Sceniczne wyznania dzieciobójczyni

Co jakiś czas w mediach pojawiają się informacje o pokrzywdzonych dzieciach. Po historię, próbującą wyjaśnić motywację zbrodni, sięgnął również teatr. W najnowszym spektaklu Grzegorza Kempinsky'ego zaprezentowane zostały losy Shirley Jones - dzieciobójczyni, bohaterki dramatu Anny Reynolds i Moiry Buffini.

Widz wysłuchuje opowieści kobiety, która nie usłyszała jeszcze wyroku. Shirley pozornie prowadzi swoją opowieść chaotycznie. Decyduje jednak logika pamięci, do której zakamarków dociera się poprzez skojarzenia, gesty, słowa. Niektóre wydarzenia i obrazy zostają ponownie przywołane. Kilkakrotnie w trakcie opowieści pojawia się wizja dużych, żółtych kwiatów kojarzących się Shirley z dłońmi zadającymi ból (takie kwiaty ojciec Shirley dawał swojej żonie na przeprosiny).

Przedstawiając swe losy, dochodzi do momentu, w którym pojawia się jej syn, Jordan. Mówi o ludziach, chcących odebrać jej dziecko dla jego dobra - lecz któż będzie je kochał bardziej niż matka (?). Potem opowiada o tym, jak zabiła dziecko i próbowała popełnić samobójstwo. Czuła się osaczona, a jednocześnie nie radziła sobie z życiem i odpowiedzialnością za los dwojga ludzi: własny oraz dziecka. Historia jak wiele innych. Kobieta cierpiąca z powodu utraty dziecka, którą dręczą wspomnienia i wyrzuty sumienia. W czasie ostatniego przesłuchania Shirley prosi sąd o karę śmierci. Nie chce pamiętać, nie chce czuć. Finał monodramu odbywa się w trakcie ogłaszania wyroku, w czasie którego sąd uniewinnia ją... Słowa kończące spektakl nie zostają wypowiedziane przez bohaterkę. Ostanie zdanie domyka historię kobiety, a jego treść brzmi następująco: w dniu swojego uniewinnienia Shirley Jones popełniła samobójstwo.

"Jordan"

W monodramie pojawia się kilka wartych zanotowania kwestii. Jedną z nich jest stwierdzenie faktu, że między więźniarkami a strażniczkami nie ma podziału - zarówno jedne, jak i drugie są kobietami. Shirley musi natomiast zmagać się z własnymi upiorami. Inną kwestię stanowi samobójstwo: bohaterka mówi, iż śmierć jej się wymyka - trzeba mieć w sobie wiele uporu, aby doprowadzić do własnego zgonu. Mówi też o obojętności ludzi udających, że nie widzą pokaleczonego ciała kobiety. Znaczące kwestie zostają wplecione w tekst, stanowiąc "punkty zaczepienia" dla uważnego widza. W całym tekście dramatu pojawia się ich jednak zbyt mało.

Oprócz historii Shirley w fabułę wpleciona zostaje baśń, nawiązująca do klasyki braci Grimm. Oto historia pięknej córki młynarza i jej pierworodnego. Młynarz przechwala się przed królem niezwykłymi umiejętnościami córki, która przędzie złoto ze słomy. Król postanawia sprawdzić umiejętności dziewczyny - albo jej się uda i zostanie królową, albo zginie. Z pomocą przychodzi jej mały ludzik, oferujący pomoc w zamian za jej pierworodnego syna - nic nie ma za darmo. Po wykonaniu zadania, znika. Mija czas, a córka młynarza, jako żona króla, rodzi syna. Kiedy dziwny człowieczek zgłasza się po swą nagrodę, królowa tak bardzo płacze, że ten daje jej szansę - ma trzy dni, aby odgadnąć jego imię, inaczej utraci dziecko. Królowa na próżno próbuje rozwikłać zagadkę. Zrozpaczona poddaje się i rankiem trzeciego dnia bierze syna, aby odejść. Nikt nie wie, co się z nimi stało. Baśń zostaje podzielona na trzy części i wpleciona w monolog Shirley. Staje się komentarzem do dziejów bohaterki. Królowa i Shirley tak samo kochały swe dzieci i chciały dla nich jak najlepiej. Finał obu historii będzie niemal identyczny - zabraknie happy endu. Chciałoby się powiedzieć: "to nie bajka"...

"Jordan"

Wiwisekcja duszy dzieciobójczyni Reynolds nie przyczyniłaby się do powstania inspirującego spektaklu, gdyby nie gra aktorki. Ewa Kutynia potrafiła przejść od beznamiętnego opowiadania do krzyku, od śmiechu do łez, od wygłaszania słów po milczenie. Wszystkie zmiany zachowania przenikały się, przechodziły jedna w drugą. W jej sposobie meandrowania pomiędzy stanami emocjonalnymi przejawiały się zachowania osoby wytrąconej z równowagi psychicznej. Przez ruchy i gesty okazywane było doświadczenie zarówno matczynej miłości, jak również zaszczucia oraz paranoicznego strachu. Każde drgnięcie palca, każdy gest zaświadczały o sytuacji emocjonalnej bohaterki. Ten stan psychofizycznej aktywności trwał przez cały spektakl, a gra zaczynała się w momencie zasiadania publiczności w fotelach. Odtwórczyni głównej roli siedziała już bowiem na scenie i nerwowo rozglądała się po widowni.

Po wejściu w przestrzeń Sceny Kameralnej uwagę przykuwały elementy scenografii: dwa duże, białe kwadraty - ekrany, z których jeden umieszczony został na ścianie, a drugi na podłodze. W trakcie spektaklu były one podświetlane, współtworząc atmosferę przedstawienia. Z ascetyczną, zimną w swym wyrazie scenografią Małgorzaty Ptok współgrał kostium aktorki - jeansy i biała koszulka na ramiączkach. Niesamowita prostota przekazu wizualnego.

Temat mordującej swe dziecko/dzieci kobiety istnieje w dramacie niemal od początku teatru. Niemniej jednak Shirley nie przypomina dumnej Medei z tragedii Eurypidesa. Przez swoje postanowienie oraz motywację czynu bardziej przywodzi mi na myśl Beatę - bohaterkę filmu "Plac Zbawiciela". Postać dramatu to Shirley Jones, kobieta, matka, ale i dzieciobójczyni. Nie walczy jednak z żadną z "łatek", lecz z samą sobą, swoją pamięcią oraz historią, którą przedstawia wobec widzów. To staje się kwintesencją monodramu.

Magdalena Czerny
Teatralia Katowice
25 marca 2009

Teatr Śląski w Katowicach
Anna Reynolds, Moira Buffini
"Jordan"
przekład: Ewa Karasińska
reżyseria: Grzegorz Kempinsky
scenografia: Małgorzata Ptok
obsada: Ewa Kutynia
premiera: 21 marca 2009r.

© "teatralia" internetowy magazyn teatralny 2008 | kontakt: | projekt i administracja strony: | projekt logo:
SITEMAP