Kalejdoskop z kameleonem
Desperackie pragnienie odbicia się od dna towarzyszy wielu mieszkańcom prowincjonalnego, irlandzkiego miasteczka, o którym mowa w sztuce Marie Jones. Jednak jest coś, co jak obładowane kamieniami kieszenie, uniemożliwia im wypłynięcie na powierzchnię. Tym czymś są... marzenia.
Lokalna społeczność, statystując w filmie, stara się uszczknąć coś z życia vipów dla siebie a natrafia na mur bezduszności, bezwzględności i ignorancji. Zderzenie to powoduje samobójczą śmierć jednego z mieszkańców miasteczka, który topi się w rzece, uprzednio nakładłszy sobie kamieni do kieszeń. Z jednej strony niszczycielska siła niespełnionych marzeń, powodująca nieprzystawalność do świata i nieumiejętność zgodzenia się z sobą samym, z drugiej, okrutna, pochłaniająca machina showbiznesu. Tu ziemia i krowy, tam ciężarówki kwiatów, gwiazdy i miliony funtów. Pomiędzy jednym i drugim rwąca rzeka, którą ciężko sforsować. Samobójstwo otwiera oczy innym statystom i dla dwojga z nich staje się inspiracją do odnalezienia własnej drogi do spełnienia.
To prosta historia o dość oczywistej wymowie, jednak dobrze opowiedziana. Akcja jest wartka, lekka, zabawna, a tragizm wprowadzony subtelnie, acz przejmująco. Cała plejada świetnie skonstruowanych, charakterystycznych, barwnych postaci - to śmieszy, to wzrusza, to znów zastanawia. Żywy i zróżnicowany język utworu to kolejny niemały atut. Jest jeszcze coś, co sprawia, że sztuki Marie Jones nie można zaliczyć do rangi zwyczajnych opowiastek. Otóż, całość przeznaczona jest jedynie dla dwóch aktorów...
Ale trudno to zauważyć, przynajmniej w spektaklu Krzysztofa Stelmaszyka. Rafał Rutkowski i Maciej Wierzbicki są sami, podczas gdy widz miewa wrażenie, że na scenie jest tłum. Aktorzy w sposób wirtuozerski wcielają się w kolejne postaci, nie pozostawiając ani przez chwilę żadnych wątpliwości, kim są w danej chwili, mimo, że jedyne czym się posługują, charakteryzując bohaterów, to głos, mimika i sposób poruszania się. Nie wspomagają się żadnymi fatałaszkami, peruczkami, drobnymi, ani większymi rekwizytami. Nie znikają ze sceny ani na chwilę. Nieustannie serwują to, co jest istotą aktorstwa, a co w naturze dane jest jeszcze tylko kameleonom.
Na uwagę zasługuje również organizacja przestrzeni w spektaklu. Teren akcji zmienia się jak w kalejdoskopie; odwiedzamy plan filmowy, szatnię, irlandzkie wzgórza, pub, apartament hollywoodzkiej gwiazdy i wiele, wiele innych miejsc, a wszystko to za pomocą... jednej niskiej ławki i paru różnych świateł.
Spektakl dostarcza widzowi wielu wrażeń, uruchamia wyobraźnię, zachwyca pomysłowością i plastycznością przedstawianych obrazów, a także porusza emocjonalnie i intelektualnie w sposób zajmujący i ze wszech miar profesjonalny.
Katarzyna Mazur
Teatralia Częstochowa
3 października 2008
Teatr Montownia w Warszawie
Marie Jones
"Kamienie w kieszeniach"
tłumaczenie: Anna Wołek i Krystyna Podleska
reżyseria: Krzysztof Stelmaszyk
światło: Tomasz Madejski
kostiumy: Wanda Kowalska
muzyka: Jan Duszyński
obsada: Rafał Rutkowski i Maciej Wierzbicki
premiera: 9 listopada 2007r.
Spektakl zaprezentowany w ramach II Międzynarodowego Przeglądu Przedstawień Istotnych "Przez dotyk" w Teatrze im. A. Mickiewicza w Częstochowie.