Burza-myśli (Po „Burzy” Szekspira)

Burza-myśli (Po „Burzy” Szekspira)

Po „Burzy” Szekspira jest spektaklem pełnym chaosu zamkniętego w głowie Prospera. To swoista próba zmierzenia się z pytaniem o granicę ludzkiej wyobraźni i szaleństwa. Inscenizacja to uwspółcześniona adaptacja jednego z ostatnich dramatów Williama Szekspira. Jednak Agata Duda-Gracz odrzuca fasadową niezwykłość sztuki, stawia na jej głębię, zadając łatwe pytania, a pozostawiając trudne odpowiedzi.

„Czy są tu ludzie z biletami?” – tym krótkim pytaniem Prospero (Zbigniew Ruciński) już na początku spektaklu burzy czwartą ścianę. Zaprasza widzów do dialogu, odsłania przed nimi swój świat złożony z kanapy, telewizora i meblościanki. Ubrany w stare spodnie od piżamy i poplamiony podkoszulek przedstawia się jako zgorzkniały starzec, który chce opowiedzieć o swoim życiu, a w zasadzie fantazji. To, co zobaczymy, jest jedynie gdybaniem samotnego starca: co by było, gdyby jego córka żyła? Na kogo by wyrosła? Pytanie z pozoru łatwe uruchamia machinę złożoną z wyrzutów sumienia i pretensji.

Prospero przywołuje Mirandę (Justyna Szafran), a w zasadzie jej projekcję – idealną córeczkę w szkolnym mundurku, która potrafi rozmawiać o Duchampie, dekonstrukcji i feministycznej teorii kultury. To pozytywne wrażenie nie może jednak trwać długo: Prospero, wspominając/projektując Mirandę, otworzył własną puszkę Pandory. Zaraz po pozytywnej fantazji pojawia się pierwszy demon z przeszłości czarodzieja – Stefania (Helena Sujecka), niewierna mężowi alkoholiczka, która popełniła samobójstwo, powodując wybuch kuchenki gazowej. Na samo wspomnienie jej osoby kobieta niczym trup wypada z kuchennej szafki – nieodłącznie z butelką wódki w ręce i niegasnącym papierosem. Ta pierwsza negatywna postać uruchamia lawinę destrukcji w świadomości czarodzieja. Wraz ze Stefanią pojawia się szary, jakby powstały z popiołu, duch. Ariel (Ewelina Adamska-Porczyk) ma być symbolem rujnacji – nieznikającym wyrzutem sumienia, który będzie krążył między sofą a meblościanką maga. Ewelina Adamska-Porczyk stworzyła bohatera niezwykłego. Używając niewielu środków ekspresji, wykreowała postać tragiczną, nostalgiczną, spoiwo między realnym a wyobrażonym światem. Swoimi mechanicznymi gestami uruchamiała inne zjawy z zakamarków świadomości Prospera:  Kalibana Jego, Kalibana Ją, Pana od muzyki, Chuja-Gwiazdę, Telewizor, Tzw. Wszystkich.

Reżyserka w swojej scenicznej konstrukcji przedstawiła cztery – wyraźnie zarysowane – rodzaje miłości. Pierwsza to ojcowskie ukochanie Mirandy przez Prospera. Z relacji tej Duda-Gracz uczyniła podwalinę pod dramaturgię spektaklu. Ze stereotypowego podejścia do stosunku ojciec-córka wywołała mechanizm spajający wszystkie sceny. Co ciekawe reżyserka pozytywną wartość, jaką jest miłość do dziecka, obróciła w źródło cierpień maga. Podobnego odwrócenia dokonała przy prezentacji drugiego uczucia. To miłość małżeńska Prospera i Stefanii – początkowa radość kochanków powoli usycha zabijana przez nieporozumienia, kłótnie, a na końcu śmierć dziecka. Kontynuując złą passę małżeńskich relacji, Agata Duda-Gracz wprowadza na scenę małżeństwo Kalibanów: On (Cezary Studniak) – były hipis z czterema kochankami na boku, Ona (Emose Uhunmwangho) – przedstawiona przez Prospera jako dzika ze względu na ciemną karnację, samą siebie opisuje jako fałszywie radosną. Świadoma zdrad męża oraz jego licznych zaniedbań, pragnie jedynie wyswobodzić się z więzów Prospera i założyć hodowlę makreli.

Czwarta miłość, wydawałoby się najbardziej niewinna, z szansą na happy end – Miranda i Ferdynand (Sylwester Piechura). Prospero swojej wyobrażonej córce zapragnął dać księcia z bajki – czułego, opiekuńczego, który pomimo wszystko zawsze będzie ją kochał. Jednak kreując dla Mirandy świat wzorowany na własnym, Prospero nie zdawał sobie sprawy, że i jej miłość skończy się tragicznie – sam nie przeżywszy szczęśliwego związku, nie mógł zaprojektować go dla swej córki. Każde z tych uczuć przeplata się w świadomości maga, jest odbiciem jego marzeń, pragnień i lęków.

Agata Duda-Gracz stworzyła ciekawą hybrydę z dramatów Williama Szekspira. Wplotła w spektakl minidialog między wcześniejszym tekstem Szekspira, Makbetem, a zreinterpretowaną przez siebie Burzą. Ta niezwykle trafna kompilacja znajduje swoje ujście w jednej z ostatnich scen spektaklu, w której to reżyserka zamknęła motywy przewodnie z Makbeta – morderstwo, zemstę i pragnienie władzy. Ona i On Kaliban wcielają się w role Makbeta i Lady Makbet. Ona zupełnie jak w Makbecie namawia męża do morderstwa. On z początku oponuje tej idei, ale z czasem przyznaje rację żonie – trzeba powstrzymać ciemiężyciela! Zabijmy Prospera we śnie! Ich samoukoronowanie detronizuje poczucie wartości Prospera – jego nienawiść do swojego życia osiąga punkt kulminacyjny. Pozwolił, aby demony nad nim zapanowały. Kaliban ubrany w kiczowatą koronę zakrada się do Prospera, aby w pantomimicznej scenie dwa razy zamordować czarodzieja. Jednak morderca nie ma w sobie wystarczającej determinacji, by wypełnić misję do końca. Sztylet musi przejąć Ona – prowokatorka zbrodni, zupełnie jak Lady Makbet. Prospero umiera. A tak naprawdę kończy się jeden z jego koszmarów. Realność pokrywa się z wyobrażonym. Staje się to wyraźne w finale, kiedy to Ariel rozpoczyna swój mechaniczny pochód po całej scenie. Duch narodzony z destrukcji przywołał burzę. Tragedia osiąga swój punkt kulminacyjny: małżeństwo Mirandy okazuje się porażką, Kaliban obwinia za swoje nieszczęście ciemiężyciela, Stefania z desperacją poszukuje kropli alkoholu, a Wszyscy w szaleństwie, z krzykiem na ustach wypełniają proscenium. W tej scenie każdy z bohaterów staje się Prosperem, jest odbiciem utajonych w nim wyrzutów, żali i pretensji do samego siebie. W momencie rozpaczy każde z wyobrażeń maga przywdziewa stare spodnie od piżamy i poplamiony podkoszulek, nie tylko mentalnie, ale i wizualnie stając się czarodziejem. Tak długo oczekiwana przez Ariela burza w końcu nadeszła, po tym pozostaje jedynie samotność. Gdy burza-myśl Prospera ucicha, zostaje on sam, na swojej czerwonej kanapie, pomiędzy sofą a telewizorem. Panuje cisza. Jak na początku starzec z cicha pyta, czy ludzie z biletami jeszcze są, nikt mu nie odpowiada… To krótkie pytanie uwypukliło jedynie straszliwą samotność mężczyzny. Wykreowany przez niego świat, mimo że tragiczny, jest jego jedyną ostoją, jego jedynym towarzyszem, który może być przywołany za pomocą pstryknięcia palcami.

 

Agata Iżykowska, Teatralia Wrocław

Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 169/2016

 

Teatr Muzyczny Capitol

Po „Burzy” Szekspira

William Szekspir

Reżyseria, dramaturgia, scenografia: Agata Duda-Gracz

muzyka: Jakub Ostaszewski
choreografia: Tomasz Wesołowski
reżyseria światła: Katarzyna Łuszczyk

obsada: Zbigniew Ruciński, Helena Sujecka, Justyna Szafran, Ewelina Adamska-Porczyk, Emose Uhunmwangho, Cezary Studniak, Sylwester Piechura, Bartosz Picher, Tomasz Leszczyński, Mikołaj Woubishet, Maciej Maciejewski, Janina Garbińska-Budzińska

premiera: 8 kwietnia 2016

fot. mat. teatru

 

Agata Iżykowska (rocznik 1992) – studiuje MISH na UWr. Z wykształcenia krytyk artystyczny, chociaż najbliżej jej do teatru. Uwielbia brytyjski teatr, szczególnie średniowieczną i współczesną dramaturgię. Na polskiej scenie docenia dobrą awangardę, chociaż nie jest miłośniczką teatrów współczesnych.