Janda na linii frontu
Prowokacyjnie. Nie ma co ukrywać, że nie. Już na samym początku, Janda rzuca rękawiczkę: - Gdybyście byli normalną widownią, to byście wyszli. Ale tu nikt nie jest normalny - mówi zaraz na wstępie. I rzeczywiście, nikt nie wychodzi, wszak zaczęło się całkiem zabawnie, jeszcze nie wszyscy czują, jak gorzką jest to podszyte ironią...
- A wy, kim jesteście? - pada pytanie ze sceny. Cisza. Jakieś to kłopotliwe - Tymi, co patrzą z boku, hę? - robi się nieprzyjemnie - Aha, wygodne... - diagnoza pada szybko i pewnie.
Potem jest już dalej cały czas tak samo jak na początku, chwila śmiechu, a potem ten śmiech więźnie w gardle. Chyba głównie dlatego, że co rusz, to uświadamiamy sobie boleśnie, że to, co nas tak bardzo śmieszy, to nic innego, jak ludzkie cierpienie. Zarówno to, o którym opowiada nam Tonka Babić, jak i to, które aktualnie na naszych oczach przeżywa.
Bo ta kobieta po pięćdziesiątce, która miota się w piżamie po eleganckim salonie, która boi się dźwięku telewizora, która opowiada o swoim kochanku, analizuje rzeczywistość i zjadliwie ją komentuje, która zdaje się być pełna autoironii i bywa okrutna jest po prostu ofiarą wojny. Wszystko jedno jakiej, czy bałkańskiej, czy którejkolwiek innej. Przedstawia nam historie, które z powodzeniem można dopasować do większości wojen na świecie. Strach, łzy, nocne wezwania, utrata najbliższych, niepewność jutra, wyrzeczenia, poświęcenia na marne i dramatyczne, desperackie pragnienie - "żeby nie oszaleć i nie strzelić sobie w łeb"1.
Tonka Babić jest jak lustro, w którym odbija się cała koszmarna, wojenna rzeczywistość. Nie trzeba stawać z bronią w ręku na froncie, by doznać całego jej okrucieństwa. W czasie wojny front jest wszędzie - nawet w twoim mieszkaniu, biegnie równo z linią łóżka i linią kuchennego blatu. I czasem nie wiesz, czy łomoczą do drzwi, czy to serce łomocze.
"Ucho, gardło, nóż" jest ważnym tekstem. Bardzo współcześnie i bardzo boleśnie uświadamiającym nam, że wojna po prostu jest zła, że wojna zakłada cywilne ubranie i może dotknąć każdego, również ciebie. I co więcej, odpowiedzialność za nią spada na nas wszystkich po równo.
Do wielu rzeczy można się w spektaklu "przyczepić" - najeżony wulgaryzmami monolog, zbyt intensywnie pachnie prowokacją, nieco jakby przeterminowaną w dodatku, bo zbyt dobrze już znamy frustrację, co się wyraża w przekleństwach. Emocje jakoś uparcie długo trzymają constans, gra Jandy zatacza koło wokół tych samych chwytów, a dwugodzinny monodram z samej definicji wydaje się przydługi. A jednak ten czas mija niepostrzeżenie. Tonka w pewnym stopniu hipnotyzuje, akcja zaś, nie tylko nas nie nuży, ale zaciekawia, śmieszy, momentami wzrusza, a przede wszystkim wwierca się w umysł i duszę. I odbija się echem pytanie: "A wy, kim jesteście?"
Katarzyna Mazur
Teatralia Częstochowa
10 października 2008
1 Fragment wypowiedzi autorki tekstu: "Napisałam tę książkę, kiedy na Bałkanach wybuchła wojna. Żeby nie oszaleć i nie strzelić sobie w łeb."
Teatr Polonia w Warszawie
Vedrana Rudan
"Ucho, gardło, nóż"
przekład: Grzegorz Brzozowicz
reżyseria, adaptacja i wykonanie: Krystyna Janda
scenografia: Magdalena Maciejewska
producent wykonawczy: Marta Bartkowska
premiera: 12 Listopada 2005r.
Spektakl zaprezentowany w ramach II Międzynarodowego Przeglądu Przedstawień Istotnych "Przez dotyk" w Teatrze im. A. Mickiewicza w Częstochowie.