Pieniądze... kocham was nad życie

Czy śmierć zawsze musi być tragedią? Czy prawo zawsze wiąże się ze sprawiedliwością? Teoretycznie tak. A co by się stało, gdybyśmy to zmienili? Na to pytanie odpowiedział Iwo Vedral, reżyser spektaklu "Łup".

Dom pogrążony w żałobie. Pan McCleavy razem z pielęgniarką zmarłej żony opłakują kobietę. Atmosfera smutku i żalu przepełnia scenę. Jednak tylko do chwili, gdy pojawia się syn nieboszczki, Harold. Wydaje się, że będący w świetnym humorze chłopak, ma na głowie dużo ważniejsze sprawy, niż śmierć matki. Co może być tak istotnego? Coś, co w przeciwieństwie do zmarłej rodzicielki, pozostało na ziemi i może się jeszcze do czegoś przydać. Chodzi oczywiście o pieniądze.

W przedstawieniu pogrzeb pani McCleavy jest jedynie tłem toczącej się historii. Jak tu przejmować się śmiercią ukochanej osoby, gdy obok domu pogrzebowego dochodzi do napadu na bank? W tej sytuacji, do akcji musi wkroczyć organ ścigania. Jedyną osobą, która może rozwikłać tę sprawę, jest inspektor Truscott, znany również jako pracownik wodociągów. Sytuacja nabiera tempa, kiedy pielęgniarka państwa McCleavych okazuje się seryjną morderczynią. Odnajdują się też pieniądze z napadu. Jednak prawo ma wiele barw, a jego interpretacja może być różna. Inspektor Truscott szybko udowadnia tę tezę panu McCleavy, który jako jedyny nie do końca zdaje sobie sprawę, co się dzieje pod jego dachem.

"Łup"

"Łup" to groteskowa opowieść, ukazująca odwrócenie podstawowych wartości ludzkich, minimalizująca powagę śmierci i znaczenie prawa. To także duża dawka czarnego humoru, nieprzekraczająca jednak granic dobrego smaku. Trup wędrujący z trumny do szafy, próba urządzenia pogrzebu kradzionym pieniądzom, szklane oko toczące się po podłodze, żołądek w pojemniku oraz śledztwo nieobliczalnego pracownika wodociągów, to tylko nieliczne z wątków, które zaskoczą i rozbawią widza.

Dopełnienie sztuki stanowi doskonała obsada aktorska. Prym wiedli Anna Kociarz i Mirosław Baka, wcielając się w role pielęgniarki i inspektora. Na większą uwagę zasługuje również chłopak z kompletnie odwróconym systemem wartości, Harold. Maciejowi Konopińskiemu znakomicie udało się odzwierciedlić tę skomplikowaną osobowość.

Spoglądając na spektakl bardziej krytycznie, można mieć pewne zastrzeżenia do scenografii. Jest zbyt prosta, nie przyciąga uwagi. Powiedziałabym nawet, że niewiele wnosi do spektaklu. Rekwizyty nie są najlepiej zrobione, trup na pierwszy rzut oka wygląda dość sztucznie. Jednak te drobne ubytki w oprawie nie rzutują na zainteresowanie towarzyszące publiczności, oglądającej przedstawienie. Muzyka i światła również nadają sztuce tempa, dlatego ogólny odbiór jest bardzo dobry.

"Łup" mimo poruszania poważnej tematyki, jest lekki i przyjemny w odbiorze. Bardzo przyzwoita rozrywka dla szerokiej widowni. Warto podkreślić, że to typowa komedia, nieskłaniająca do refleksji na temat życia i śmierci, dlatego jeśli ktoś spodziewa się głębszych przemyśleń, odradzam tę sztukę. Jednak, jeżeli przyjdzie wam ochota na dużą porcję śmiechu, koniecznie wybierzcie się na sopocką Scenę Kameralną.

Emilia Falińska
Teatralia Trójmiasto
14 marca 2009

Teatr Wybrzeże w Gdańsku
Scena Kameralna w Sopocie
Joe Orton
"Łup"
przekład: Małgorzata Semil
reżyseria: Iwo Vedral
scenografia: Tomasz Brzeziński
obsada: Mirosław Baka, Grzegorz Falkowski, Maciej Konopiński, Krzysztof Gordon, Anna Kociarz
premiera:13 lutego 2009 r.

© "teatralia" internetowy magazyn teatralny 2008 | kontakt: | projekt i administracja strony: | projekt logo:
SITEMAP