" ... a z sukni posypały się liście... "

Miniony sezon Lubuski Teatr w Zielonej Górze zainaugurował wyjątkowym wydarzeniem - parabolicznym dramatem April de Angelis "Stworzenia sceniczne". Teatr został ukazany tu jako siedlisko zła i wylęgarnia grzechu - w tej przestrzeni rozegrano pięć równorzędnych historii. Zdarzyły się naprawdę, a wszystkie postaci faktycznie istniały - grały w teatrze Globe i kochały, zyskując sławę.

Pomijając fakt, jak znakomity jest sam tekst - wskazuje bowiem na uniwersalny problem - oczekiwania widza spełnia również, utrzymany w klimacie elżbietańskiej Anglii, cały spektakl. Poruszana tematyka aż nadto przypomina dzisiejsze dylematy: zabójczy wyścig szczurów, który oślepia nawet bliskich sobie ludzi, finalnie powodując ich oddalenie od siebie i od moralności w ogóle. Ten ślepy pęd za pieniędzmi i pozycją nie kończy się zazwyczaj niczym konstruktywnym, gdyż jego siłą napędową nie są prawdziwe wartości. Wszystkie postaci przeżywają tu swoje wzloty i upadki. Na dyskretnie zasugerowane pytanie: czy lepiej żyć krótko, acz w sławie, czy prowadzić żywot długi, ale w cieniu, bohaterki dają aż zbyt klarowną odpowiedź, choć nie wprost. Owa szaleńcza gonitwa nie wiadomo za czym sprawia, że w ferworze chciwości depcze się najbliższych, wartości i zapomina o wzniosłych ideach. A czasem warto zwyczajnie przystanąć, zadając sobie kilka podstawowych pytań.

Obserwujemy rozgrywający się w teatralnym środowisku, subtelnie zarysowany dramat. Przedstawieniu nadano kompozycję ramową: rozpoczyna się ono i kończy przywołaniem tytułu. "Stworzeniami scenicznymi" nazywano początkowo walczące niedźwiedzie, a nieco później pierwsze grające w teatrze kobiety. W którymś momencie uświadomiono sobie bowiem, że nie ma żadnej różnicy pomiędzy nimi: "Myśleli o was, jak o zwierzętach" - przypomni aktorka ze sceny. Ta zamknięta kompozycja sztuki wyzwala myśl, że niezależnie od tego, co dzieje się w tak zwanym międzyczasie i tak wraca się do punktu wyjścia. To jak błędne koło - życie, w którym toczy się człowiek...

Niesamowity jest ów bijący ze sceny potencjał aktorski, który urzeka i czaruje. Zmysły mami również scenografia: rozpięte w wielu miejscach pajęczyny, blask starych świec i intymne światło sprawiają, że niemal czuje się zapach teatru elżbietańskiego. Świetne kreacje aktorskie wtajemniczają widza w klimat, jaki panuje w teatrze od strony kulis.

Gromkie oklaski należą się przede wszystkim Elżbiecie Donimirskiej - to jej kolejna świetna i charakterystyczna rola. Aktorka potrafi tak wiarygodnie zbudować postać, że wierzy się w całą jej historię. Niezwykle interesująca jest jej twarz, która nie daje się do końca - zbyt łatwo - odczytać. Zapewnia to aktorce niesamowite możliwości, które ta zdaje się w pełni wykorzystywać. Postać Pani Betterton - starzejąca się z każdą rolą, ale nie wiekiem - jest niezwykła. Uwypuklenie historii poczciwej kobiety, której sensem życia stał się teatr, porusza. Każde przeżycie odtwarzanej postaci traktowała jak własne doświadczenie. Kończąc swą kwestię słowami Lady Makbeth, Pani Betterton zasugerowała początki swojego obłąkania. W tej roli Donimirska dominuje na tle innych aktorek - jest najbardziej dramatyczna a zarazem najprawdziwsza. Ze świadomie zbudowanym wzruszeniem i epatując autentyzmem, przekonuje, aż nadto uświadamiając trudne i często niewygodne prawdy.

Stworzenia sceniczne LUBUSKI TEATR Zielona Góra

"Stworzenia sceniczne"

Wyrazy uznania należą się również Annie Zdanowicz odtwarzającej postać Pani Farley - słynnej niegdyś aktorki, która zdecydowała się urodzić dziecko jednego z wielu kochanków. Słynęła z oddawania się licznym - można było zrobić z nią dosłownie wszystko, za niewielką cenę. W zamian oczekiwała opowieści z teatru od jego bywalców. Stał się on bowiem jej najsilniejszym uzależnieniem. Bardzo ważne znaczenie ma tu metamorfoza tej postaci. Z religijnej kobiety, która w zastępstwie zmarłego ojca-kaznodziei snuje opowieści o Bogu i dobrym życiu, niepostrzeżenie zmienia się w bezwzględną dziwkę, gotową poświęcić absolutnie wszystko i każdego, by osiągnąć swój cel. Wyzwala początkowo sympatię, potem pogardę, nienawiść, aż po czystą litość. To dla aktorki prawdziwe wyzwanie - zawładnąć emocjami widzów niejednoznaczną postacią i swobodnie nimi żonglować.

Charakterystyczna jest również rola Karoliny Honchery (Nell Gwyn) - pierwszej oficjalnej kochanki samego króla, który wypatrzył ją właśnie w teatrze i dla której - jako pierwszej - postawił pałac. Jedyną odwzajemnioną miłością Nell był teatr, choć trafiła do niego przypadkowo i prosto z ulicy. Nieokrzesana, prymitywna pasterka bez żadnych manier, gdy tymczasem "teatr musi zachować pewne standardy". Aktorki same siebie nazywały damami, choć często bliżej im było do dam do towarzystwa...

Inna niż wszystkie jest scena tańca wiedźm - aktorek. Uwidacznia namiastkę szczęścia w cierpieniu, gdy zjednoczone w tańcu nienawiści kobiety zapominają o wzajemnych urazach. Ich ciała splatają się w kocich ruchach - delikatnie i cicho - choć wirują w tańcu. Dopiero łączący kobiety dramat jest w stanie przypomnieć im o jednoczącym je człowieczeństwie. Na tę jedną chwilę znikają wszelkie pretensje, ustaje rywalizacja, cichną złośliwości. Są tylko piękne kobiety spojone w dziwnym, szamańskim tańcu.

Walorem tego przedstawienia jest także treść merytoryczna. Każdorazowo zaprasza bowiem do kontemplacji, do głębszej analizy siebie, świata i bliskich. Czy wartości wyrzucono do kubła nieczystości? Czy życie rzeczywiście jest burzą, z którą nie sposób się siłować? Warto zwrócić uwagę jak mocno wybrzmiewa przesłanie: "jesteś aktorką, a nie dziwką", które można łatwo sparafrazować: "jesteś kobietą... ". Wyjątkowy sens zyskuje w kontekście tej sztuki aforyzm Szekspira ukazujący człowieka jako aktora na scenie życia. Motyw ten każdego z osobna sytuuje w roli, której nikt nigdy nie pozna do końca. Wrzucony w świat musi zmierzyć się z nieznanym i niewidzialnym wrogiem - to jak wielka improwizacja. Życie - niczym nawałnica - wciąż zaskakuje; nie pozwala przyzwyczaić się do aktualnej roli, bo zaraz pojawia się następna, którą niespodziewanie i priorytetowo przychodzi odegrać. Jaki świat - taki teatr... We współczesnym teatrze wiele rzeczy zaskakuje: dzięki nowoczesnym kosmetykom nie widać już ścieżek, jakie niegdyś żłobiły łzy na twarzy aktorek, nie kapią też już świece (dzięki związanemu woskowi), a profesjonalne pajęczyny są najczęściej do kupienia w sprayu.

Interpretacja "Stworzeń scenicznych", z naciskiem na tytułowe zwierzęta, to odwieczna gonitwa ku materialnym dobrom i dające się zauważyć zmiany, jakie następują w człowieku, który nagle wkracza w nieznane sobie środowisko. Zwłaszcza, jeśli jest to zepsute otoczenie wiele o sztuce mówiące, gdzie faktycznie Sztuka gra najmniejszą z ról.

Szczególny klimat osiągnięto dzięki muzyce - spaja ona poszczególne elementy w znakomitą całość, budując przy tym niezwykłą atmosferę. Jej autorem jest Damian Neogenn Lindner, który ze szczególną dbałością kompiluje utwory, zawsze osiągając niewiarygodne rezultaty. Tworzona przez niego muzyka przeszywa, stanowiąc jeden z atutów spektakli, a nie jedynie wątle zarysowane tło. W spektaklu wyraźnie słychać fragmentarycznie zmodyfikowanego Vivaldiego, motywy celtyckie, jak również zróżnicowane instrumenty smyczkowe, a nade wszystko dominantę szkockiej kobzy.

Są i wspaniałe kostiumy autorstwa Elżbiety Terlikowskiej - misterne i bajeczne suknie, jak i równorzędne kobiece role, z których każda na równi istotna. Choć opowieść osnuta jest wokół zamierzchłych czasów, niewiarygodnie oddaje klimat tych współczesnych. "Stworzenia sceniczne" to wzruszający spektakl, który skłania do refleksji. Każdego.

Katarzyna Czechowska
Teatralia Wrocław
14 sierpnia 2009

Lubuski Teatr w Zielonej Górze
April de Angelis
"Stworzenia sceniczne"
("Playhouse Creatures")
przekład: Hanna Szczerkowska
reżyseria: Robert Czechowski
scenografia i kostiumy: Elżbieta Terlikowska
muzyka: Damian Neogenn Lindner
obsada: Marta Artymiak (Pani Marshall), Elżbieta Donimirska (Pani Betterton), Karolina Honchera (Nell Gwyn), Elżbieta Lisowska-Kopeć (Doll Common), Anna Zdanowicz (Pani Farley)
czas trwania: 100 minut (bez przerwy)
premiera: 15 listopada 2008 r.

© "teatralia" internetowy magazyn teatralny 2008 | kontakt: | projekt i administracja strony: | projekt logo:
SITEMAP