Między piłą a rewolucją

Rewolucja Jana Klaty wychodzi wprost z kartonowego osiedla paryskich slumsów, podporządkowuje sobie rzeczywistość, wzbijając przy tym tumany kurzu, wiór i trocin oraz nie szczędząc naszym uszom ryku pił spalinowych. Personifikacją rewolucji jest aktorka Kinga Preis ubrana w czerwoną sukienkę i czerwoną czapkę frygijską, stylizowana na postać ze słynnego obrazu Eugene Delacroix - "Wolność wiodąca lud na barykady". Z tą różnicą, że Wolność/ Rewolucja Klaty szybko zamieni bębenek, na którym wygrywa melodię rewolucjonistom na - gilotynę.

Przedstawienie opiera się na dramacie Stanisławy Przybyszewskiej z 1929 roku, która w swej twórczości sporo miejsca poświęciła sylwetkom ludzi z czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej, skupiając się szczególnie na relacjach, jakie łączyły Maksymiliana Robespierre'a i Camille'a Desmoulins'a. Motyw przyjaźni męskiej i miłości homoseksualnej wykorzystał również Jan Klata, stwarzając tym samym nieco inna perspektywę patrzenia na rewolucję, już nie jako twór czysto polityczny, wyhodowany w niemalże laboratoryjnych warunkach, pokryty odpowiednią warstwą patyny. To, co zobaczyłam na scenie przypomina rozgrywki rozkapryszonych chłopczyków, zbyt dumnych, by odpuścić i za słabych, by znieść nieuchronną porażkę.

Kluczem, otwierającym drzwi do przedstawienia, jest niewątpliwie komizm, niejednokrotnie wynikający z uprawiania przez reżysera swoistej żonglerki wytworami pop kultury. Dla przykładu przywołam tu chociażby scenę, kiedy zniewieściały poeta Camille Desmoulins (Bartosz Porczyk), zdaje sobie sprawę, że jest zaledwie narzędziem w rękach Dantona (Wiesław Cichy) i Robespierre'a (Marcin Czarnik); krzywda i rozżalenie, odmalowane na twarzy Desmoulins'a w polaczeniu z popularną piosenką "Do you really want to hurt me", tworzą mieszankę, porażającą wręcz humorem. Niewątpliwe uzyskanie tak silnego efektu jest nie tylko zasługą scenariusza, ale przede wszystkim genialnej kreacji aktorskiej Bartosza Porczyka, posługującego się całym bukietem gestów, geścików, min i minek, przypisywanych z reguły kobietom.

Sprawa Dantona TEATR POLSKI Wrocław

"Sprawa Dantona"
fot. B. Maz

Warto także zwrócić uwagę na szczególne walory dźwiękowe, tworzące niejednorodną mieszaninę, zbudowaną z elementów, pochodzących ze skrajnych stref muzycznych - od epizodu baletowego, przez "Marsyliankę" po szlagier "Children of the revolution". Pomimo eklektyzmu całość brzmi świetnie, zaś nawiązania do wzorów kultury popularnej są na tyle silne, że trudno im się oprzeć i nie przyłączyć do wspólnej "zabawy" w rewolucję.

Pytanie, które najbardziej nachalnie ciśnie się na usta, brzmi: po co ten cały cyrk, czemu ma służyć? Męskie gierki, rubaszne żarciki, oddawanie się przyjemnościom cielesnym - główne zajęcia bohaterów, bawią i wciągają widza, ale czy przypadkiem nie za bardzo zamazują ostrość widzenia? Wystarczy przyjrzeć się przywódcom opozycyjnych obozów - frywolnemu Dantonowi i nieporadnemu Robespierre'owi, by poddać w wątpliwość wagę, czy też wyjątkowość tej rewolucji. Czy nie jest przypadkiem tak, że po odrzuceniu peruki z głowy Dantona, zrzuceniu koszuli z żabotem i wytwornego płaszcza, ujrzymy któregoś ze współczesnych polityków z komórką w ręce i laptopem w pogotowiu. Gierki polityczne trwają niezmiennie, tu żadna rewolucja nie waży się zaglądać.

Może zatem Jan Klata ma rację i czyniąc śmiech, punktem wyjścia do poważnej dyskusji o rewolucji, tudzież jej braku lub niemożności, odnajduje właściwą metodę badawczą. Jeśli to rzeczywiście miała być metoda, a nie nadinterpretacja piszącej ten tekst.

"Sprawa Dantona" Klaty to nie jedyna inscenizacja tekstu Przybyszewskiej w ramach krakowskiego festiwalu Genius Loci. O ile spektakl w reżyserii Pawła Łysaka z Teatru Polskiego w Bydgoszczy stawiał na aktywne współuczestnictwo widza, wpędzonego w sam środek rewolucyjnej zawieruchy, o tyle u Klaty zostaje klasyczny układ widz - aktor, z wyraźnym podziałem na obserwującego i przedstawiającego. Przyjęcie określonej konwencji z całym zapleczem tj. kostiumem, rekwizytem etc. oraz rozliczne chwyty farsowe, to żadne novum, które mogłoby zaskoczyć, czy powalić na kolana. Gdyby jednak ktoś kazał mi wytypować wersję, która zrobiła na mnie większe wrażenie, bez wątpienia będzie to inscenizacja Jana Klaty. Może zadziałała magia ryczących pił?

Agnieszka Dziedzic
Teatralia Kraków
30 października 2008

Teatr Polski we Wrocławiu, Scena na Świebodzkim
Stanisława Przybyszewska
"Sprawa Dantona"
opracowanie tekstu, reżyseria, sample i skrecze mentalne: Jan Klata
opracowanie tekstu, dramaturgia: Sebastian Majewski
scenografia: Mirek Kaczmarek
ruchy sceniczne: Maćko Prusak
reżyseria światła: Justyna Łagowska
koordynator projektu: Hanna Frankowska
obsada:
Eleonore (Marianna): Kinga Preis
Louise Danton: Anna Ilczuk
Lucile Desmoulins: Katarzyna Strączek
Robespierre: Marcin Czernik
Danton: Wiesław Cichy
Saint-Just: Wojciech Ziemiański
Desmoulins: Bartosz Porczyk
Delacroix: Andrzej Wilk
Westermann: Tadeusz Szymkow
Philippeaux : Edwin Petrykat
Fouquier: Zdzisław Kuźniar (gościnnie) / Marian Czerski
Billaud: Mirosław Haniszewski
Legendre: Rafał Kronenberger
Fouche: Michał Opaliński
Angielski Agent: Michał Mrozek
premiera: 29 marca 2008r.
Festiwal Genius Loci, Łaźnia Nowa Kraków, 24-29 października 2008 r.

© "teatralia" internetowy magazyn teatralny 2008 | kontakt: | projekt i administracja strony: | projekt logo:
SITEMAP