"Walę tynki", albo wieczór futurystyczny w Starym
W Walentynki, święto zakochanych, albo apogeum komercjalizmu (de facto o niesłabnącej popularności), w Starym Teatrze odbył się wieczór futurystyczny i o futuryzmie. Takie rozdzielenie być może nie prezentuje się zbyt przekonywująco, ale uważam, że jest niezbędne i wręcz wymaga go sama forma sobotniego spotkania. Wydarzenie odbyło się w związku z publikacją przez wydawnictwo Księgarnia Akademicka książki Tomasza Kireńczuka "Od sztuki w działaniu do działania w sztuce", traktującej o włoskim dramacie i teatrze futurystycznym.
Wieczór futurystyczny, czyli czytanie przez aktorów Starego Teatru manifestów oraz jednoaktówek włoskich futurystów, dotąd nie przetłumaczonych na język polski, został zaaranżowany przez Piotra Siekluckiego (Teatr Nowy w Krakowie). Tylko nielicznym udało się powstrzymać od śmiechu podczas odczytywania manifestu Filippo Tommaso Marinettiego przez Romana Garncarczyka. Przejaskrawiona, energiczna gestykulacja oraz ekspresja, z jaką aktor wypowiadał niemal każde słowo, mogły przywodzić na myśl wiece polityczne z udziałem największych dyktatorów minionego stulecia. Tu jednaj przemówienie skończyło się łagodnie - inny aktor uciszył Romana - Romano, wygaszono też światło oświetlające jego postać i Romano usunął się w cień... by chwilę później przeistoczyć się w Romano : a)romantycznego (w towarzystwie aktorki Urszuli Kiebzak w czerwonej, ponętnej sukience); b)filozofującego (w typie filozofa krakowskiego!). Nie można też pominąć Andrzeja Rozmusa, wcielającego się w postać eleganckiego amanta, który pija tylko gorzką kawę, a na nogach zamiast butów nosi łyżwy - co by publiczność, wzorem futurystów, wprowadzić w stan lekkiej dezorientacji.
Teoretycznym dopełnieniem wieczoru był wykład Tomasza Kireńczuka pt. "Prostytuowanie tradycji. Futurystyczne modele teatralnego zdarzenia", odwołujący się zarówno do futuryzmu w ujęciu historycznym, ale i bazujący na konkretnych, trafnie dobranych przykładach, które obrazowały nacisk, położony w działalności teatralnej włoskich futurystów na performatywność, zjawisko skądinąd nie takie młode, jak mogłoby się dziś wydawać ze względu na jej wszechobecność.
Jeden z przykładów, który najbardziej mi się spodobał, dotyczy Francesco Cangiullo, włoskiego malarza, grafika, poety i zarazem aktora futurystycznego Teatru Zaskoczenia, słynącego z chwytu, wzbudzającego liczne kontrowersje. Otóż pojawiał się on na scenie, pokazywał widzom tabliczkę z opisem sekwencji, która za chwilę miała się wydarzyć - "Cangiullo, tysiąc aktorów i światła", po czym światła gasły i nie zapalano ich do momentu, aż publika w wyraźny sposób nie okazywała swego niezadowolenia, bądź to domagając się zwrotu pieniędzy, bądź rzucając w kierunku sceny różnymi przedmiotami (największą popularnością cieszyły się pomidory i ugotowany makaron). Wtedy zapalano reflektory, oświetlające sylwetkę Francesco Cangiullo. Artysta informował widzów, że przedstawienie dzięki ich pomocy zostało w pełni zrealizowane, bo to oni byli tym tytułowym tysiącem aktorów. Reszty chyba nie trzeba dopowiadać...
Wieczór bez wahania zaliczam do udanych - było zabawnie i inspirująco, z zachowaniem właściwych proporcji. Brawa należą się także za pomysłowość w doborze formy promocji książki - podczas takich akcji korzyść i zadowolenie nie zawsze są obopólne.
Agnieszka Dziedzic
Teatralia Kraków
16 lutego 2009
Stary Teatr w Krakowie
"Raj jest kosztowny - wieczór futurystyczny"
W programie: jednoaktówki i manifesty futurystyczne oraz wykład Tomasza Kireńczuka "Prostytuowanie tradycji. Futurystyczne modele teatralnego zdarzenia."
14 lutego 2009 r.