Katastrofizm stosowany
Wariat, wizjoner, narkoman, człowiek teatru, psycholog, eksperymentator, fotograf, pisarz, dramaturg, malarz, filozof - jeden z wciąż najbardziej intrygujących polskich artystów. Fascynuje nie tylko ludzi teatru, ale też humanistów, którzy widzą w nim niesamowitego człowieka o wielkiej wrażliwości, inni natomiast szaleńca, który nie odmawiał sobie narkotyków. Tak postrzegany jest zakopiańczyk - Stanisław Ignacy Witkiewicz.
Urodzony w 1885 roku, Witkacy był synem pisarza, krytyka oraz architekta, twórcy tzw. "stylu zakopiańskiego". Rodzicami chrzestnymi Witkacego byli Helena Modrzejewska i legendarny Jan Krzeptowski-Sabała, co już niemal od pierwszych godzin jego życia stanowiło niezwykłą osnowę. Stanisław Ignacy nie uczęszczał do szkół, ponieważ jego ojciec był przeciwnikiem szkolnictwa. Chłopak uczył się w domu, mając możliwość rozwijać to, co go interesowało. Od początku przejawiał wiele talentów (m.in. talent muzyczny, ponieważ jego matka była nauczycielką muzyki), spośród których odnajdywał się głównie w fotografii i malarstwie, choć od najmłodszych lat podejmował próby pisarskie. W 1904 roku wyjeżdża do Włoch, wstępując również po drodze do Wiednia i Monachium - tam styka się ze sztuką światową, co sprawia, że na pierwszy plan jego zainteresować wysuwa się malarstwo. Wbrew woli ojca podejmuje naukę na Akademii Sztuk Pięknych, jednak przełomem w jego twórczości malarskiej jest wyjazd do Paryża, po którym pojawiają się pierwsze portrety.
Na jego życiu silnie zaważa znajomość z aktorką Ireną Solską, której wynikiem będzie pierwsza powieść "622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta" (pisana w latach 1909-1911). Następnie, po zerwaniu romansu z aktorką, zaręcza się z Jadwigą Janczewską, co jednak kończy się samobójstwem kobiety. Po pokonaniu depresji po śmierci narzeczonej Witkacy wyjeżdża do Nowej Gwinei, biorąc udział w ekspedycji badawczej jako rysownik i fotograf. Tam jego i jego towarzyszy zastaje wiadomość o wybuchu wojny. Decyduje się na powrót. Kończy w trybie przyspieszonym Pawłowską Szkołę Wojskową i zostaje wysłany do walki. W lipcu 1916 roku zostaje ciężko ranny i nie powraca już na front. Przebywając w Rosji, Witkacy pracuje nad swoim systemem filozoficznym, co znajduje wyraz w dziele "Nowe formy w malarstwie i wynikające stąd nieporozumienia", które kończy we wrześniu 1918 roku. Z Rosji przywozi ze sobą znaczną ilość portretów i kompozycji, co pozwala na przyjęcie go do grupy Formistów, gdzie w niedługim czasie zostaje głównym rzecznikiem teoretycznym. Lata 1918-1923 to najbardziej płodny literacko okres w jego życiu - pisze wtedy najwięcej dramatów.
W 1923 roku żeni się z wnuczka Janusza Kossaka Jadwigą z Unrugów. Od 1925 roku dokonuje dwóch wyborów: skupia się na portrecie, który staje się źródłem jego utrzymania - zakłada firmę portretową "S.I. Witkiewicz", a jako pisarz zaczyna tworzyć głównie powieści, które darzy mniejszym szacunkiem niż dramaty, ale uważa, że pozwalają na lepszy opis poglądów autora. Jego firma portretowa zyskuje spory rozgłos, powstaje do niej specjalny regulamin, a portrety są o tyle piękne, co kontrowersyjne, ponieważ artysta pozwala sobie na przedstawienie na nich swoich psychologicznych obserwacji portretowanych osób. Powieść "Pożegnanie jesieni" ukazuje się w 1927 roku i w charakterystyczny sposób przedstawia zdeformowany świat, który w swej grotesce w gruncie rzeczy stanowi gorzką ocenę rzeczywistości i mówi o pozycji artysty oraz przeczuwanych przez Witkacego zagrożeniach ujednolicenia kultury. W tym roku artysta rozpoczyna też współpracę z prasą - w warszawskim dzienniku "Przegląd wieczorny" ukazywać się będą co tydzień jego felietony, poświęcone krytyce literackiej.
W 1929 roku poznaje Czesławę Oknińską-Korzeniowską, z którą będzie silnie związany uczuciowo do końca życia. W latach 1931-1932 pisze powieść "Jedyne wyjście", która zostanie wydana dopiero w 1968 roku. Pod koniec życia wydaje "Narkotyki" (1932), a później "Niemyte dusze" (1936). Ostatnie lata życia poświęca głównie filozofii, zmagając się z przeczuciem nieuchronnej katastrofy - znajduje się w głębokiej depresji, a swoje życie kończy we wrześniu 1939 roku, na wieść o wkroczeniu do Polski oddziałów Armii Czerwonej.
Mija 70. rocznica śmierci wielkiego artysty, jakim był Witkacy. Witkacy, który wydaje się, że nie brał życia na poważnie, bo paradoksalnie za dużo o nim wiedział. Znał realia wojenne, potrafił doskonale obserwować ludzi i nie bał się tego. Wiedział, że był wyjątkowy, dlatego lękiem napawało go uczucie nieuchronności totalitaryzmu, które po zawładnięciu krajem ujednolici wszystkie Istnienia Poszczególne, wprowadzając radykalne, obowiązujące wszystkich zasady. W swoich dramatach ostrzegał, w powieściach przelewał refleksje, na portretach obrazował "drugie dno", a w fotografii eksperymentował. Zażywał narkotyki dla opisu ich skutków, a czynności podstawowe (takie jak mycie, czy golenie się) doczekały się Witkacowskiej "instrukcji obsługi". Dla teatru stworzył teorię Czystej Formy, którą próbował wprowadzić w życie. Po jego dramaty sięgał Tadeusz Kantor, Krystian Lupa, Jan Klata czy Grzegorz Jarzyna, co pokazuje, że jego twórczość jest nadal aktualna. Może to i dobrze, że nie dożył naszych czasów, ponieważ gdyby ze swoim postrzeganiem świata i przeczuciem zagrożeń dla artysty, zetknął się z wszechobecną dziś nijakością i masowością, prawdopodobnie tak czy owak chciałby od tego w jakiś sposób uciec...
Joanna Marcinkowska
Teatralia Zielona Góra
18 września 2009
70. rocznica samobójczej śmierci Witkacego.