Tchnienie grozy, czyli igraszka sceniczna
Grigori Lifanov inspirowany mistrzem prozy psychologicznej - Fiodorem Dostojewskim zafundował nam bystrą groteskę o życiu. Przyzwyczajeni do głębokiej i poważnej twórczości rosyjskiego pisarza, w "Boboku" odnajdujemy ironię na granicy fantazji. Spektakl, mający swą premierę niemalże rok wstecz, stale przyciąga nowych widzów.
Malarnia to wyjątkowa scena Teatru Polskiego w Poznaniu, nie oddziela bowiem widowni, tylko razem z nią tworzy spójną całość. Efekt jest spotęgowany zwłaszcza, gdy siedzi się w pierwszym rzędzie, a każdy kolejny, niczym na stadionie, jest znacznie wyżej nad poprzednim. Wchodząc, zanurzaliśmy się w półmrok, w oczy rzucił się śpiący mężczyzna oparty o stół.
Elektryzujący Łukasz Chrzuszcz jako Iwan Iwanowicz, niczym gladiator w amfiteatrze, grał dla nas swoje wielkie show na życie i nie-życie. Przez następną godzinę hipnotyzował widownię swoją ekspresyjną grą, a kroku nie ustępowali mu Sebastian Cybulski jako sobowtór i Jakub Papuga jako portret. Choć bezapelacyjnie błyszczał Chrzuszcz. Mroczna sceneria, pokój literata Iwanowicza, a raczej nora pełna karaluchów, w której tworzył swoje felietony i opowiadania. Niedoceniony, może niesłusznie? Twórczość bez aplauzu, czasem tak potrzebnego artyście, i wena, a chwilami jej brak.
Można było zagubić się między światem realistycznym a fantastycznym. "Bobok" to istna fantasmagoria. Realizm pomieszany z surrealizmem. Klimatyczna muzyka stworzona przez Ivana Prosetsky świetnie współgra z choreografią Marty Szumieł. Dzięki nim razem z Iiteratem balansujemy między tym, co prawdziwe, a tym, co podpada pod schizofrenię. Wchodzimy w rewir ludzkiej duszy i poznajemy trzy osoby w jednym umyśle: literata, sobowtóra i ożywiony portret. Gdzie właściwie mieści się granica normalności? Ucieczka w głąb siebie może być zaskakująca. "Idźcie popatrzeć na to chorobliwe, bliskie obłędu indywiduum" - napaskudzić błotem i zrobić z kogoś wariata każdy ironista potrafi. Iwanowicz już się tym nie przejmował.
Alegoryczny spektakl odbiega nieco od opowiadania Dostojewskiego, gdzie na cmentarzu umarli rozprawiają o życiu. Zabrakło pomysłu na tę cmentarną scenerię, a może taka była intencja autora? Godzinną euforię zapewnił Łukasz Chrzuszcz, słusznie nagradzany wieloma nagrodami. Świetnie wypada zarówno w roli Szatana, jak i poczciwego literata. Bobok, Bobok, Bobok. Co to właściwie jest? Możemy pokusić się o stworzenie własnej definicji, do czego niewątpliwie pobudza widowisko i skonfrontować z opinią jednego z aktorów - Sebastiana Cybulskiego.: "Bobok jest tym, co nam przeszkadza w najmniej odpowiednim momencie, jest również naszym nieskupieniem się, tym co rozprasza, tym co sobie wyobrazimy... Poza tym, jest tym, co nas przeraża... Albo tym, co byśmy chcieli zobaczyć...".
Lifanov zgrabnie i w wysublimowanym stylu przenosi krótkie, niesamowite opowiadanie na deski teatru. Napawajmy się więc niepowtarzalnym stylem rosyjskim i nie dziwmy się Iwanowi Iwanowiczowi, bo jak sam mówi: "Wszystkiemu się dziwić, jest oczywiście głupotą, niczemu się zaś nie dziwić, jest znacznie ładniej i nie wiadomo czemu, uważa się, że to dobry ton. Ale chyba w istocie tak nie jest. Moim zdaniem - nie dziwić się niczemu jest znacznie głupiej, niż dziwić się wszystkiemu. No i, poza tym, niczemu się nie dziwić - to prawie to samo, co niczego nie szanować. Zresztą głupi człowiek w ogóle nie potrafi niczego szanować."
Patrycja Kowalczyk
Teatralia Poznań
24 stycznia 2009
Teatr Polski w Poznaniu
Fiodor Dostojewski
"Bobok"
przekład: Maria Leśniewska
reżyseria: Grigori Lifanov
scenografia: Anna Tomczyńska
muzyka: Ivan Prosetsky
choreografia: Marta Szumieł
obsada: Łukasz Chrzuszcz - Iwan Iwanowicz
Sebastian Cybulski - Siemion Ardalionowicz
Jakub Papuga - Portret
premiera: 9 lutego 2008 r.