Między światłem a mrokiem

W przedostatnim tygodniu lutego Wrocławski Teatr Lalek zorganizował cenne wydarzenie. Mądzikiana, prezentująca spektakle Leszka Mądzika, odbyła się u nas już po raz drugi. Pierwsza miała miejsce w grudniu 2007 roku. Kolejna zapowiadana jest na rok 2010...

Podczas tegorocznej edycji festiwalu (bo tak wypada określić kilkudniową teatralną imprezę) Leszek Mądzik, twórca Sceny Plastycznej KUL, świętował 40-lecie pracy artystycznej. Pokazał we Wrocławiu trzy spektakle: "Bruzdę", "Wilgoć" i premierowy "Blask".

Teatr autorski - panel dyskusyjny na temat twórczości Mądzika

Tydzień przed spektaklami na Dużej Scenie Teatru Lalek odbył się panel dyskusyjny na temat dzieła ich autora i reżysera. Wyświetlono dokument o twórczości Mądzika, ukazujący od kulis jego pracę oraz komentarze artysty. "Tak jak inni dojrzewali do elokwencji, tak ja - do milczenia", kończy film wypowiedź twórcy. Do rozmowy o teatrze obok Mądzika zasiedli prowadzący dyskusję Janusz Degler, teatrolog, oraz Michał Jędrzejewski, scenograf. Pierwszy przybliżał teatr Mądzika, podając znamienne fakty historyczne, a także interpretując go w kategorii "trwania", którą - na wzór jednowyrazowych tytułów spektakli lubelskiego artysty - zdecydował się określić pracę Mądzika i jego dzieło. Drugi, Jędrzejewski, wspominał studentów biorących wiele lat temu udział w międzynarodowych warsztatach prowadzonych przez rozmaitych artystów. Jednym z nich był Leszek Mądzik, a studenci pracując z nim stawali się niezwykle skupieni i zdeterminowani - "zaklęci w capa", jak z uśmiechem mówił scenograf. Nie zabrakło też głosów publiczności: wspomnień, pytań. Głos Mądzika był tu najcenniejszy i - podobnie jak jego praca twórcza - oszczędny, precyzyjny. Opowiadał o cielesności, owym fizycznym "uruchamianiu aktora", o polaryzacji materii i człowieka, martwego i żywego, o tworzywie swego teatru. Nie najważniejszy okazał się wspomniany przez Deglera konflikt o "teatralność" dzieła Mądzika. Zaakcentowano też, że jest to teatr autorski, i wymieniano nazwisko Mądzika obok innych polskich twórców autorskiego teatru: Tadeusza Kantora, Jerzego Grotowskiego.

Wierny i autentyczny - "Bruzda"

"Bruzda"

Przedstawienie to, grane w kościele św. Marii Magdaleny wzdłuż jego głównej nawy, pokazano jako pierwsze. Można się zastanawiać, czy tak specyficzny spektakl, obnażający kulisy pracy Mądzika, rozgrywający się w pełnym świetle, z reżyserem jako głównym aktorem (!), a przez to zupełnie różny od wcześniejszych, typowych jego spektakli, było udanym pomysłem. Takie wprowadzanie widzów w teatr Mądzika podkreśla bowiem jego prostotę, ubóstwo, a zdaniem niektórych krytyków: uniwersalność ocierającą się o banał, którego nie ma w jego "mrocznych" widowiskach. Osobiście uważam jednak tę decyzję za świetną i wierną intencji artysty. "Bruzda", mająca premierę w 2006 roku, pokazuje przecież właśnie to, co Mądzik chciał w danym momencie swej pracy pokazać. Poddać swoje dzieło innego rodzaju percepcji, niejako zaryzykować pytanie o jego sens i pokazując je od podszewki pozwolić widzom na bardziej "bezlitosną" jego obserwację (często także krytykę) niż w bezpiecznej ciemności wcześniejszych spektakli. Ta bezlitosna obserwacja nie jest mniej bolesna dla samych widzów: konfrontuje ich z własnym przeżyciem, z rzeczywistością dzieła w sposób tak głęboki, jak i materialny.

Wzdłuż szerokiej, wypełnionej wodą rynny, przebiegającej przez nawę kościoła, przegrodzonej czterema ekranami papieru, umieszczono bowiem ławki dla widzów. Widzów, którzy widzą siebie nawzajem, a nawet patrząc w wodę, odbijające się twarze sąsiadów. Akcja spektaklu rozpoczyna się, gdy z tyłu kościoła Mądzik, ubrany w czarny neutralny strój, zwozi na taczkach kolejno cztery bezkształtne owinięte w papier kokony. Następnie cyklicznie powtarza się akcja obsypania danej formy ziarnem, wyjście z niej młodego mężczyzny w ciemnym drelichu, jego wędrówka przez "bruzdę", a w końcu upadek w tę bruzdę przez kolejno niszczone przez demiurga - Mądzika ekrany papieru. W końcu mężczyźni gromadzą się przy stole - ołtarzu. Dołącza do nich wkrótce dziewczynka, ubrana w białą szatę, która również przechodzi przez bruzdę, nie upadając.

Nie dość powiedzieć, że dzieło to pełne jest znaczeń. A że proste i ascetyczne? Tym lepiej. Nie ten osiąga efekt, kto sili się na oryginalność (vide: większość współczesnego polskiego teatru), ale ten, kto pozostaje wierny i autentyczny. Niezależnie od tego, ilu krytyków określi prostotę "kiczem" czy "przewidywalnością". Pokora artysty, rzadko dziś spotykana, nie pokrywa się z modami ani trendami. A jednak jest gwarancją klasy jego teatru i głębokiego przeżycia u widza. Trzeba też dodać, że w "Bruździe" sam Mądzik - aktor wydaje się wielkim aktorem w swojej bezpretensjonalności, determinacji i skupieniu na pracy (a nie na "aktorstwie"). Tym razem to własne ciało uczynił jedną z materii spektaklu. Jest to zabieg bardzo udany, bo wrażliwość artysty doskonale komponuje się z tworzonymi przez niego formami.

Zatrzymanie świata - "Wilgoć"

"Wilgoć"

Spektakl ten, premierę mający trzydzieści lat temu, dla części widzów był przypomnieniem, a dla części - prezentacją tradycyjnego dzieła Mądzika. Rozgrywa się w ciemności (grany na Dużej Scenie), z której stopniowo wyłaniają się formy światła, fragmentów postaci ludzkich czy manekinów. Twarz, która dotykana rękami (twórcy? kochanka?) okazuje się maską, kryjącą pod spodem twarz kolejną ("Czy tym razem już prawdziwą?", rodzi się nieuchronne pytanie). Wiejąca przez scenę piaszczysta wichura, po której przejściu pozostają kołyszące się nogi powieszonych skazańców; kolejna - po której nie ma już ciał, lecz nogi manekinów; kokony, które podniesione wysoko okazują się kryć w sobie ręce. Ciąg obrazów, impresji, zatrzymań światła i świata, sztuki. Przebogata wieloznaczność przedstawienia nie pozwala stawiać naiwnego pytania: "O czym to tak naprawdę jest?", bo jest to o tym, co zobaczymy, zainspirowani pięknymi i groźnymi obrazami. Nie chodzi więc o odgadnięcie intelektualnej zagadki. Jak bowiem powtarza Mądzik, w jego teatrze ważniejsze jest przeżywanie niż rozumienie.

Wyobraźnia dziecka - "Blask"

Ten pierwszy spektakl Leszka Mądzika adresowany do dzieci był dla samego autora wielkim wyzwaniem, o czym mówił podczas popremierowej uroczystości. Dziecko to "najtrudniejszy widz", na którego wrażliwości artyście tak bardzo zależy i tak bardzo nie chciałby go stracić, lecz pozyskać dla swego teatru. Przecież własne dzieciństwo Mądzika też jest jednym z bogatych pól jego twórczej inspiracji. Autor z troską i uwagą wprowadza więc młodego odbiorcę, siedzącego w ciemnej Sali Kolumnowej, w swój teatr. Z głośników dobywa się jego głos, wyjaśniający, że to jest inny teatr, że ta historia rozgrywa się w mroku... I rzeczywiście, skromne światło powoli odsłania fragmenty przedstawienia: z początku groźne i niesympatyczne wrony, potem coraz więcej żywokolorowych papug. Sama miałam przyjemność, siedząc na przedstawieniu obok kilkuletnich dzieci, być świadkiem, jak doskonale ich wyobraźnia i spontaniczność radzi sobie z tym tajemniczym światem. Tempo odkrywania znaczeń wydaje się dobrze dostosowane do ich wrażliwości. Wygląda na to, że "uczenie się" refleksyjności to dopiero zadanie dorosłego, a dziecko nie ma z tym kłopotu. Że dorosły niecierpliwi się, a dziecko: czeka i uzupełnia wyobraźnią. Może to tylko dla dorosłego widza misteryjność, wieloznaczność spektakli Mądzika, jest czymś tak bardzo porażającym, że jego teatru trzeba się uczyć, tak jak poznaje się każdą inną ambitną sztukę? Z udanego odbioru widowiska przez dzieci wynika, że Mądzik - unikając oczywiście nadmiernej abstrakcji, z którą mały widz miałby (?) większy kłopot - wprowadzając dzieci w magiczny świat ptaków, ich brzydoty, piękna i walki dobra ze złem, osiągnął sukces. Spektakl kończy się w pełnym niemal świetle, gdy kolorowe papugi wychodzą ze swych klatek.

Wartość - podsumowanie

Tak bogata w różnorodne spektakle Mądzikiana 2009 to niezwykle wartościowe zjawisko nie tylko na Dolnym Śląsku, ale i w polskim teatrze w ogóle. Dobrze, że istnieje taki teatr, że poświęca się mu duże przedsięwzięcie, że spektakle cieszą się znakomitą frekwencją. Pozostaje nam tylko czekać na przyszłoroczną Mądzikianę oraz wiosenną premierę plenerowego spektaklu Mądzika dla dzieci, zapowiadaną na rok 2010.

Wrocławski Teatr Lalek kolejny raz okazuje się sceną ambitnej sztuki we Wrocławiu. Oby takie przedsięwzięcia, jak Mądzikiana czy stała Scena dla Dorosłych były z roku na rok popularniejsze i przyciągały kolejne pokolenia. Nastolatki czy studenci rzadko chcą to jednak oglądać, wychowani na tzw. nowoczesności. Dlatego zwrócenie się do dzieci z ich pierwszą, nieskalaną "małpowatymi strojami, wrzaskami i biciem w bębny" wrażliwością, wydaje się ideą szczególnie wartościową. Miejmy też nadzieję, że za rok inne spektakle Mądzika, wymagające skupienia i współpracy, wydobędą przeżycia z nas wszystkich.

Amelia Kiełbawska
Teatralia Wrocław
4 marca 2009

Wrocławski Teatr Lalek
Mądzikiana 2009
"Bruzda" (2006), "Wilgoć" (1978), "Blask" (21.02.2009)
scenariusz, reżyseria i scenografia: Leszek Mądzik
Muzyka: Arvo Pärt ("Bruzda"), Jan A.P. Kaczmarek ("Wilgoć"), Zbigniew Karnecki ("Blask")
Wrocław, 19-21 lutego 2009 r.

© "teatralia" internetowy magazyn teatralny 2008 | kontakt: | projekt i administracja strony: | projekt logo:
SITEMAP