Powiało

Ożywczy powiew. Tak można w najbardziej lapidarny sposób zrecenzować autorski spektakl Antoniny Grzegorzewskiej w Teatrze Narodowym. Półtorej godziny spędzone z "Ifigenią" przy ul. Wierzbowej to bez wątpienia jeden z tych wieczorów, kiedy w głowie pulsuje myśl: "A więc nie wszystko jeszcze stracone...".

Jest to bowiem spektakl manifestacyjnie niedzisiejszy. Bynajmniej nie w sensie scenicznej ramoty, archaicznego sztafażu czy przedwojennego akcentu i wyrazistego, przedniojęzykowego "ł". Kostiumy jak najbardziej współczesne, tak samo jak oprawa muzyczna, scenografia, rekwizyty, adaptacja antycznego mitu... Brakuje jednak tak popularnych dziś na scenach "uwspółcześniaczy" pod postacią soczystych acz nieuzasadnionych bluzgów, tanich chwytów muzycznych, starzejących się po tygodniu grania - politycznych cytatów, dosłowności w każdym wersie tekstu dramatycznego. Nawet ironiczne zarysowanie przez Grzegorzewską postaci Achillesa i Patroklesa jako pary gejowskiej wydaje się mieć więcej wspólnego z antyczną kulturą, w której związki homoseksualne uchodziły za coś naturalnego, niż z powszechnym dziś doszukiwaniem się ich, gdzie popadnie. A jak człowiek postępowy i się uprze, to wszędzie można (vide grany na tej samej scenie "Otello") dopatrzeć się drugiego, trzeciego, a czasem nawet czwartego genderowego dna we wszelkich tekstach klasycznych. "Ifigenia" jest po prostu dziełem oryginalnym, autorskim, jakby spoza bieżącej produkcji teatralnej.

Scenografia Barbary Hanickiej jest skromna, lecz ekspansywna - zaanektowano całą przestrzeń Sceny przy Wierzbowej, łącznie z antresolami, przejściem do holu, częścią widowni. W spektaklu "aktywny" udział bierze nawet część teatralnej maszynerii pod postacią reflektorów. Kostiumy są nienachalnie współczesne - czasem mają wyraz konkretny, jak w przypadku wojskowych mundurów czy ukrytych za kwefami terrorystek, a czasami symboliczny jak w przypadku Artemidy nurzającej swoją białą suknię w wannie krwi, czy równie krwistoczerwonej sukience Medei.

Magdalena Warzecha
(Artemida)
Jerzy Radziwiłowicz
(Agamemnon)
fot. M. Ankiersztejn

Po raz kolejny okazało się także, że największym skarbem Teatru Narodowego jest jego zespół. Aktorzy doskonale wczuli się w zaproponowaną przez Grzegorzewską półrealistyczną konwencję, w wielu momentach zapewne ratując spektakl przed wpłynięciem na niebezpieczną mieliznę. Nie do końca odnajduje się w tym tylko grająca tytułową rolę Anna Gryszkówna. Mimo że jej gra nie razi już tak sztucznością, jak w np. offowym przedstawieniu wg Brechta "Elementarz dla mieszkańców miasta", to jednak nadal nie udaje jej się zaprezentować na scenie w pełni naturalnie. Co w przypadku "Ifigenii" było o tyle ważne, że to właśnie córka Agamemnona jest jedyną "normalną" postacią w lekko przerysowanym, miejscami karykaturalnym świecie dorosłych. Na szczęście, m.in. dzięki takim partnerom jak Jerzy Radziwiłowicz czy Aleksandra Justa, udało się Gryszkównie mimo wszystko utrzymać ciężar przedstawienia.

Równie miłym, co plastyczna strona spektaklu, zaskoczeniem była również jego warstwa muzyczna. Do minimum (Janis Joplin) zredukowano dosłowne cytaty i gotowe piosenki, przeważają zaś utwory skomponowane przez Stanisława Radwana, miejscami ilustracyjne, miejscami bombastyczne i agresywne, połączone z chóralnym śpiewem.

Głównym atutem spektaklu jest jednak jego podstawowy element czyli tekst. Grzegorzewska bez wątpienia wykazała się dramatopisarską intuicją. Jej wersja mitu o Ifigenii z wdziękiem odświeża i umiejscawia antyczną tragedię we współczesnych kontekstach, ale bynajmniej nie nagina jej do kilku najpopularniejszych klisz na temat bieżącej rzeczywistości. Świetnie napisane są także monologi. Jedyne, co miejscami raziło, to pewne archaizmy (np. w kłótniach Ifigenii z matką), co naturalnie mogło też być celową stylizacją, jednak wydawało się trochę nie na miejscu.

Czy da się zrealizować tak bogaty i treściwy spektakl bez potknięć? Pewnie nie za pierwszym razem, dlatego nie udało się Grzegorzewskiej uniknąć paru wątpliwych pomysłów. Czasem akcentów, cytatów, aluzji i symboli było w jednym momencie na scenie po prostu za dużo, czasem były niejasne i sprawiły wrażenie przypadkowych (np. Arkadiusz Janiczek skrobiący ryby i odcinający im głowy). Bywały także skojarzenia mało wyszukane, choć mocne, jak ścieżka konotacji: kobieta + wojna + XXI wiek = terrorystki na Dubrowce. Być może reżyserce zabrakło osoby (dramaturga, asystenta?), która potrafiłaby rzucić chłodnym okiem na tekst i spektakl, pomogła go "oszlifować" i doprowadzić do pełnego, niezakłóconego niczym połysku...

Z wielu różnych powodów nie byłem, nie jestem, i nie mam już raczej szans aspirować do miana fana, tudzież wyznawcy teatru Jerzego Grzegorzewskiego. Nie będę więc śledził nawiązań, odwołań i śladów jego twórczości, jakie ponoć odnaleźć można w tym spektaklu. Wystarczy mi krzepiąca świadomość, że tak ciekawego dzieła scenicznego dokonała osoba bez konkretnego reżyserskiego wykształcenia, co jest prawdziwym wyzwaniem dla - opuszczających co roku polskie uczelnie artystyczne - reżyserów i reżyserek. Oto bowiem "amatorka" zadebiutowała dziełem dużo poważniejszym, zarówno mentalnie jak i warsztatowo (!), niż wielu absolwentów, "profesjonalistów", którzy nie dość, że nie mają nic ciekawego do powiedzenia, to nawet nie potrafią tego ukryć za pomocą dobrego warsztatu. Oczywiście, nie każdy wyrastał w teatrze, nie każdy ma okazję debiutować w Teatrze Narodowym, pod opieką artystyczną Stanisława Radwana i Barbary Hanickiej, z tak doświadczoną obsadą... Dlatego też prawdziwym sprawdzianem twórczych możliwości Antoniny Grzegorzewskiej bez wątpienia będzie jej kolejny spektakl (miejmy nadzieję, że jest w planach), być może zrealizowany w innym miejscu, z innym zestawem współpracowników, bez "ochronnego parasola"...

Nie mam jednak wątpliwości, że będzie on równie interesującym dziełem. Największą siłą warszawskiej "Ifigenii" jest bowiem, jak już wspomniałem, sam tekst dramatu i oryginalna koncepcja reżyserska - a to najprawdopodobniej oznaki indywidualnego kunsztu reżyserki. Miejmy nadzieję, że będzie jeszcze okazja się z nim skonfrontować.

Paweł Łapiński
Teatralia
23 marca 2009

Teatr Narodowy w Warszawie
Scena im. Jerzego Grzegorzewskiego
Antonina Grzegorzewska
"Ifigenia"
reżyseria: Antonina Grzegorzewska
scenografia: Barbara Hanicka
muzyka: Stanisław Radwan
obsada: Ewa Konstancja Bułhak, Aleksandra Justa, Anna Gryszkówna, Arkadiusz Janiczek, Robert Jarociński, Jacek Mikołajczak, Marcin Przybylski, Jerzy Radziwiłowicz, Anna Ułas, Magdalena Warzecha, gościnnie: Joanna Gryga, Lidia Sadowa, Ewa Szawłowska
premiera: 7 listopada 2008 r.

© "teatralia" internetowy magazyn teatralny 2008 | kontakt: | projekt i administracja strony: | projekt logo:
SITEMAP