Próba rekonstrukcji
"Bohaterowie przychodzą nocą z twarzami wisielców, oczy mają na wierzchu, ręce spętane, duszą się milczeniem. Muszę im od czasu do czasu spuszczać krew, bo umrą bez żadnego znaku i wspomnienia, a tak będzie można tą krwią napisać o nich, że byli."1 Wielu spośród przyjaciół twórczości Zbigniewa Herberta nie zna twarzy owych bohaterów. Czytelniczą świadomość okupują przede wszystkim wspaniałe wiersze i eseje, wahająca się Nike, czule ironiczny Pan Cogito, "barbarzyńskie" wizyty w ogrodach Holandii, Francji, Grecji i Włoch.
Skromny, ascetyczny nieomal mundur okładki. Czcionka skupiona i obiektywna. Można by rzec: klasyczne nakrycie do stołu. W rolach głównych zgłodniały gość oraz sześć uroczystych dań na karcie menu.
Książka, która patronuje niniejszej nocie, oprowadza odbiorcę po szlakach rzadziej odwiedzanych, a bogatych w nieprzeczute możliwości czekające cierpliwie z ofertą przygody. Nie jest to próba pionierska, ale jej wyjątkowość fundują bezcenne atuty. Z niektórymi warto w tym miejscu zapoznać, inne przedstawią się same wszystkim, którzy wyruszą na spotkanie w lekturze.
Opiekunowie projektu, Grzegorz Wroniewicz i Jacek Kopciński, zdają się sugerować, że zrodziło go szczególne odczucie braku. Braku poprawnej edycji pięciu kanonicznych sztuk poety, uwolnionej od pomyłek w dekodowaniu rękopisów i od rozsianych po starszych wydaniach redaktorsko-zecerskich chochlików. Wyjściowa diagnoza zrodziła nie tylko mrówczy zapał do cierpliwej kwerendy wszystkich zachowanych przekazów, ale i krytyczną werwę w opracowaniu tekstu możliwie najwierniejszego pierwotnej woli autora. Aby dać pewne pojęcie o skali wyzwania, wystarczy uruchomić ciąg podjętych na słowie zabiegów: kompleksowy przegląd archiwum autografów, maszynopisów i druków, inwentarz różnic między rękopisami a późniejszymi edycjami, korekta błędów w zapisach autora i wydawców, praca nad doborem partii wiernie oddających oryginalną pisownię poety i miejsc koniecznych zmian, wnikliwa redakcja rzetelnych przypisów... Ten benedyktyński nerw poświadcza chyba coś więcej niż wydawniczą uczciwość. Prosi w niej o głos stare marzenie o słowie czystym, odartym z kory pomyłek, zniekształceń, ze śladów niechlujstwa i nonszalancji. W przestrzeni, którą zawiadują autor i czytelnik, a pośrednik zaciera tropy swej obecności: wyrzekł się nachalności, nie zwrócił uwagi własnymi błędami, uszanował nietykalność pierwotnego tekstu. Przemawia dopiero poza jego granicami - słowem wprowadzenia, edytorską notą, serią objaśnień. Tymi drogami dowiedzieć się można o przyczynach decyzji ogłoszenia po raz pierwszy dodatkowej, szóstej sztuki zatytułowanej "Maja", podpatrzyć na wybranych przykładach tajniki edytorskiej pracy, a między wierszami żarliwego wstępu rozpoznać kilka myśli założycielskich dla projektu, które prowokują kluczowe pytania. Oto "imiona" wybranych pytań:
Jakiego aktora witalibyśmy w poecie, który tuż po wojnie mocno pukał do drzwi tego powołania?
Co nowego o człowieku opowiada nam Herbertowski dramat "ciała, głosu, charakteru i sytuacji?"
Gdzie spotykają się Homer, Sokrates, On i Ona, Czytelnik i Redaktor, Lalek, i Maja? Mówią do siebie czy jest między nimi milczenie? Co pragną wymilczeć, co powiedzieć tym, którzy stoją po drugiej stronie dramatu?
Sceniczna przyszłość "sztuk na głosy" - frapująca zagadka. "Jakie medium uwolni dzisiaj energię bólu, refleksji i poezji nagromadzoną w tych niezwykłych utworach? "2
Jak się poruszać w tak gęstym labiryncie rozterek? Sześć ścieżek - sześć prób rekonstrukcji.
Biblioteka Więzi składa nam propozycję - w dobie rocznic, konferencji, gal ku czci - nieocenioną: spotkanie w ciszy artystycznego słowa, bez mętnych pogłosów, bez podszeptów stugłowego suflera. Przez rojne zasieki fałszywych masek i nieszczerych pomników udało się przemycić kilka kropel świeżego powietrza - sekundując tym samym dobrej kontrabandzie spod znaku warszawskich Zeszytów Literackich czy krakowskiego Wydawnictwa A5. Tak powstała książka, która jest mądrym, choć mniejszościowym stanowiskiem w alternatywie: przywracać człowieka czy spekulować na legendzie.
Dramat myśli rozpisany na głosy. Dobrze nasłuchiwać - to także stroić głos własny.
Zamiast Epilogu
Uczniowie pukają do celi Sokratesa. Pragną się pożegnać.
- Widzę, że czekacie na pożegnalny wykład. Coś o nieśmiertelności duszy - mówił Platon. A może lepiej o pogodzie? O tym, że nocą przymrozki i winnice mogą zmarnieć? Ale mówią owczarze, że już niedługo spadnie ciepły deszcz i wszystko pokryje zieleń.
Wszystkich pokryje zieleń.3
Adam Buszek
Teatralia Kraków
30 listopada 2009
1 Z. Herbert, H. Elzenberg. Korespondencja, Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2002.
2 Por. J. Kopciński, Słowo czyni różnicę [w:] Zbigniew Herbert. Dramaty, Biblioteka Więzi, Warszawa 2008.
3 Z. Herbert, Jaskinia filozofów [w:] tegoż, Dramaty, s. 71.
Zbigniew Herbert
"Dramaty"
Biblioteka Więzi 2008.