Bezdomny jako Everyman (Antygona w Nowym Jorku)
„[…] dzisiaj w teatrze jest co najmniej jedna osoba, która niedługo znajdzie się na ulicy […]”. Te złowieszcze słowa sierżanta Jima Murphy’ego, co jakiś czas poruszają zasiadającą w teatralnych fotelach publiczność i wytrącając ją z niezwykle wygodnej roli obserwatora, zmuszają do przemyślenia historii bohaterów Janusza Głowackiego, którą przed chwilą śledzili na scenie.
Współcześnie, kiedy to większość młodych ludzi zatrudniona jest na „umowy śmieciowe” za minimalne płace, w chwili gdy osoby w „wieku produkcyjnym” stale zasilają rzeszę bezrobotnych, tekst Głowackiego nabiera nowych znaczeń. W Teatrze Śląskim rys losów Anity, Pchełki i Saszy szlifują młodzi twórcy, Filip Gieldon (reżyseria) i Adrianna Gołębiewska (scenografia), którzy starają się spojrzeć na ten dramat z perspektywy własnego pokolenia.
Bohaterowie pozostają jednak ci sami: Portorykanka Anita, emigrant z Polski – Pchełka i przedstawiciel rosyjskiej inteligencji – Sasza. Zdecydowanej zmianie ulega wizerunek (i płeć) sierżanta Murphy’ego – w tę postać wciela się Ewa Leśniak, której kostium nie nawiązuje do charakterystycznego, niebieskiego munduru nowojorskiej policji. Ze swoją starannie zaczesaną fryzurą, z zawiązaną pod szyją muszką i słuchawką w uchu, przypomina agentkę Secret Service chroniącą burmistrza Nowego Jorku.
Pani sierżant rozpoczyna spektakl siedząc na scenie, nonszalancko paląc papierosa i popijając białe wino. Dźwięki, które słychać za uchylaną przez nią kotarą, kiedy wychodzi nie pozostawiają złudzeń – tuż obok, gdy na scenie rozgrywają się ludzkie dramaty, elity bawią się wyśmienicie. Co jakiś czas wraca, aby podzielić się swoją wiedzą na temat bezdomności, podkreślając, że nic nie ma do kloszardów, ale… To „ale” w dramacie Głowackiego było zapisane od początku, a Ewa Leśniak wydobywa je w sposób znaczący i, mimo wszystko, jednoznaczny.
Widzów mogą nieco zaskoczyć kostiumy zaprojektowane przez Adriannę Gołębiewską, a zwłaszcza buty Saszy i Pchełki. One są nie tylko czyste, są po prostu nowe! Wystylizowany Sasza w śnieżnobiałej koszuli i modnej marynarce łączącej styl biurowy ze sportowym oraz Anita w swoim przeplatanym srebrzystą nitką ponczo, nie przypominają „typowych” bezdomnych – niedomytych, w brudnej, zniszczonej i niechlujnie założonej odzieży. Nawet Pchełka nie wpisuje się w stereotypy – w poszarpanych dżinsach staje się „jednym z wielu”, zwykłym człowiekiem, którego widzowie mogą spotkać przechodząc przez miasto.
Nieszablonowo zostaje potraktowana również kwestia zwłok Johna, które Sasza i Pchełka obiecują przetransportować do Parku, aby Portorykanka mogła ceremonialnie pochować ukochanego. Za sprawą Mileny Staszuk, truchło zmarłego zostaje na scenie ukazane, a co więcej, nie jest całkowicie pozbawione „życia”. Potraktowane jako postać spektaklu, Ciało przypomina lalkę, która z pewnym zdziwieniem, a zarazem przerażeniem w oczach, obserwuje otaczających ją ludzi. Sen, jawa, a może halucynacja?
Miejscem działań nadal jest Tompkins Square Park, chociaż lokalizacja nabiera bardziej metaforycznego wydźwięku. Akcja rozgrywa się na tle panoramy Nowego Jorku (kolorowe oświetlenie ledowe ułożone na wzór neonu) jeszcze sprzed 11 września 2001 roku, zawierającej zatem tak charakterystyczny niegdyś dla tego miasta kształt wież WTC. Pokryta śniegiem scena, wraz z metalową ławeczką i takimż drzewem, wprowadzają element sterylnego chłodu, który sprawia, że zaczynamy postrzegać spektakl, jako swego rodzaju stadium przypadku bezdomności, pojmowanej jako stan ducha. Niemożność wyrwania się z zaklętego kręgu najlepiej obrazuje postawa Saszy, który pomimo zaproszenia do powrotu do rodzinnego kraju, nie jest w stanie opuścić zajmowanej przez siebie ławeczki.
Tragifarsowa treść dramatu Głowackiego w pełni może wybrzmieć tylko dzięki kreacjom aktorskim. W Teatrze Śląskim równo gra cały zespół, ale to styl gry Ewy Leśniak i Wiesława Sławika wysuwa się na pierwszy plan. Decydują o tym chłód, stanowczość i delikatnie maskowane poczucie wyższości sierżant Murphy granej przez Leśniak oraz rozedrganie emocjonalne i chorobowe Saszy-Sławika. Szkoda jedynie, że próbując spojrzeć na problem z perspektywy własnego pokolenia, twórcy nie idą dalej i nie obsadzają w jednej z trzech wiodących ról aktora w zbliżonym do siebie wieku. Wszak Antygona była młodą dziewczyną…
Bezdomnym może zostać każdy, bez względu na to jakie stanowisko zajmuje obecnie i na jakim etapie życia się znajduje. Paradoksalnie we współczesnym świecie nikt nie może być pewien, co przyniesie jutro i jakie będą konsekwencje zaciąganego właśnie kredytu. Nikt z nas nie wie, kiedy będzie strzegł swojej ławeczki. Zatem, może nie warto wartościować i z góry oceniać mijanych na ulicy kloszardów? Może kiedyś zajmiemy ich miejsce…
Magdalena Czerny-Kehl, Teatralia Śląsk Internetowy Magazyn Teatralny „Teatralia”, numer 167/2016
Teatr Śląski im. S. Wyspiańskiego w Katowicach
Janusz Głowacki
Antygona w Nowym Jorku
reżyseria i opracowanie muzyczne: Filip Gieldon
scenografia, kostiumy: Adrianna Gołębiewska
Maria Machowska kompozycja światła
realizacja światła i video: Krzysztof Woźniak, Piotr Roszczenko
realizacja dźwięku: Mikołaj Lichtański, Paweł Szymkowiak
projekt płaszcza: Mateusz Bidziński
Drzewo, ławka i kosz zostały wykonane przez Imperial S.C. z Olkusza
obsada: Wiesław Sławik (Sasza), Jerzy Głybin (Pchełka), Krystyna Wiśniewska (Anita), Ewa Leśniak (Policjantka), Milena Staszuk (Ciało)
premiera: 18 marca 2016
fot. materiały teatru
Magdalena Czerny-Kehl – absolwentka kulturoznawstwa o specjalizacji teatrologicznej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. W ramach studiów podyplomowych na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach ukończyła kierunek menedżer kultury. Debiutowała w Forum Młodych Krytyków. Z „Teatraliami” współpracuje od początku istnienia magazynu.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.