Moralność nikogo już nie interesuje

Przez niektórych krytyków został okrzyknięty jednym z najzdolniejszych reżyserów młodego pokolenia. Niestety okazało się, że dwa dobre przedstawienia nie robią jeszcze z nikogo wybitnego twórcy. "Portret Doriana Graya" Michała Borczucha powinien przestrzec polską krytykę przed pochopnym wydawaniem sądów i przylepianiem dość zobowiązujących etykietek młodym reżyserom.

Miała być prowokacja i pewnie dlatego premiera odbyła się w TR, który słynie z wystawiania kontrowersyjnych spektakli. Zresztą TR to miejsce artystycznej bohemy lub tych, którzy do tej bohemy chcą gorączkowo przynależeć. Żadnej prowokacji oczywiście nie było. Po raz kolejny zaserwowano widzom okrutnie znajomy świat zdegenerowanych i wypaczonych wartości z tą różnicą, że tym razem posłużono się tekstem Oscara Wilda, uwspółcześnionym wulgaryzmami. Być może dobrą receptą na niedobre przedstawienie jest wzięcie na warsztat klasycznego tekstu, wydobycie z niego kilku aforyzmów i obowiązkowe dołączenie przekleństw. Voila! Gotowe!

Lech Łotocki (Jimie), Katarzyna Warnke (Gladys), Tomasz Tyndyk (Harry), Sebastian Pawlak (Bazyli)
fot. M. Ankiersztejn

Świat Doriana Graya można potraktować jako metaforę zawsze modnej i spragnionej wrażeń "warszawki". Idea nowego hedonizmu przekracza wszelkie granice, żeby zachować albo osiągnąć to, co piękne. Niewinny, niezwykle urodziwy Dorian Gray (Piotr Polak) ulega podszeptom zblazowanego Henry'ego (Tomasz Tyndyk) i zatraca się w coraz gwałtowniej postępującym nihilizmie. Jego bezwstydna młodość, powierzchowne piękno znajdują coraz to nowych admiratorów. Niezwykłość Doriana opiera się na jego wiecznej młodości, urzekającym pięknie, sławie. Borczuch w ten sposób komentuje rzeczywistość celebrytów, gwiazd i gwiazdeczek, które wykorzystują swoje pięć minut. Dorian jest dla nich kimś na kształt przywódcy, guru - oni się starzeją, przemijają, a on wydaje się wieczny. Moralność nikogo już nie interesuje. Ważny jest medialny szum, brak jakichkolwiek zahamowań w realizowaniu swoich pragnień. Skrajny estetyzm Doriana niszczy wszystko, co było w nim dobre.

Bohaterowie są jednowymiarowi, na siłę uwspółcześnieni i wyposażeni w szereg stereotypowych wyobrażeń dotyczących celebrytów, homoseksualizmu, popkultury. To już nie szokuje, nie wywołuje większych emocji. Monolog Doriana, w którym porównuje się do Marilyn Monroe, Kurta Cobaina, Jimiego Hendrixa brzmi śmiesznie i trudno odnaleźć w tym głębszy sens. Środki teatralne, po które sięgnął reżyser trochę się zdezawuowały, nie prowokują do dyskusji czy choćby zastanowienia. Ponowoczesne marzenie o nieśmiertelności, poszukiwaniu piękna zostało zredukowane do poczucia nudy, która wydaje się rządzić postaciami spektaklu. To za mało, żeby próbować pokazać obraz współczesnej socjety.

Marzena Izenberg
Teatralia Warszawa
31 marca 2009

TR Warszawa
Oscar Wilde
"Portret Doriana Graya"
tłumaczenie: Maria Feldmanowa
adaptacja: Michał Borczuch, Szymon Wróblewski
dramaturg: Szymon Wróblewski
reżyseria: Michał Borczuch
scenografia: Anna Maria Kaczmarska
muzyka: Daniel Pigoński
obsada: Piotr Polak, Tomasz Tyndyk, Sebastian Pawlak, Roma Gąsiorowska, Katarzyna Warnke, Lech Łotocki
premiera: 3 marca 2009 r.

© "teatralia" internetowy magazyn teatralny 2008 | kontakt: | projekt i administracja strony: | projekt logo:
SITEMAP