2 i 2 to cztery
Spektakl "Don Juan" bułgarskiego reżysera Aleksandra Morfowa pokazany w ramach Spotkania Teatrów Narodowych to rzecz niezwykła. Pełna mrocznej pasji, rozedrganych emocji, niezdławionego krzyku.
Don Juan, grany przez genialnego Dejana Donkowa, przekraczający wszelkie granice przyzwoitości, moralności, obyczajowości, ma jeden cel - własna przyjemność. Nie zważając na to, ile po drodze osób (kobiet) skrzywdzi, ilu ludziom zniszczy (czy odbierze) życie, dąży bez wahania do pełnego zadowolenia, czystej satysfakcji. Nie myśli o uczuciach - istnieją jedynie określone mechanizmy rządzące światem, są one proste, logiczne i przede wszystkim - racjonalne. Jak to, że dwa i dwa to cztery. DJ (bo te właśnie przewrotnie podkreślane inicjały pojawiają się w różnych momentach spektaklu) nie uznając żadnych moralnych wartości, naturalną koleją rzeczy nie uważa nikogo nad sobą. Nie wierzy więc w żadnego boga. Ani w niebo. Ani w piekło. Wierzy w rozum. Drwi również (bardzo celnie zresztą) z jednego z głównych filarów wiary chrześcijańskiej - zbawienia. Mówi: "Jeszcze 20, 30 lat, i pomyślę o zbawieniu", wskazując na to, że religijnie najistotniejszym etapem jest koniec - nie zaś środek...
Postać Don Juana została niemal do cna wyeksploatowana przez pisarzy, poetów, dramaturgów i najrozmaitsze teatry. Była przedstawiana na setki sposobów. Czy można stworzyć nową, interesującą jej wersję? Aleksander Morfow wraz z Dejanem Donkowem udowadniają, że jest to możliwe.
Twarz Don Juana w wydaniu bułgarskim to zlepek wizji słynnego uwodziciela, pojawiających się przez stulecia. Jest on więc po trosze i molierowski, i współczesny. Tak jak całe tło opowieści.
Każdy z elementów rzeczywistości nie jest oczywisty - przebywając w czasach współczesnych Don Juanowi, natkniemy się i na dzisiejsze akcenty. Koncepcja może nie nowa, może całkiem już ograna, ale idealna, gdy sztuka nieść ma aktualny przekaz.
A główna jego treść nie jest jednoznaczna i oczywista - odbiorca spektaklu ma szeroką przestrzeń do rozważań i refleksji. Z jednej strony jest ktoś, pozornie dobry, nieczyniący zła i niewyrządzający krzywdy, działający według uniwersalnych zasad i przyjmujący powszechnie przyswojoną moralność, z drugiej - ktoś bardzo mechanicznie działający, czysto automatyczny, szalenie samolubny, czyniący tak, by jemu było najlepiej, poza tym jednak niezwykle precyzyjny w swych działaniach, logiczny i racjonalny. Pewne odniesienie do dawno już wyznaczonego podziału: duch - ciało. Co jest lepsze? Ciało bez ducha czy duch bez ciała? Czy mogą istnieć w pojedynkę? Jeśli tak, to jak zwalczyć głoś tego drugiego elementu.
Don Juan to Ciało - ciało, które ducha słuchać nie chce. Choć duch jeszcze czasami gdzieś w jego wnętrzu się tli. I na pozornie absolutnie złym obliczu czasami pojawia się widoczny jego ślad.
Don Juan w wydaniu Morfowa szokuje, ale i uwodzi. Oburza, ale i zachwyca. Jest niepokojący, niepokorny, choć momentami wydaje się jedynie zgorzkniały, cyniczny i zobojętniały. Jest dynamiczny, ekspresyjny, głośny. Taki jak Bułgaria, jak całe Bałkany.
Porywa, przeraża i pożera. I tego typu emocje są w teatrze jak najbardziej potrzebne i pożądane. Nie płaskie zadowolenie, nie delikatny uśmiech czy grymas, ale silne, mocne, intensywne doznania.
To wszystko od bułgarskiego teatru otrzymujemy. I publiczność to docenia - na warszawskim spektaklu oklaski wydawały się nie mieć końca, zachwyceni widzowie długo nie pozwolili aktorom zejść ze sceny.
Kaja Owczarczyk
Teatralia Warszawa
10 listopada 2009
Naroden Teatar "Ivan Vazov" (Sofia / Bułgaria)
Molier
"Don Juan"
adaptacja tekstu: Aleksander Morfow
reżyseria: Aleksander Morfow
scenografia: Aleksander Orłow, Aleksander Morfow
kostiumy: Marina Rajchinowa
światło: Lajło Christow
opracowanie muzyczne: Aleksander Morofw
chorografia: Iwajło Wodenow
obsada:
Don Juan - Dejan Donkow
Sganarel - Zachari Bacharow
Dona Anna - Ana Papadopulu
Komandor - Walentin Ganew
Dona Elwira - Marta Kondowa
Don Carlos - Waleri Jordanow
Don Alonso - Julian Wergow
Don Luis - Rusi Czanew
Karolka - Reni Wrangowa
Piotrek - Filip Awramow
premiera: 29 września 2006 r.