Osobowość z chrypką w tle
Na jakiegokolwiek odbiorcę szeroko pojętej kultury by nie natrafić, każdy z nich Ewę Szykulską dobrze zna - czy to miłośnik teatru, filmu, entuzjasta kabaretu czy popularnych obecnie seriali telewizyjnych... Obchodząca 60. urodziny artystka, dzięki swojej meandrycznej nieco i nietuzinkowej zarazem drodze twórczej, od wielu lat uświetnia firmament gwiazd aktorstwa polskiego.
Pamiętam, że kilka lat temu, kiedy w telewizji emitowano produkcje biorące udział w konkursie na najlepszy film niezależny w ramach gdyńskiego festiwalu, pomyślałam sobie, że "Dotknij mnie" to wielki come back Ewy Szykulskiej na polską scenę filmową. I choć kciuki trzymałam za "Siedem przystanków na drodze do raju" Ryszarda Nyczki, przyznać trzeba, że kreacja stworzona przez aktorkę w zwycięskim projekcie Ewy Stankiewicz i Anny Jadowskiej zrobiła naprawdę piorunujące wrażenie. Weryfikacji uległo także mniemanie o rzekomym powrocie Szykulskiej w kuluary świata filmu.
My, widzowie mamy w zwyczaju etykietować aktorów epitetami: znany, nieznany, pierwszoplanowy, drugoplanowy, epizodyczny, etc. Z systematyką w przypadku Ewy Szykulskiej jest ten problem, że jej kariera aktorska zahacza o wszystkie wymienione progi, i kiedy przechodzi w fazę wyciszenia, odbiorca zapomina, że ma do czynienia z osobowością, która już od 43 lat aktywnie uczestniczy w różnorodnych przedsięwzięciach artystycznych.
Na scenie teatralnej swoje pierwsze kroki stawiała jako Małgorzata w spektaklu "Gulgutiera" Marii Czanerle, wyreżyserowanego przez Józefa Szajnę, mającego swą premię w Teatrze Studio 18 marca 1973 roku. Nazywając Szajnę wizjonerem, współpracę z nim aktorka wspomina w wielu wywiadach jako niezwykle owocną. Prócz doskonalenia warsztatu aktorskiego umożliwiła ona również, w ramach spektaklów wyjazdowych, liczne podróże za granicę, które przecież w peerelowskiej rzeczywistości nie należały do codzienności.
Za dyrektury Witolda Fillera Szykulska była czołową aktorką Teatru Syrena. Gościnnie udzielała się na deskach Teatru Na Woli (1982), Rozmaitości (1987), Starej Prochowni (1991) w Warszawie, a także w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu (1995, 1999), Scenie Na Piętrze w Poznaniu (1995, 1999), Ochoty w Warszawie (2002). W Teatrze Telewizji zostały utrwalone jej niezapomniane role m.in. Marianny w "Świętoszku" Moliera (reż. Zygmunt Hübner), Betty w "Karierze Artura Ui" Bertolda Brechta (reż. Jerzy Gruza), Wandy we "Wszyscy zostali napadnięci" Ireneusza Iredyńskiego (reż. Zbigniew Rebzda), Pani Vaugham w "Mrocznych zaułkach na kępie Kimballa" Joan Aiken (reż. Barbary Sass) czy Anny w "Ustach Micka Jaggera" Domana Nowakowskiego (reż. Michał Kwieciński).
Sporym zaskoczeniem dla miłośników jej twórczości był wystawiony w 2007 roku w Teatrze Wytwórnia monodramat, zatytułowany "Zamarznięta". Jego reżyser, Paweł Sala, tworząc scenariusz złożony z kalejdoskopu zasłyszanych opowieści, stał się jednocześnie autorem rozpaczliwej historii kobiety wykolejonej egzystencjalnie, która przed śmiercią dokonuje swoistego rozrachunku, życiowego podsumowania. Konfesja ta w wykonaniu Szykulskiej nie tylko poraziła widzów autentyzmem i, by użyć tu poetyki malarskiej, "niemym krzykiem", spowodowała także spore zamieszanie w światku krytyki teatralnej.
Dookreślając własny profil twórczy, aktorka stwierdziła w jednym z wywiadów, że jest osobą, u której w zachowaniu przed kamerą jest coś z udawania, udawania pojmowanego nie w kategorii gry, lecz tymczasowego zapomnienia, zatraty świadomości, że jej szklane oko w ogóle nie istnieje. "Nie myślę wtedy o estetyce - mówi Szykulska - O tym jak wyglądam. Jest wielu aktorów, którzy o tym myślą. Ja nie. Bo jestem od brudów. Tak jest. Od ułomności". Wyrazistym tego przykładem są jej role bohaterek nieułożonych życiowo, zagubionych, pokaleczonych, jak we wspomnianym "Dotknij mnie" (2003) czy "Teraz ja" (2004).
Skądinąd programowy naturalizm, jeśli można tak eliptycznie ująć tę postawę, to nie jedyna twarz artystki. Entuzjaści kinematografii polskiej spod znaku uśmiechniętej maski dobrze wiedzą, jaki jest jej rewers. Szykulska była i jest do tej pory stałym bywalcem planów filmowych twórców znakomitych komedii, w tym sfeminizowanej futurologii "Seksmisji" i dwóch części sensacyjno-gangsterskiego "Vabanku" Juliusza Machulskiego, oraz "Hydrozagadce" Andrzeja Kondratiuka, czy doprowadzających do łez "Dziewczyn do wzięcia" Janusza Kondratiuka. Do niedawna razem z Markiem Siudymem tworzyła małżeński duet w cieszącym się dużą popularnością serialu "Sąsiedzi", stanowiącym kontynuację emitowanych wcześniej "Lokatorów".
Za swoje dokonania odtwórczyni roli Judyty z "Kamiennych tablic" otrzymała nagrodę Ministra Kultury i Sztuki II stopnia za wybitne kreacje filmowe i teatralne, Srebrny Krzyż Zasługi, "Kryształowy Granat" dla najlepszej aktorki komediowej na VIII Festiwalu Filmów Komediowych w Lubomierzu oraz "Wielki Ukłon" - nagrodę honorową na zielonogórskim festiwalu kina aktorskiego Quest Europe w 2008 roku. Choć sama mówi o sobie, że "babą ze szczytów" nie jest, nie raz preferowaną przez siebie mozolną artystyczną wspinaczkę ukoronowała sukcesem. Dlatego też ów dobroduszny, zabarwiony nutą ironii dystans do własnej osoby, z drugiej strony zaś niesamowite zaangażowanie, wpisany w odgrywane role autentyzm, sygnowany chropowacizną głosu - to znaki rozpoznawcze przeżywającej swój jubileusz aktorki. Cóż więcej pozostaje: Vivat!
Anna Kołodziejska
Teatralia Śląsk
11 września 2009
Bibliografia:
1. Trzeba ciągle tresować wyobraźnię, A. Michalak, "Dziennik. Polska. Europa. Świat - Kultura" 2007, z dnia 19 listopada.
2. Umiem powiedzieć: nie, J. Polanowska, "Przegląd Tygodniowy" 1999, nr 5.
3. Słownik biograficzny teatru polskiego, t. 2: 1900-1980, wyd. PWN, Warszawa 1994.
4. http://www.superfakty.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=1099&Itemid=68 [zamieszczono tu wywiad z aktorką pochodzący z "Dziennika Bałtyckiego"]
60. urodziny Ewy Szykulskiej.