Obraz twórczej niemocy
Duszny, ciemny pokój. Iwan Iwanowicz tkwi w bezruchu, zmorzony snem. Jest jakby wtopiony w scenografię, pełną zmiętych kartek, pustych butelek i słoików. To tu, w tym pomieszczeniu, będzie się rozgrywać tragikomiczna walka Iwanowicza. Walka z tym, co siedzi w zakamarkach jego mieszkania i umysłu.
Spektakl Lifanova ogranicza wiodącą w opowiadaniu Dostojewskiego przestrzeń, główną oś akcji przenosząc z cmentarza do zaśniedziałego mieszkania literata. I słusznie, bo znacznie ciekawiej słucha się zabawnych dialogów (tudzież monologów) i wysmakowanych żartów, niż opowieści z krypty. Biurko i maszyna do pisania, obrane za główny element scenografii, sugerują skupienie się szczególnie na przedstawieniu samego procesu twórczego. Choć to raczej świadectwo niemocy twórczej, a nawet - studium obłędu. Iwanowicz rozmyśla godzinami nad doborem odpowiedniego słowa, podpowiedzi szuka na dnie butelki. Próbuje przywołać wenę, biegając w kółko po mieszkaniu, czy wykonując rytualne tańce - połamańce. Nadaremno.
Natchnienie przychodzi nagle, nie wiadomo skąd. Ktoś (lub coś) rzuca brakujące słówko, literat z radością przyjmuje je jako swój genialny pomysł. Z pomocą Siemiona Ardalionowicza, swoistego alter ego literata, powstaje błyskotliwy tekst. W tym miejscu rozgrywa się najlepsza część spektaklu - Ardalionowicz stanowi lustrzane odbicie Iwanowicza, tyle że z bardziej kreatywnym myśleniem. Jednak ich rozmyślania nieustannie coś zakłóca. Decydują się zapolować na niewidzialnego psuja - są tak sugestywni, że widzowie rozglądają się po scenie, by dojrzeć coś, czego nie ma. Urządzają mu pogrzeb w doniczce, nucąc z wyrazem smutku na twarzach marsz żałobny. Widać, że takich chorych polowań było więcej - z braku miejsca pod kwiatkiem, kolejne ofiary łapią w słoiki.
Bohaterowie stworzeni przez Łukasza Chrzuszcza (fenomen!) i Sebastiana Cybulskiego są idealnie zgrani w każdym ruchu, geście, słowie. Zupełnie jak nasz literat tracimy rachubę - ilu ich w końcu jest? By jeszcze bardziej zamącić w biednej głowie Iwanowicza, a widzów wprawić w jeszcze większy zachwyt - do tej obłędnej gry włącza się ożywiony portret (w tej roli Jakub Papuga).
W przedstawienie doskonale wkomponowuje się muzyka, której autorem jest Ivan Prosetsky, i choreografia Marty Szumieł. Trójka aktorów wykonuje przezabawne układy taneczne, wzmagając przeświadczenie o szaleństwie. Wszyscy w czerwonych skarpetkach, z butem w kieszeni gotowym do ataku. Wszyscy z symetrycznymi brodawkami na czole. Wszyscy mają do przekazania światu niezmierzone mądrości, tylko nikt ich nie rozumie. Literat rozmawia ze swym portretem, z portretem rozmawiają domy. Rozmawia też ze swym alter ego, do którego przemawiają wszystkie sprzęty i to równocześnie. Ich dysputy przerywa tylko jakiś natręt. Bobok?
No właśnie, Bobok... Trudny do odnalezienia, niezwykły, rzadki... Tak, rzadki. To dobre słowo. Rzadko spotyka się Dostojewskiego w takiej komiczno - ironicznej formule. Rzadko jego twórczość daje możliwość tak dynamicznego i charyzmatycznego popisu aktorstwa. Bo co tu dużo mówić, "Bobok" aktorstwem stoi. Trio Chrzuszcz - Cybulski - Papuga zaprezentowało się znakomicie. Wszyscy, jak jeden mąż urzekli mnie. Brawurowo przeprowadzili przez swój dziwny świat, w którym między tym, co realne i tym, co fantastyczne, praktycznie nie istnieją granice.
Agnieszka Misiewicz
Teatralia Poznań
16 marca 2009
Teatr Polski w Poznaniu
Fiodor Dostojewski
"Bobok"
przekład: Maria Leśniewska
reżyseria: Grigori Lifanov
scenografia: Anna Tomczyńska
muzyka: Ivan Prosetsky
choreografia: Marta Szumieł
obsada: Łukasz Chrzuszcz - Iwan Iwanowicz
Sebastian Cybulski - Siemion Ardalionowicz
Jakub Papuga - Portret
premiera: 9 lutego 2008 r.