Towarzystwo wzajemnej adoracji
"Lew tutaj sztuczne zęby ma, tancerka erotyczna dwa, a linoskoczek złamał nos" chciałoby się zaśpiewać na podsumowanie całego show, które serwuje nam Małgorzata Potocka ze swoimi "gwiazdami" Teatru "Sabat". Bo chociaż wszystko tam, począwszy od witania gości, zdaje się być robione z godnym prawdziwej rewii rozmachem, to ostateczne wrażenie jest takie, że ma się do czynienia z lichą podróbką.
A ściślej mówiąc, wrażenie to zaczyna towarzyszyć w momencie, kiedy tuż przed spektaklem rozlega się z głośników Y.M.C.A. z mało wysublimowanym, infantylnym tekstem sławiącym teatr "Sabat". Spektakl rozpoczyna się, i co rusz jest przerywany, najtańszej klasy dowcipami prowadzących, którzy jednocześnie są tancerzami i solistami. Później następują po sobie kolejne wielkie przeboje musicalowe w wykonaniu załogi Teatru. Repertuar jest bardzo bogaty i obejmuje utwory najsłynniejszych musicali takich jak "Koty", "Chicago" czy "Hair".
Temu przekrojowemu doborowi utworów towarzyszą pyszne, barwne, stroje, które zmieniają się z kalejdoskopową niepowtarzalnością. Każdy z utworów opatrzony jest inną, mniej lub bardziej wyszukaną choreografią, oraz pokazem slajdów czy fragmentami filmów odpowiadających nastrojowi. I tu zaczynają się schody, bowiem nader banalny dobór slajdów nie świadczy o szczególnej dojrzałości artystycznej twórców, balet natomiast momentami ma widoczne problemy z synchronizacją.
Brakuje myśli przewodniej łączącej ze sobą poszczególne numery. Przejścia pomiędzy utworami pozbawione są niemalże jakichkolwiek aranżacyjnych punktów wspólnych. A szkoda, bo skoro spektakl ów ma być spójną opowieścią o życiu i towarzyszących mu emocjach przydałby się jakiś zamysł inscenizacyjny. Jeśli chodzi o emocje, to zupełnie przeszkadza brak wyraźnych męskich głosów w partiach śpiewanych, znacznie lepiej radzą sobie w tej dziedzinie kobiety - zwłaszcza Jolanta Jaszkowska o przejmującym, silnym głosie.
Wyróżnia się i mocno odcina od całości - Halina Młynkowa, której fenomenalny, czysty, naładowany emocjami wokal po prostu zapiera dech w piersiach. Paradoksalnie jej gościnny występ spektaklowi nie służy, gdyż swoim poziomem ustawia poprzeczkę za wysoką dla pozostałych członków Teatru. Tak więc opozycja dobre-słabe rysuje się w spektaklu dość jaskrawo.
Największe zażenowanie budzi uwielbienie i cześć jakimi otacza się założycielka Teatru. Mniej więcej w połowie spektaklu prowadzący przedstawiają nam zgoła romantyczną charakterystykę następnej gwiazdy - jedynej zapowiadanej z taką pompą. Na scenę, w blasku reflektorów, wkracza Małgorzata Potocka i demonstruje swoją życiową miłość do tańca w paru niewyszukanych już podrygach. Następnie przedstawia kolejno wszystkie "swoje gwiazdy" jak zwykła była nazywać swą artystyczną trupę. Robi się familiarnie i groteskowo, a widzom trochę niezręcznie, że jeszcze nie padli na kolana - bo sądząc po apoteozach płynących ze sceny - już dawno powinni.
Nie, mili Państwo, jeśli chcecie poczuć się jak na Broadway'u to nie liczcie, że na Foksalu znajdziecie jego odpowiednik.
Katarzyna Mazur
Teatralia Warszawa
10 marca 2009
Teatr Sabat w Warszawie
"Życie jest sceną"
spektakl musicalowo - rewiowy
reżyseria - Małgorzata Potocka
kierownictwo muzyczne - Jolanta Jaszkowska
choreografia - Małgorzata Potocka, Anita Klimecka
step - Iżina Nowakowa
aranżacje - Grzegorz Górkiewicz
obsada: Jolanta Jaszkowska, Jolanta Mrotek, Anita Klimecka, Dariusz Ryniec, Mariusz Jaśko, Piotr Bajtlik, Jacek Mureno, Katarzyna Cygler, balet "Sabat"
gościnnie: Halina Młynkowa, Dariusz Kordek