Poemat sceniczny widziany okiem Cyklopa
Słów kilka o autentyczności fotografii teatralnej na przykładzie wystawy "Proch. 'Apocalypsis cum figuris' na fotografiach Maurizia Buscarino"
Materia ożywiona, animowana przez ruch i gesty kontra dzieło dwuwymiarowe, statyczne. Czy w przypadku fotografii teatralnej można mówić o dychotomii, amorficznym ujęciu ogołacającym z sensów i znaczeń? Które ujęcia są bardziej efektywne: spektakl "in flagranti", czy ustawione po próbie zastygłe pozy aktorów? Kwestia wyboru metody zależy od preferencji fotografa, z tym że podyktowana jest kryterium odbioru widza. Fotograf rejestruje dźwięk, temperaturę energii, sumę napięć, każdy ruch, zaś obserwator zdjęcia widzi tylko gotowy produkt. Pojawia się pytanie: jakich środków wyrazu użyć, by "urobić" zmysły i umysł odbiorcy? O autentyczności przekazu można mówić, gdy fotograf potrafi dostrzec, co zobaczy inna osoba, oglądając zdjęcie.
Fotografia staje się dla mnie dziwacznym medium,
nową formą halucynacji: fałszywą na poziomie postrzegania,
prawdziwą na poziomie czasu.
Halucynacją umiarkowaną, w pewnym sensie skromną, podzieloną
(z jednej strony "nie ma tego tutaj", z drugiej "ale to naprawdę było"):
szalony obraz, ocierający się o rzeczywistość.
Roland Barthes
Ten sam człowiek, kluczowa postać w międzynarodowym życiu intelektualnym, nazwał fotografię "teatrem martwych ludzi". Używając takiego sformułowania bynajmniej nie miał na myśli zastygłej emocji zredukowanej na fotografiach do jednego obrazu. Jako dzieło śmiercionośne, fotografowanie odziera podmiot z rys przeszłości i przyszłości, pozostaje scena w ujęciu sekundowego dźwięku migawki. Jest też swoistym "zmartwychwzbudzeniem", przedłuża żywotność sfotografowanego momentu ponad nadaną mu chwilę, epokę. Otrzymujemy obraz pozbawiony właściwości zapachowych, dotykowych, percepcją staje się spojrzenie. Fotografia wkracza w obszar "śmierci płaskiej" - spłaszcza realność do martwego obrazu, który wzbudza litość nad nieistnieniem. Rozważania Barthes'a nie zaprzeczają estetyce tej formy obrazowania. Jest ona czymś więcej niż uzewnętrznieniem przeszłości, punktem spotkania teraźniejszości o dwóch wymiarach: momentu wykonania zdjęcia z momentem jego oglądania, zwanego ożywianiem.
Owo "dziwaczne medium" posłużyło do upamiętnienia ostatniego, a zarazem najważniejszego spektaklu Jerzego Grotowskiego - "Apocalypsis cum figuris". Maurizio Buscarino, wybitny włoski fotograf, wydobył ze swojego archiwum zdjęcia wykonane w 1979r., upamiętniające spektakl, próby, a także przygotowania do filmu dokumentalnego. Wystawa "Proch (...)" to nie lada gratka dla twórców związanych z teatrem, osób świadomych dokonań Jerzego Grotowskiego. Eksponowana w Sali Apokalipsy, nadała przestrzeni wymiar historyczny. Zaistniała jednak sytuacja uniemożliwiająca większości "prawdziwy" odczyt zorganizowanej wystawy. Zaledwie namiastka ogółu odczuła owe zetknięcie się dwóch wymiarów fotografii ("to, co było" przeniesione trzydzieści lat w przyszłość), poddała się "umiarkowanej halucynacji". Entourage wystawy, aranżacja przestrzeni płynnie korespondowały z ideą teatru ubogiego i atmosferą, jaka panowała podczas "Apokalypsis...". Nieliczni wspominali salę pogrążoną w półmroku, blask świec oświetlający twarze aktorów, żywy ogień przywołujący obecność sacrum. Wspomnieniem kształtującym ich wyobrażenie o odmiennej konwencji teatralnej jest brak tradycyjnego podziału na scenę i widownię. Pozostało wrażenie przebywania sam na sam z aktorami, ich potem, łzami, lamentacyjnymi okrzykami. Pozostałe osoby szybko opuszczały wystawę. Niektórzy z racji wieku nie mogli uczestniczyć w upamiętnionym wydarzeniu. Jeszcze inni mylili postać fotografa z twórcą Teatru Laboratorium. Co prawda, przed Instytutem Grotowskiego znajdowała się okolicznościowa wystawa "Półwiecze Teatru Laboratorium" wzbogacona o prezentacje wideo, ale nie wzbudzała zainteresowania większości przechodniów. Nie tylko warunki pogodowe zadecydowały o takim odbiorze. Powołam się na wypowiedź Ludwika Flaszena o Grotowskim:
"Bacznie pilnował swego marginesu, swego statusu odmieńca - trzymając się z daleka od wielkich scen, od egzaltującego dyszenia ogromnych widowni, od światła jupiterów. Kanały publicznej informacji selekcjonował pedantycznie i stawiał im - w zamian za dostęp - skomplikowane i niezwyczajne wymagania."
To niemożliwe, by tak nietuzinkowa postać i trudna sztuka mogły istnieć w większości świadomości społecznej. Teatr Laboratorium zawsze był dla koneserów, nielicznej garstki społeczności i zdaje się, że tak pozostanie.
Bezpośredni odbiór jest konieczny, by pojąć istotę "Apokalypsis...". Dla wielu współczesnych spektakli, fotografia teatralna byłaby swoistym skrótem treści i konwencji sztuki. W przypadku spektaklu J. Grotowskiego mamy do czynienia z dziełem wykraczającym poza zwykłe zrozumienie. Tak też odbierał je autor zdjęć, Maurizio Buscarino, zafascynowany ideą teatru ubogiego. By fotografować w warunkach półmroku, postarał się o obiektyw dorównujący jasnością ludzkiemu oku. Gdy Szymon Piotr zasłonił peleryną jedyne dwa reflektory, oświetlenie stanowił blask świec. Dodatkową trudność stanowiła zmienna dynamika spektaklu: ruchy gwałtowne, szarpane, nad wyraz ekspresyjne w scenach zbiorowych. Tylko jedna scena statyczna - oskarżenie Wielkiego Inkwizytora. Ciągłe przechodzenie obrazu w inny obraz, sensu w inny sens, akcji w kolejną akcję, powodowało nakładanie się struktury i ulotnienie większości znaczeń. Widz rejestrował połowę spraw ledwie kątem oka. Precyzja znaku i ekspresja olśniewające wirtuozerią, stanowiły trudność w przyswojeniu całości dzieła za pierwszym razem. Nie na darmo Konstanty Puzyna nazwał "Apokalypsis..." "poematem scenicznym". Dosłowność scen i fizjologiczne wręcz środki wyrazu tworzą w umyśle widza emocjonalną partyturę. Odzwyczajają go od ówczesnych konwencji i brutalnie osadzają wśród naturalizmu scen: chociażby scena, podczas której Ciemny bije Jana tak silnie, że na jego plecach widać czerwone pręgi. Biologiczny aspekt nie stanowił jedynej trudności w przekładzie spektaklu na język fotografii. Buscarino pracował z zespołem zarówno podczas próby zorganizowanej tylko dla niego, jak i w czasie spektaklu z publicznością. W pierwszym przypadku został wcześniej poinstruowany, jak ma się zachowywać: siedzieć nieruchomo w kącie, bez zadawania pytań, pozostać w milczeniu. Nie czuł się wówczas swobodnie w miejscu pracy i w kontaktach z Grotowskim, który uciekał w dystans i chłód. Wytworzona bariera okazała się jednak warstwą ochronną dla fotografowanego podmiotu. W sytuacji spektaklu z publicznością fotograf, choć posiadał więcej przestrzeni działania, nie korzystał z niej w sposób nachalny. W "Apocalypsis..." widownia traktowana była jako istotne spoiwo, stały punkt odniesienia dla działań aktorskich. Buscarino, jak sam tłumaczy, nie pojmował w pełni istoty wybitnego dzieła, mógł je opisać, stworzyć dokumentację, doznać nawet katharsis, ale nie było to pełne zrozumienie tego historycznego obecnie zjawiska. Mimo to podszedł do swojej pracy z namaszczeniem, co oznacza również z szacunkiem. Zdjęcia wykonywał zza pleców widzów, może raz z perspektywy sceny. Traktował ich, podobnie jak mistrz Grotowski, równorzędnie z aktorami.
Z Grotowskim fotograf zetknął się bezpośrednio dopiero we Włoszech, gdy został poproszony o zdjęcia portretowe artysty. Chciał pozostawić po sobie ślad dla przyszłych pokoleń, gdy sam już obróci się w proch... Poniekąd oczywiste wydaje się stwierdzenie, że odbiór teatralny jest nieprzekładalny na żaden inny język. Medium fotografii stanowi jeden ze sposobów poznania, oddziałuje tylko pośrednio. Fotograf przywłaszcza na moment obiekt, oswaja go, odkrywa nowe sensy i poznaje raz jeszcze. Jego dzieło jest jednym z narzędzi zrozumienia, kolejnym krokiem do rozszyfrowania kodu. Przy tym musi walczyć, by zdjęcie nie okazało się śmiercią; płaskim obrazem wywołanym chemicznie na światłoczułym papierze. Stara się objąć we władanie nie tylko podmiot, ale i uwagę oglądającego.
Czterdzieści siedem czarno-białych zdjęć. Fotografia b&w wydobywa jaśniejsze elementy na płaszczyźnie. W przypadku zdjęcia kolorowego skupiamy się na całości obrazu, a na czarno-białym nasze oko (zgodnie z zasadą postrzegania wzrokowego) koncentruje się na najjaśniejszej sferze. Pozwala także uniknąć niepotrzebnych słów, wydobywając spod ochronnej warstwy kolorów prawdę o przedmiocie, osobie bądź miejscu. Czyni to poprzez grę cieni i świateł. Czarno-biały świat jest niejednoznaczny, porywa głębią i wyrazistością form. Można przypisać mu ponadczasowość i aspekt duchowy, tak istotne dla idei wystawy "Proch (...)". Maurizio Buscarino wydobył miękkie i subtelne światło niemal doskonale oddające aurę towarzyszącą "Apokalypsis...". Ciemny (Ryszard Cieślak), skulony pod ścianą i prawie niewidoczny - zastygła chwila sprowadzona do subiektywnego portretu. Chaotyczny, trudny do ogarnięcia taniec uchwycony w "momencie decydującym". Operowanie czernią i bielą podkreśla emocje na twarzach aktorów, samodzielnie tworzy odrębny spektakl iluzji. Co utracił, a co odkrył Buscarino?
Fotograf dociera do warstwy wizualnej spektaklu, w tym momencie to on staje się kreatorem rzeczywistości. Wszechwidzącym okiem mitycznego Cyklopa ukazuje spektakl wzbogacony o analizę gestu, spojrzenia, prawie niedostrzegalnego grymasu twarzy. Sprawił, że to, co początkowo było niewidzialne dla oczu, na jego fotografiach przemówiło. Z pantomimicznych gestów wydobył niepowtarzalny wyraz dramatyczny. Henri Cartier-Bresson nazywał aparat fotograficzny "panem chwili", który "pyta i jednocześnie odpowiada", nadaje światu znaczenia. Zaś powtarzając za Barthesem: zdolność poświadczania autentyczności bierze w fotografii górę nad zdolnością przedstawiania. Zdarzenie zostaje zapamiętane kosztem znaczenia - niejasnego, które w pewnych przypadkach tworzy nawet skrajnie odmienne interpretacje. To, co dla innych było intymnym spotkaniem w Sali Apokalipsy, dla drugich stanowiło po prostu fotograficzny zapis kilku chwil spektaklu i parę bardzo dobrych portretów Grotowskiego. Fotografie Buscarino uwypukliły aksjologiczny aspekt "Apokalypsis...", przedłużyły efemeryczny czasowo charakter teatru Grotowskiego, jak i samej jego postaci. Ulotności tej Grotowski był świadomy od dawna... "Pulvis es et in pulverem reverteris".
Hanna Zaborska
Teatralia Wrocław
19 lutego 2009
Wystawa "Proch. 'Apocalypsis cum figuris' na fotografiach Maurizia Buscarino"
Sala "Apokalipsy" Instytutu Grotowskiego, następnie przeniesiona do Dolnośląskiego Centrum Fotografii "Domek Romański"
12-31 stycznia 2009r.
Rok Grotowskiego 2009 Wrocław
Bibliografia:
1. R. Barthes, "Światło obrazu. Uwagi o fotografii", Warszawa 1996.
2. M. Dzieduszycka, "Apokalypsis cum figuris. Opis spektaklu", Kraków 1974.
3. Wywiad przeprowadzony przez Massima Marino, opublikowany w kwartalniku teatralnym "Hystrio" (Mediolan), rocznik XXII, 2009 nr 1.