W Nowym Teatrze w Warszawie Hanka Podraza stworzyła kostiumy do spektaklu Jezus w reżyserii Jędrzeja Piaskowskiego. Zdecydowałem się napisać ten esej, bo mam poczucie, że w recenzjach nie poświęca się wystarczająco dużo miejsca analizie dramaturgii kostiumów, a tak ukierunkowana interpretacja mogłaby nieco odświeżyć kategorie, przy użyciu których myśli się o wizualności w teatrze. Dla zrozumienia perspektywy, z jakiej piszę, istotna może być moja współpraca – a na gruncie prywatnym przyjaźń – z kostiumografką. Esej powstał jako swojego rodzaju suplement do rozmowy z Hanką, którą przeprowadziłem z Julką Dudzińską, i stanowi uzupełnienie perspektywy prezentowanej przez współtwórczynię spektaklu o moje refleksje.
Osoba dramatu – ubranie
Jak wyglądałby Jezus, gdyby nie był ubrany tak, jak został ubrany? To właściwie pierwszy podjęty przeze mnie trop. Superbanalny, ale doprowadził mnie do uświadomienia sobie, jak ogromną dramaturgiczną rolę odgrywają kostiumy w tym spektaklu. Wiele razy podczas przedstawienia zamykałem oczy i jedynie słuchałem. Wyobrażałem sobie, że nie ma tam tych wszystkich kostiumów, a wtedy odnosiłem wrażenie, że nie dociera do mnie zbyt wiele. Spektakl wydawał się zamknięty w ramie trudnego miejscami tekstu. Worek próżniowy zasysał się i zostawałem jedynie z nazwiskami Katarzyny Kozyry, Pawła Althamera i z Krową. Z hasłami, które wcale nie musiały być dla mnie znajome. Na tym polu spektakl staje się potencjalnie hermetyczny. Odnosi się do życiorysów postaci ze świata sztuk wizualnych – głównie Katarzyny Kozyry – i performatywnych, oraz ich artystycznych działań, a tym samym wytwarza grupę odbiorców i odbiorczyń, dla których wrzucane do narracji spektaklu „linki” mogą być niejasne. Kiedy otwierałem oczy, rzeczywistość rysowała się sama, układając się trochę jak podczas lekcji plastyki, na której przestaje się słuchać, a zaczyna rysować. Zadanie ułatwia nam Hanka Podraza – autorka kostiumów. Maluje dla nas świat prosto ze swojej głowy. Świat infantylny, gdzie króluje umiłowanie brzydoty, która wzrusza. Ubrania, jakie mają na sobie aktorzy i aktorki, rozbijają hermetyczność spektaklu wytwarzaną przez tekst.
Performerzy i performerki stają się postaciami najpierw poprzez swoje stroje, a dopiero później przez słowa czy sceniczne działania. Ubrania dodają im komizmu, którego – paradoksalnie – potrzebują by to, co mówią, zostało zrozumiane na serio. Pozornie śmieszne kostiumy wzmacniają sensy spektaklu, budują dystans do tekstu i pozwalają nam zrozumieć to, co jest najważniejszym przekazem Jezusa – że świat potrzebuje miłości. Potrzebowałem chwili, by dotarło do mnie, że jest to niestety świat alternatywny, gdzie ludzie kochają się wzajemnie i do tego są tak pięknie ubrani. Niespiesznie podawane słowa pozwalają rozkoszować się obrazem, który na podstawie jeszcze przeze mnie nierozpoznanej fizycznej czy psychologicznej zasady stymuluje myślenie o tekście Jezusa. To obrazy mówiące jak w Jezus w Biblii – językiem miłosierdzia. To obrazy, które otulają i dają nadzieję, że świat będzie piękny.
Na tym polu ciuchy w Jezusie mają rangę równą scenografii Przemka Branasa i wywołują wrażenie jedności z nią. Scenografia, zbudowana niby na szybko, wygląda trochę jak ze szkolnego apelu. Jedną część obrazu zamyka kulisa uszyta ze starych jeansów, a drugą – jeansowe łzy (krople?). Jeżdżące na kółkach po sali prób Nowego Teatru – bo tam grany jest spektakl – niby-obrazy/pokoje przenoszą nas do miejsc, gdzie rozgrywa się walka bohaterów i bohaterek o doświadczenie miłości. Później te same plansze stają się bramą do innego świata. Równie naiwna, jak kostiumy Podrazy scenografia błyszczy w świetle (reżyseria świateł to również dzieło Branasa) ledowych lamp, które wytyczają pole gry i zmieniają przestrzeń, na co dzień użytkową, w rajską krainę – fantazmatyczne jutro. W moim przekonaniu to jezusowo-wizualny tandem Podraza-Branas prowadzi ten spektakl.
Ustawiona w ten sposób relacja scenografa i kostiumografki prowokuje do stawiania pytań o to, czy z autonomicznym charakterem ich wizji artystycznych w obrębie spektaklu wiąże się równouprawnienie poszczególnych twórców w procesie pracy nad nim. Sulima i Piaskowski nie określają swoich metod działania jako kolektywne. Przekształcenie hierarchii estetycznych w spektaklu odbywa się, mam wrażenie, poza nimi. Kostiumy są ważne i idąc za tym, co napisałem wcześniej, same mówią. Mają tak ogromną siłę, że stają na równi z tekstem czy reżyserią. Duet odpowiedzialny za wizualny wymiar Jezusa konstytuuje swoją pozycję na scenicznej planszy poprzez swoje dzieła – negocjuje warunki dla samych siebie, funkcjonując na scenie na równych zasadach z reżyserem i dramaturgiem. Rozbicie hierarchiczności nie zachodzi zatem na polu założeń i deklaracji, ale w materialności scenicznego świata. Proces równościowy materializuje się na scenie. Kostium i scenografia przestają być tylko drugorzędnymi elementami postrzeganej przez widzów rzeczywistości.
Szczególna misja
Praca Hanki Podrazy przy Jezusie i wielu innych spektaklach ma charakter szczególnej misji. Kostiumografka deklaruje, że tworzy swoje projekty w przeważającej większości ze zdobyczy z używanej odzieży, nie przyczyniając się tym samym do niepożądanej nadprodukcji teatralnych kostiumów.
Przemysł tekstylny jest drugim po paliwowym najbardziej szkodliwym dla środowiska. I choć z gospodarczej perspektywy jego dynamiczny rozwój przynosi ogromne zyski – tylko w Polsce rynek odzieżowy szacuje się na ok. 36 mld zł, a wg prognoz do 2022 roku jego wartość ma wynosić już 43,2 mld zł1 – to dla środowiska naturalnego ma katastrofalne skutki. Badania przeprowadzone przez Ellen MacArthur Foundation2, wskazują, że co sekundę na wysypiska śmieci wjeżdża ciężarówka pełna tekstyliów. Pierwsze obrazy, jakie pojawiają się w naszej głowie, kiedy myślimy o niszczeniu środowiska, to z pewnością nie koszulki z H&M-u. To błąd. Plantacje bawełny pochłaniają 25% pestycydów używanych przy hodowli roślin, a do wyprodukowania jednego bawełnianego tiszertu potrzeba 2700 litrów wody, zaś emisja CO2 do atmosfery odbywa się na każdym etapie, w produkcji, a także w procesie używania i rozkładu3. Zatem korzystanie kostiumografki z oferty second handów, tworzenie prac z materiałów recyklingowanych staje się jej deklaracją i manifestem chęci ograniczenia negatywnego wpływu przemysłu odzieżowego na środowisko naturalne i występującej w jego ramach nadprodukcji ubrań.
Moda przestała być zabawą, stała się realnym zagrożeniem dla planety. Grzebanie w boksach z tonami ubrań to wskazówka, jak można pracować z nią w sposób etyczny.
W czasach, gdy rekordy popularności zaczyna bić slow food, presja szybkiej produkcji przeniosła się na modę. Fast fashion to zjawisko, które ogarnęło nie tylko sieciówki na czele z Inditexem, grupą H&M czy polskim LPP (wymieniam celowo, jako listę hańby), ale również domy mody z grupy produktów luksusowych. Burberry we wrześniu 2016 postanowiło nazywać swoje kolekcje nie – jak dotychczas – jesień/zima czy wiosna/lato, lecz sygnować je miesiącami wydania, tworząc ubrania „bez sezonu”, w celu zwiększenia sprzedaży słynnych płaszczy z kraciastą podszewką. Szybka moda to problem cywilizacyjny, związany z ciągłym rozwojem gospodarek kapitalistycznych. Następuje odwrót od produkcji ubrań wysokiej jakości w stronę ich szybkiego wytwarzania i napędzania konsumenckiej pogoni za trendem. Jesteśmy w momencie, w którym gleba przez niezrównoważone plantacje bawełny została skażona na setki lat, w Bangladeszu walą się fabryki włókiennicze, zaś domy mody wypuszczają ubrania sześć razy do roku, a Zara dwa razy w tygodniu. Moda przestała być zabawą, stała się realnym zagrożeniem dla planety. Grzebanie w boksach z tonami ubrań to wskazówka, jak można pracować z nią w sposób etyczny.
Miłość do ubrań łączy się dziś z koniecznością konfrontacji z ich absolutnie destrukcyjnym charakterem. To toksyczna relacja także na poziomie biologicznym. Chemikalia, barwniki, środki piorące przenoszą się do wnętrza naszych organizmów przez włókna i tkaniny. Mimo że wydają się zewnętrzne wobec naszych ciał, wpływają na nie na najbardziej elementarnym, organicznym poziomie. Odzież i bielizna otulają nas, są z nami w stałej bliskości, całują jak Judasz, nieszczerze, maskując wrogie zamiary. Prace wielu kostiumografów i kostiumografek pokazują, że wciąż daleka droga do zrównoważonego tworzenia kostiumów w teatrze. Odwołując się do jeszcze ciepłego przykładu: nie jestem w stanie zrozumieć użycia przez Annę Fijałkowską w Burzy AST 4 folii bąbelkowej do tworzenia kostiumów. Ubieranie studentów i studentek bez potrzeby w plastik w spektaklu, który ma zmuszać do myślenia o przyszłości w czasie po tragedii ekologicznej to skandal. W spektaklu Jarzyny wykorzystanie materiałów plastikowych mogłoby się obronić jedynie wobec absolutnej konieczności, i to tylko takich, które pochodzą z recyklingu lub odzysku . Grany jest on w czasie wzrostu świadomości na temat kryzysu ekologicznego, a przyczynia się do jego pogłębienia, jakby nic się nie działo. Wskazuje to na wyjątkowy brak wrażliwości twórców i twórczyń.
Pamiętam jak kilka lat temu panie garderobiane z Teatru w Tarnowie podczas jednej z przymiarek zachwycały się ubraniami z Zary – chciałbym, żeby pozachwycały się ciuchami z lumpeksu, tak jak robi to Hanka i żeby teatr, jako przestrzeń potencjalnego generowania zmian, popatrzył na siebie w lustrze i zweryfikował, czy progresywnie brzmiące deklaracje pokrywają się z działaniem chociażby na poziomie produkcji.
Obrazy mówiące
Konfekcja w Jezusie to rodzaj Biblii pauperum. Pismem Świętym staje się praca reżysera i dramaturga, którzy bardzo precyzyjnie konstruują całość swojego dzieła. Nakładają na siebie warstwy znaczeniowe, hasła i historie, które na scenie pełnią funkcję przypowieści. Robią to nie wprost. Każą Jezusa rozumieć wielopłaszczyznowo. Do swojej opowieści wplatają artworldowych mainstreamerów, ale również Metaforę czy Nowotwór. Im oddają głos, którym mówią o miłości. Kostiumy stanowią esencję Jezusowej„biblii”, swoistą biblię ilustrowaną. Z jednej strony są jej wersją przystępną, z drugiej zbiorem pięknych, autonomicznie przemawiających obrazów.
W samym spektaklu Jezus odgrywa rolę clickbait-u. Okazuje się, że w przedstawieniu kryje się o wiele więcej niż sama postać Chrystusa, którego imię zresztą nie pada na scenie. Jest przeciwnie niż w filmikach na YouTube. Tutaj pod hasłem „Jezus” kryje się coś najpiękniejszego – miłość. Widzimy, że można pokochać każdego – nawet swojego raka. Spektakl powstał nie tylko w czasie kryzysu ekologicznego, lecz przede wszystkim w momencie kryzysu miłosierdzia – wartości, do której sprowadzają się nauki Jezusa. O tym pięknym słowie i jego znaczeniu zapominają dziś, w czasie wszechobecnego hejtu, wszyscy, również jego wyznawcy.
Miłosierdzie to dobroć i współczucie okazywane komuś5.
Ten spektakl powstał, bo świat dzisiaj potrzebuje miłości, a teatr takich kostiumów, jakie tworzy Hanka Podraza.
Fotografie wykorzystane w artykule pochodzą z konta Hanki Podrazy na Instagramie (https://www.instagram.com/hankapodraza/ ).
- Raport KPMG, Rynek mody w Polsce, listopad 2018, https://assets.kpmg/content/dam/kpmg/pl/pdf/2018/11/pl-Raport-KPMG-pt-Rynek-mody-w-polsce.pdf, dostęp: 16.11.2019.
- Ellen MacArthur Foundation, A NEW TEXTILES ECONOMY: Redesigning fashion’s future, http://www.ellenmacarthurfoundation.org/publications, dostęp: 16.11.2019.
- Tamże.
- William Shakespeare, Burza, reż. Grzegorz Jarzyna, AST Kraków, premiera: 23.10.2019
- „Miłosierdzie”, Słownik Języka Polskiego, Wydawnictwo PWN.