"Elektra", czyli Big Brother

"Elektra" w reż. Natalii Korczakowskiej to spektakl, który nie pozwala myślom "wybiec" poza teatr. Warunkuje to m.in. fakt, że wszystko jest kontrolowane: nad przebiegiem akcji czuwają wszechobecni ochroniarze (pilnujący równocześnie bezpieczeństwa widowni). Druga z przyczyn - spektakl fascynuje w taki sposób, że nie pozwala oderwać wzroku od sceny.

Akcja "Elektry" rozgrywa się w całej przestrzeni dużej sceny Teatru Jeleniogórskiego. Wykorzystane są balkony, a nawet przestrzeń wokół widowni na parterze. Fabuła przerywana jest wejściami ochroniarzy, pełniącymi tu rolę chóru. Na scenie ustawiona jest gigantyczna scenografia - wielkie ściany, które dzielą scenę na pół: za nimi umieszczone jest łóżko, a to, co dzieje się po drugiej stronie widzimy w lustrze, umieszczonym pod odpowiednim kątem nad sceną.

Całość ma kostium wielkiego pozoru: ochroniarze poprawiają bohaterom makijaż, aktorzy wychodzą z ról -przebierają się, piją herbatę za półprzezroczystą ścianą i prowadzą prywatne rozmowy. Wydaje się, że ten spektakl to show, przygotowany dla mało wymagających widzów - coś na kształt Wielkiego Brata, który jednak karmi się prawdziwą tragedią ludzką. W dzisiejszej telewizji największą oglądalność mają przecież ludzkie dramaty, najlepiej filmowane na żywo. Antyczna historia rodziny Elektry (Iwona Lach) jest tu najmniej istotna - ważniejsza jest scenografia, wygląd aktorów przed kamerą oraz prowadzący, którzy robią wokół siebie najwięcej szumu (jak kapryśna Klitajmestra, czyli świetna w tej roli Lidia Schneider, która swoje pretensje zgłasza z balkonu, mówiąc do mikrofonu). Krzyk tytułowej postaci jest krzykiem niemym, szaleństwo jej brata (Piotr Żurawski) nie szokuje, a zabójstwo ich ojca (Piotr Konieczyński) to tylko widowiskowy pokaz możliwości teatru oraz sprawności aktorów - brawurowa gonitwa na balkonie mogła przecież zakończyć się tragicznie dla jej uczestników.

Elektra TEATR IM. C. K. NORWIDA Jelenia Góra

"Elektra"

Widz może czuć się częścią tego misternego widowiska, ponieważ siedzi w środku zamkniętego (bądź co bądź) pomieszczenia, wokół niego chodzą ochroniarze oraz biegają aktorzy. Natomiast "Elektrę" można również postrzegać jako show, tworzony ad hoc na podstawie przeczytanej w jednej z codziennych gazet tragicznej historii kobiety, która wraz z bratem pomściła śmierć ojca. Trzeba dodać, że wszystko jest filmowane - na wielkim ekranie, który jest jednocześnie ścianą, widzimy to, co nagrywa kamera. Kamerzysta jest cały czas obecny na scenie. Sekwencje kręcone "na żywo" przerywane są długimi ujęciami oczu starszego człowieka - symbol Boga? Wielkiego Brata? Władzy? Na to pytanie musimy odpowiedzieć sobie sami.

Publiczność ma za zadanie we własnych przemyśleniach rozstrzygnąć, czy czuje się częścią świata kreowanego przez kogoś, kto sprawuje kontrolę nad wszystkimi wydarzeniami, czy też jest tylko widzem: stoi raczej z boku, a na codzienne "wydarzenia, które wstrząsają światem" patrzy jakby "przez szybę"? "Elektra" stanowi tu wielką metaforę naszego kraju, Europy, ale i całego dzisiejszego świata, w którym ludzkie dramaty są najlepszą pożywką dla mediów.

Ponadto każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu odczuwa wszechobecną już właściwie kontrolę, jaką sprawuje nad ludźmi przede wszystkim telewizja. Tam w większości przypadków nie liczy się treść, ale forma, w jakiej informacja zostanie widzowi podana, a wśród programów rządzą przecież telenowele oraz wszelkiego rodzaju show. I nawet, jeśli nie zawsze czujemy się częścią oglądanej rzeczywistości, to jednak pewnego rodzaju przyjemność sprawia nam patrzenie na nią.

To, co widzimy, budzi w nas grozę, a jednocześnie ciekawość. Twórcy tego typu programów doskonalą swoje umiejętności w taki sposób, żeby to, co działo się na ekranie było wciągające - tym samym tropem poszła reżyserka spektaklu, która zamiast skupić się na samej tragedii, zwróciła przede wszystkim na sceniczną oprawę historii, cały czas mieszcząc przy tym w teatralnej konwencji. "Elektra" stawia nas przed problemem: czy mamy kontrolę nad swoim życiem, czy jesteśmy jedynie wykonawcami jakiegoś z góry określonego scenariusza?

Joanna Marcinkowska
Teatralia Zielona Góra
3 stycznia 2009

Teatr Jeleniogórski im. C. K. Norwida w Jeleniej Górze
Eurypides
"Elektra"
przekład: Roman Szydłowski i Witold Wirpsza
dramaturgia: Tomasz Śpiewak
reżyseria i opracowanie muzyczne: Natalia Korczakowska
asystent reżysera: Jarosław Dziedzic
scenografia i kostiumy: Anna Met
zdjęcia i światło: Prot Jarnuszkiewicz
operator kamery: Marcin Laskowski
obsada: Lidia Schneider, Iwona Lach, Anna Ludwicka, Robert Mania, Piotr Konieczyński, Andrzej Kępiński, Bogusław Siwko, Jarosław Dziedzic, Piotr Żurawski, Irmina Babińska (gościnnie), Anna Paruszyńska (gościnnie)
premiera: 16 lutego 2008 r.

© "teatralia" internetowy magazyn teatralny 2008 | kontakt: | projekt i administracja strony: | projekt logo:
SITEMAP