Przygód bez liku...
Droga dziewczynko i drogi chłopcze! Dzieci żywo hasające po zielonych łąkach beztroski, i te nieco większe zaplątane już w machinę codzienności. Oderwijcie się na moment od zwykłego porządku rzeczy i posłuchajcie o przygodach barona Münchhausena. Chcecie bajkę? Oto bajka...
Przedstawienie kierowane do dzieci musi sprostać nie lada wymaganiom. Jego budowa powinna różnić się nieco od standardowego spektaklu. Początek, rozwinięcie i zakończenie? Oj, nie, nie! Finał musi następować w każdej, kolejnej, pojedynczej scenie. Dekoracja zmieniać się w mgnieniu oka. Należy widza zaskakiwać, zaskakiwać i - pozwolę sobie powtórzyć raz jeszcze - zaskakiwać. Wszystko po to, by ani na moment nie oderwał wzroku od sceny. Teatr musi go wciągnąć, razem z całą swoją maszynerią uruchamianą przy pomocy wyobraźni. Młodych jurorów spektaklu, których nie da się omamić byle opowiastką, trzeba porwać szaleńczym biegiem zdarzeń.
Historia, tyleż niezwykłych, co nieprawdopodobnych przygód barona, nadaje się do takich celów perfekcyjnie. Potencjał można jednak bardzo skutecznie zmarnować, starając się na siłę wpleść moralizatorskie wątki. To zupełnie niepotrzebne, gdyż dzieci są bardziej przebiegłe, niż mogłoby się to wydawać. Spostrzegą w mig - sprytny podstęp dorosłych. W ten sam sposób, w jaki zauważą ogromnego, włochatego pająka, wiszącego tuż za aktorem (przepraszam bardzo - za baronem). Proszę się nie martwić - ostrzegą go w porę przed niebezpieczeństwem.
W tym przedstawieniu, twórcy bezbłędnie rozszyfrowali wszystkie potrzeby młodego widza. Akcja biegnie niezwykle żwawo, nie spuszcza z tonu i nie zwalnia na zakrętach. Poszczególne opowieści barona, ubarwiane są tak gęsto i w tak efektowny sposób, że prędzej można się zgubić w całej tej wielowątkowości, niż skierować wzrok w inne miejsce niż scena. Ryby, okręty, konie, lew, krokodyl, kula armatnia... Można by wymieniać w nieskończoność. Wszystko jest pokazane w sposób symboliczny, pozornie najprostszy z możliwych, ale jednocześnie dopracowany w każdym detalu. Nie ma plastiku udającego realność. Zamiast niego, są kolorowe - wydawałoby się wręcz - drewniane, duże zabawki z niezwykłym charakterem, z duszą trybików.
Strona wizualna (względnie audiowizualna) jest świetnie opracowana. Potrzeby małego widza, sięgają mimo wszystko trochę dalej. Rozpierającą energię należałoby przecież w odpowiedni sposób spożytkować. Idealnym rozwiązaniem jest bezpośrednie zaangażowanie emocjonalne "czwartej ściany". To, co w poważniejszych tematycznie przedstawieniach jest tak trudne do osiągnięcia, w tym wypadku stanowi nieodzowną część. Mianowicie młodzi koneserzy sztuki są wyłapywani z publiczności i bezpośrednio grają w przedstawieniu! Na tę parę chwil, stają się młodymi aktorami, rozkoszującymi się blaskiem reflektorów.
Spektakl miałby z pewnością zupełnie inny wydźwięk, gdyby nie Marek Cichucki. Zmieniając się w żądnego wciąż nowych, niezwykłych przygód barona, potrafi wzbudzić pewien rodzaj ciepła. Dokładnie ten, który dzieci wyczuwają bez problemu, siedząc nawet w najdalszych rzędach.
Olga Chwiłowicz
Teatralia Łódź
18 marca 2009
Teatr Nowy im. Kazimierza Dejmka w Łodzi
"Przygody barona Münchhausena"
według Gottfrieda Augusta Bürgera
scenariusz - Adam Walny (przy współpracy Zdzisława Jaskuły)
reżyseria i scenografia - Adam Walny
kostiumy - Grzegorz Małecki
muzyka i opracowanie muzyczne - Karolina Wojaczek
śpiew - Małgorzata Kustosik
ruch sceniczny - Jacek Owczarek
reżyseria światła - Sławomir Bergański
obsada: Barbara Dembińska, Monika Marlicka, Natalia Panasiuk (gościnnie), Ewelina Stepanczenko (gościnnie), Zuzanna Wierzbińska, Kamila Wojciechowicz, Marek Cichucki, Krzysztof Pyziak
premiera: 15 marca 2009 r.