życiową ambicją Krystyny Linde staje się obudzenie i wskazanie Norze właściwej w jej rozumieniu drogi życia.
Fascynujące w scenografii były także wspomniane wcześniej szklane drzwi. Zamykały się i otwierały niezauważalnie, tak, że w jednym momencie dostrzec można było w nich odbicie aktora, zaś chwilę ktoś przez nie przechodził. Za jedną z szyb, obok butów, dostrzec można było wspaniałą, barokową suknię. Wszelka fizyczna strona związku Torwalda z Norą skupiała się właśnie na tej sukni, ułożonej na manekinie, choć z kontekstu wynikało, iż Nora właśnie ową suknię nosi. W ostatniej scenie, odchodząc od męża i dzieci, zakłada tę suknię naprawdę.
O wiele lepiej ogląda się sztukę, nim aktorzy zdążą się nią znudzić. Ma to jednak pewne minusy. Katarzyna Bujakiewicz, odtwarzająca Norę, przynajmniej raz pomyliła nieco tekst. W pozostałych przypadkach, przy powtarzaniu głosów z tła, można mieć wątpliwości, czy lekka niekonsekwencja i chaos w tych wypowiedziach to zamierzona wizja reżysera. Zakończenie także nieco się zdezaktualizowało. Być może w XIX wieku wizja kobiety, opuszczającej rodzinę, by decydować o sobie, mogła w jakiś sposób szokować... Dzisiaj jednak nie robi to większego wrażenia.
Mimo to, co zaskakujące, problemy, które porusza dramat Henryka Ibsena, napisany w 1879 roku, są wciąż aktualne. Mimo upływu ponad 125 lat relacje pomiędzy kobietą a mężczyzną właściwie się nie zmieniły, modele społeczne są właściwie niezmienne. Kobieta wciąż jest zabawką, której wypowiedzi i potrzeby są bagatelizowane przez mężczyznę, starającego się osiągnąć jak największy prestiż i pozycję społeczną. Ta sama kobieta wciąż z łatwością manipuluje mężczyzną, pasożytując niejako na jego osiągnięciach. Wciąż zarówno pomiędzy mężczyznami, jak i kobietami, panuje wieczna konkurencja, psychiczna walka nie dopuszczająca najmniejszego błędu i wytykająca najdrobniejszą przewinę. Te wzorce są częścią nas i zmiana ich jest właściwie niemożliwa. Prawdopodobnie za kolejne 125 lat wciąż będziemy mogli zamyślić się przez chwilę nad losem Nory, by wrócić do swojej rodziny, domu... i nie zmienić nic.
Maciej Richert
Teatralia Poznań
26 listopada 2008
Teatr Polski w Poznaniu
Henrik Ibsen
"Nora"
przekład: Jacek Frühling
reżyseria: Anna Augustynowicz
scenografia: Marek Braun
kostiumy: Wanda Kowalska
muzyka: Jacek Wierzchowski
reżyseria świateł: Krzysztof Sendke
obsada:
Grzegorz Falkowski /Torwald Helmer/
Katarzyna Bujakiewicz /Nora/
Roland Nowak /Doktor Rank/
Barbara Prokopowicz /Krystyna Linde/
Adam Łoniewski /Krogstad/
premiera: 15 listopada 2008 r.