Bez ogniska, ale z gitarą (Dwie drogi. Jeszcze więcej ballad i romansów rosyjskich)

Bez ogniska, ale z gitarą (Dwie drogi. Jeszcze więcej ballad i romansów rosyjskich)

Pamiętacie letnie wieczory przy ognisku, kiedy znajomy brał gitarę i spędzaliście niezliczone godziny na śpiewaniu oraz wyciu do księżyca? Jest wielce prawdopodobne, że jeśli nie byliście harcerzami albo wasi rodzice nie organizowali biwaków, to znacie ten klimat jedynie z opowiadań.

Magię snucia historii oraz wspólnego śpiewania pieśni – w tym przypadku rosyjskich – już po raz drugi wskrzesić próbuje Andrzej Lajborek w Teatrze Nowym w Poznaniu. Najnowszy recital Dwie drogi w naturalny sposób kontynuuje „Umówmy się na dziś” z 2014 roku. Reżyser często sam wspomina, że pierwsze spotkanie było tylko początkiem, domagało się drugiej części. Podobnie jak podczas Umówmy się na dziś główne skrzypce odgrywają gitara, mikrofon, zachowawcza scenografia, on sam i przede wszystkim odkurzone rosyjskie ballady i romanse.

Forma recitalu rządzi się swoimi prawami – trudno oczekiwać wielkich inscenizacji czy kreacji aktorskich, za to podstawą uciech staje się muzyka. W takim przypadku charyzma wykonawcy i dobór repertuaru są czynnikami, które sprawiają, że z rozgorączkowaniem czekamy na następny kawałek, a czas mija jak z bicza strzelił. Ba!, przywołując klimat spod znaku ogniska i gitary punktem kulminacyjnym wydarzenia staje się moment, w którym publiczność zacznie nucić razem z wykonawcą.

Niełatwo znaleźć takiego specjalistę od rosyjskich bardów, jakim jest Andrzej Lajborek. Samodzielnie tłumaczy on nie tylko Okudżawę czy Wysockiego, ale także mniej znanych autorów, takich jak Iwanowa, Morozow (fantastyczna ballada odeska wyśpiewana refrenicznie z całą publicznością) czy Jurij Kukin. W dodatku potrafi opowiadać, spina narrację niewymuszonym humorem, a do jego warunków głosowych trudno mieć zastrzeżenia: śpiewa nisko, głęboko, z przejęciem i wiarą w tekst. Anegdotki pomiędzy kolejnymi utworami autentycznie intrygują, bawią, zapadają w pamięć. Niestety, to na co czekała cała widownia, nadchodzi stanowczo zbyt późno. Choć Modlitwa Okudżawy zaśpiewana w oryginalnym języku wybrzmiewa wstrząsająco, jest jedną z zaledwie dwóch piosenek, które usłyszymy po rosyjsku. Broń Boże nie czynię zarzutu z tego, że Lajborek śpiewa ballady w swoich przekładach, wręcz przeciwnie – ale tak naprawdę język rosyjski najmocniej ujął całą widownię. Tym bardziej, że to wykonanie otwiera publiczność – już do końca wszyscy pomagają aktorowi Teatru Nowego – śpiewając, nucąc czy choćby przyklaskując. Zupełnie jakby opowieść o drodze do wolności i miłości, jaką można próbować wyciągnąć jako spoiwo całego recitalu, angażowała dopiero po przejściu na język Wysockiego.

Przyznam szczerze: długo nie potrafiłem odnaleźć się w klimacie wieczoru. Widownia była złożona w znacznej mierze z ludzi, którzy z językiem rosyjskim spotkali się w szkole i wspominają to z rozrzewnieniem, a same ballady były piosenkami ich młodości. Dla nich ten wieczór był prawdziwą sentymentalną ucztą, wyprawą w głąb melancholii, nieukierunkowanej tęsknoty. Oto docelowi odbiorcy recitalu Andrzeja Lajborka. Nawet numer wykonany w stylu karaoke (z wyświetlanym na bieżąco tekstem) wymaga znajomości cyrylicy. Nie zmienia to faktu, że magia języka w balladach i romansach u każdego potrafi poruszyć serce, nieznajomość słów nie przeszkadza w odczuwaniu tęsknych drgań serca rosyjskiej duszy. Wartość uniwersalnych emocji, które gdzieś pomiędzy strunami gitary i głosowymi to sprawa ponadczasowa, najcenniejszy efekt Dwóch dróg.

Sprawy nie ułatwia jednak pomysł na cały koncert. Gdyby nie końcowe akordy współpracy z publiką, recital świetnie sprawdzałby się jako słuchowisko. Ruchu scenicznego brak, scenografia przede wszystkim nie przeszkadza, a okazjonalne projekcje tła nie wnoszą zbyt wiele do budowanego klimatu. Działa tu przede wszystkim dźwięk, zarówno gitary, jak i samego wykonawcy. I słuchamy z uwagą, z coraz większym zaciekawieniem, w żadnym razie nie zdając sobie sprawy z teatralności przedsięwzięcia. Aż się prosi o mniejszą odległość widowni od artysty, jakieś świece czy ognisko. Tymczasem przestrzeń jest właściwie sterylna, Trzecia Scena nie wygląda na miejsce baśniowe, ciepłe, zachęcające do słuchania i śpiewu. Jednakże działanie teatralne polega także na czymś innym.

W dyskusjach na temat znaczenia teatru od lat wspomina się o lokalności, o budowaniu grup odbiorczych, o wspólnocie pokoleń. Recital ponadczasowych pieśni Okudżawy, Wysockiego i innych rosyjskich bardów spełnia te wytyczne z naturalną swojskością słowiańskiego podejścia. Teatr staje się miejscem spotkania, miejscem wspomnień, pamięci (która młodszej publiczności jest w przyjemny sposób muzycznie wszczepiana). Andrzej Lajborek spełnia swoją osobistą misję. Wspomniane parę akapitów temu tematy recitalu, za jakie uznaje się potrzebę wolności, miłości są wartościami niewątpliwie wciąż atrakcyjnymi. Jak słyszymy na początku: „Dlaczego pieśni rosyjskie? Bo tak, bo są uniwersalne. I to wystarczy!” – po rozmowach w szatni po koncercie dochodzę do wniosku, że faktycznie. Widownia domagała się bisów, obdarowała artystę kwiatami i upominkami, a opuszczając Teatr Nowy żywo dyskutowała o tym, że takiego teatru nam brakuje.

 

Tomasz Błaszak, Teatralia Poznań

Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 200/2017

Teatr Nowy im. Tadeusza Łomnickiego w Poznaniu

Dwie drogi. Jeszcze więcej ballad i romansów rosyjskich

recital na podstawie rosyjskich pieśni Wysockiego, Okudżawy, Kukina, Iwanowej itp.

scenariusz i wykonanie: Andrzej Lajborek

scenografia: Marta Wyszyńska

premiera: 21 kwietnia 2017

fot. mat. teatru

Tomasz Błaszak (1993), student filologii polskiej i wiedzy o teatrze. Kulturalne sznyty zbierał na poznańskim Dębcu. Uwielbia filmy Charliego Kaufmana, twórczość Darka Foksa i wołacz. Nie zna się na warzywach ani muzyce.