Z krzesła
W życiu każdego człowieka czasem przychodzi taki dzień, że niespodziewanie spadnie z krzesła. Mnie przydarzyło się to całkiem niedawno i trafiło mnie jak grom z jasnego nieba. W przeciwieństwie do obecnego stanu nieba nad Warszawą, w mojej głowie zrobiło się naprawdę jasno. Wszystko za sprawą naszego nowego wortalu teatralnego.
Mój Boże, porywamy się na coś nowego, a zarazem starego, tyle, że teraz nogi mamy z waty, gęsią skórkę i zapał do ciężkiej pracy. Zawsze najtrudniej jest coś zbudować, ale "architektów słowa" w naszych szeregach mamy wielu, czy jak to tam Mickiewicz pisał "cymbalistów". Jak zwał, tak zwał będzie po prostu bosko! Tak sobie nakładamy klocki, jeden na drugi i pomału zbliżamy się do premiery "najcudowniejszego spektaklu świata", jakim jest pisanie o teatrze w gronie teatromaniaków dla amatorów teatralnych desek.
Po wakacyjnym okresie "nicnierobienia", przyszedł czas, by mój granatowy skrzypiący fotel ponownie zaskrzypiał (och, jak ja lubię ten dźwięk, rozlegający się w ciemnym, cichym pokoju). Już myślałem, że to co dobre, kiedyś musi się skończyć. Ale rzadko się zdarza, że po "dobrym" przychodzi (oby, tego sobie i całej redakcji życzę) jeszcze lepsze, albo jak kto woli - lepsiejsze, czy najlepsiejesze, a w przypadku naszych rodzących się Teatraliów - cytując klasyka - "zajebiaszcze". Wkraczając wielkimi krokami w nadchodzący sezon, rozgrzewamy nasze komputerowe klawiatury, magiczne atramentowe pióra, by przelać na białą kartkę to, co w naszej teatralnej duszy gra.
Może trochę idyllicznie podchodzę do sprawy pisania o teatrze, ale uważam, że w każdym przedstawieniu można dostrzec coś, co sprawia, że warto było dany spektakl obejrzeć, ważne jest, by tę chwilę uchwycić. Chciałbym, żeby nasz młody, dopiero co kształtujący się zespół redakcyjny, tak właśnie patrzył na teatr. Nie jak na jakieś wynaturzenie, nie jak na odgrzewany kawałek mięsa, ale by razem z twórcami spektaklu tworzyć poprzez swoje pisanie równie barwne, a czasem przewrotne światy, składające się z pojedynczych słów. Warto sceniczne urzeczywistnienie wyobraźni twórców uzupełnić o własne wyobrażenia. Pisanie nie ma zadania niszczyć, a wyznaczać pewien szlak, na którym spotykają się dwie dyscypliny - "wyobraźnia sceniczna" i "wyobraźnia słowa".
Pamiętam, gdy rok temu zaczynałem pisać o teatrze, chciałem, by moje teksty były jak filmy Krzysztofa Kieślowskiego - by można było coś w nich odnaleźć, by były równie plastyczne, a zarazem żeby można było je czytać w taki sposób, jak spoglądanie przez kamerę, w której użyto klimatycznych filtrów. Raz wychodziło to lepiej, raz gorzej, a czasami to już szkoda gadać. Z nowym portalem powinna narodzić się nowa jakość, pewna oryginalność, by nie było jakiegoś zadufania... bo na to, to szkoda życia. Już trochę bogatszy o pewne teatralne doświadczenie, wkraczam w nowy sezon z nowymi wielkimi nadziejami na lepsze pisanie i lepsze teatralne doznania.
Dominik Ferenc
Teatralia Warszawa
1 października 2008