Wszystkie Świnie idą do nieba
Jak opowiedzieć historię, by nie była a) banalna, b) zbyt płytka, c) nudna, ale zarazem dosięgała problematyki, związanej z wyborami etycznymi człowieka? Jakich środków wyrazu użyć, by wciągnąć widza w tę opowieść, ugłaskać go i dać do zrozumienia, że jest lepszy, niż ci, których widzi na scenie, a może wręcz przeciwnie - wgnieść go w ziemię razem z fotelem w iście postdramatycznej manierze? Być może przed podobnym pytaniem stanął reżyser Henryk Adamek, decydując się na wybór tekstu Marji Łado "Bardzo zwyczajna historia".
Tegoroczną, ósmą już edycję Festiwalu Dramaturgii Współczesnej "Rzeczywistość Przedstawiona" w Zabrzu, rozpoczyna spektakl premierowy zabrzańskiego Teatru Nowego. Jak podkreślał dyrektor teatru to sytuacja podwójnie stresująca: po pierwsze spektakl inauguracyjny, a po drugie własna premiera. Dziś, kiedy już jest po wszystkim, a festiwal zapewne rozhula się na dobre, dyrektor Jerzy Makselon oraz sekretarz festiwalu, Beata Dąbrowiecka mogą już odetchnąć z ulgą. Udało się! "Bardzo zwyczajna historia" zaistniała na scenie!
Pierwszym impulsem, który wprawić może w lekkie zadziwienie jest scenografia autorstwa Wojciecha Jankowiaka, który "wybudował" nam na scenie... stodołę z prawdziwego zdarzenia! Są i trzeszczące sztachety, słoma i siano na pierwszym planie, zaś na drugim, górnym, znajduje się gdzieś w głębi, najbardziej realistyczne w świecie drzewo z zieloniutkimi listeczkami (sic!). Gdzież to się uchowało takie przedstawienie?! Jak już jest stodoła to muszą być i zwierzęta - tu kolejna niezwykłość: aktorzy poprzebierani w bajkowe kostiumy zwierzęce, więc zaczynam się zastanawiać, czy nie pomyliłam przedstawień. Nie, nie pomyliłam, tylko powoli wpadam w sieć utartych przekonań, że jak przedstawienie dla dorosłych, to musi być poważne. Zapewne nie tylko ja tak myślałam.
To, co zaprezentowano na scenie Teatru Nowego, nazwałabym jednak bajką dla dorosłych, bajką, która tylko pozornie kończy się happy endem, bo przecież zła nie eliminuje się przez skreślenie jednym szybkim ruchem ręki, ono tam nadal jest trochę mniej widoczne, bo zatuszowane.
Przedstawienie naprawdę opowiada "bardzo zwyczajną historię", którą można streścić do opowieści o losach młodego Alka i Daszy, borykającej się z problemem aborcji dziecka poczętego z Alkiem. Młodzi nie mają wystarczających środków, by założyć rodzinę i wychować dziecko, ale mają siebie i swą młodzieńczą naiwność. Zupełnie inaczej do kwestii dziecka podchodzą rodzice Daszy, dla których aborcja jest tylko formalnością i nie ma się nad czym rozwodzić. Wystarczy dodać do tego, że ojciec dziewczyny pała nienawiścią do ojca Alka, czyli Sąsiada - Pijaka, jego syna też najchętniej nie widywałby w ogóle, nie wspominając o tym, że mógłby zostać jego teściem.
To jedna warstwa przedstawienia, warto przyjrzeć się zatem i tej drugiej, widzianej z perspektywy naszych "mniejszych braci". Galeria zwierząt została nakreślona barwnie i z rozmachem - mamy tu wszechwiedzącego Koguta - egoistę, starą Kobyłę - sceptyczkę, która swoje już przeżyła i niejedno widziała, ciężarną Krowę Bystrą, choć zbyt bystrych min nie robi, memląc źdźbło trawki i klepiąc się po wydętym brzuchu. Dalej jest wszędobylski Pies, trochę infantylny, ale trudno o lepszego przyjaciela oraz na koniec gruba Świnia, której hobby jest jedzenie, bujanie w obłokach i rozmyślanie o tym, co by zrobiła, gdyby miała skrzydła. Zwierzęta są tutaj obserwatorami cywilizowanego świata ludzi. Pod śmiesznie brzmiącymi pytaniami o otaczający świat, w których stawianiu specjalistką jest Świnia, kryje się coś więcej. Może to głos natury, niedowierzający, że człowiek może upaść tak nisko i jest zdolny do wszystkiego, gdy chodzi o pieniądze. Znamienne, moim zdaniem, jest to, iż przedstawienie nieustannie zmusza do wzmożonej koncentracji i ciągłego dokonywania weryfikacji oceny danej postaci. Nie chcę tu streszczać całej fabuły, ale tylko dzięki operowaniu na wybranych przykładach, łatwiej wyjaśnię moje spostrzeżenia. I tak na przykład Pijak, który kradnie ojcu Daszki wódkę, zostaje sklasyfikowany jako czarny charakter, bo okradziony Gospodarz całkiem słusznie przypomina VII przykazanie: nie kradnij. Jednak sytuacja wkrótce się obróci i wtedy Ten Zły, na wieść o planowanym usunięciu dziecka, spłodzonego przez jego syna, przypomni Tym Sprawiedliwym inne przykazanie - V, czyli nie zabijaj. W karuzelę moralną uwikłani są wszyscy bohaterowie przedstawienia, nikt nie jest nieskazitelnie biały, czy czarny. Po śmierci na niebo też nie każdy może liczyć, spokojne mogą być tylko zwierzęta i dzieci. Dzieci - bo być może mają za mało czasu na ziemskim padole, by nagrzeszyć, zaś zwierzęta są paradoksalnie bardziej ludzkie, niż ludzie. Jeżeli w ogóle za przymiotnikiem "ludzki" kryją się jeszcze pozytywne wartości...
Jeśli zaakceptujemy konwencję bajki dla dorosłych, jeśli z równą uwagą przysłuchamy się głosom ludzkim i głosom zwierzęcym, to "Bardzo zwyczajna historia" ze swoimi melodramatycznymi elementami (np. niemal ilustracyjna muzyka, grająca na uczuciach widza) będzie dla nas nietypowym przeżyciem teatralnym. Nie jestem jednak naiwna i wiem, że zdarzą się i tacy, którzy ostentacyjnie stwierdzą: "do tej stodoły nie wchodzę!".
Agnieszka Dziedzic
Teatralia Kraków
21 października 2008
Teatr Nowy w Zabrzu
Marija Łado
"Bardzo zwyczajna historia"
tłumaczenie: Jerzy Czech
reżyseria: Henryk Adamek
scenografia: Wojciech Jankowiak
muzyka: Rafał Smoleń
ruch sceniczny: Renata Spinek
asystent reżysera: Jolanta Niestrój-Malisz
obsada:
Krowa Bystra - Dorota Rusek
Kobyła Siostrzyczka - Jolanta Niestrój - Malisz
Świnia - Amelia Radecka
Pies Zbój - Andrzej Kroczyński Kogut - Marian Kierycz
Gospodarz - Zbigniew Stryj
Gospodyni - Danuta Lewandowska
Dasza - ich córka - Joanna Falkowska
Sąsiad - Wiesław Kańtoch (gościnnie)
Alek - syn sąsiada - Robert Lubawy
premiera: 18 października 2008 r.
VIII Festiwal Dramaturgii Współczesnej "Rzeczywistość Przedstawiona" w Zabrzu