Cyrk nocą (Miasto, którego nie było)
Kolektyw Kejos podjął próbę opowiedzenia historii bardzo konkretnego miasta, Lublina, w sposób możliwie uniwersalny. Tak ogólnie pomyślana opowieść daje się dopasować do dziejów wielu innych miejscowości lub, zgodnie z tytułem spektaklu, również do tych, które nigdy nie istniały. Wykorzystując różnorodne techniki cyrkowe, piątka artystów przedstawia wydarzenia rozgrywające się w Nevertown, gdzie karnawał i zabawa, które początkowo zdają się trwać wiecznie, w dramatycznym finale ustępują miejsca krwawej wojennej wizji.
Wśród cyrkowych sztuczek i akrobatycznych popisów twórcy spektaklu Miasto, którego nie było przedstawiają losy tytułowej miejscowości i jej niewielkiej społeczności. Akcja obejmuje czasy międzywojenne, do tego okresu nawiązują również muzycy towarzyszący aktorom na scenie. Nie zagłębiają się w szczegółowe historie bohaterów, nie wspomagają się też linearną fabułą. Poszczególne sceny stanowią właściwie prezentację kolejnych tricków i umiejętności artystów – performerów. Łączą się one w pewien spójny ciąg tanecznych i ruchowych ekspresji, które wpisują się w karnawałowy klimat narzucony w pierwszej części spektaklu. Zabawa stanowi klucz pozwalający na skonstruowanie przedstawienia w taki sposób, by każdy z piątki artystów mógł zaprezentować swój talent sprawnie posługując się trapezem czy kołem akrobatycznym. W ciekawy sposób wykorzystywana jest także przestrzeń, w której elementy scenografii znajdują zastosowanie w choreograficznych występach – na przykład okna, które, pozbawione w pewnej chwili okiennic, stają się rodzajem huśtawek, służących do wykonywania przez trzy aktorki powietrznych akrobacji.
O ile dość umowną spójność można przypisać pierwszej połowie spektaklu, o tyle w chwili, gdy tańce i zabawy zostają drastycznie ucięte, a ich miejsce zajmuje opowieść o wojnie, konstrukcja przedstawienia mocno szwankuje. Można pokusić się o interpretację wybuchającego na scenie chaosu argumentując, że wojna zaskakuje mieszkańców miasta i przychodzi znienacka. Mimo to nie do końca trafionym pomysłem wydaje się przemieszanie porządku ludycznego z tematyką wojny w tak gwałtowny sposób. Niepokoi wprowadzenie w momencie, kiedy na scenie wciąż pełno jest cyrkowych wygłupów, postaci wydającej rozkazy i posługującej się tonem charakterystycznym dla wojennych przemów. Dodatkowo obsadzenie w tej roli niskiej aktorki ubranej w komicznie za duży płaszcz to zabieg, który wprowadza dużą dysharmonię ponieważ pierwsza poważna scena, pomimo raptownej zmiany tematyki utrzymana zostaje w lekkim, wręcz dowcipnym tonie. Wpływa na to również fakt, że wcielająca się w tę postać performerka we wcześniejszych epizodach wykazała się kilkakrotnie talentem komediowym. Bohater nie zostaje scharakteryzowany, ale analizując jego postawę i sposób wypowiadania się najtrafniejsze wydaje się przyporządkowanie go do faszystowskiego świata. Brak rezygnacji z żartobliwego zabarwienia sceny z udziałem wojskowego dowódcy nie zostaje przez twórców w żaden sposób wyjaśniony – kolejne wydarzenia toczą się już w zgoła odmiennym nastroju.
Do końca spektaklu Miasto, którego nie ma artyści już konsekwentnie przywołują emocje strachu i poczucia zagrożenia. Groza wojny ukazywana w choreograficznych sekwencjach, które całkowicie zastępują wcześniejsze wesołe tańce i popisy ruchowe osiąga apogeum w ostatnim epizodzie, gdy na scenie pozostaje tylko jeden aktor. Wykonuje on skomplikowane akrobacje z użyciem olbrzymiego koła. Chociaż nie widzimy jego twarzy, bo jest ona niemal całkowicie zabandażowana, szaleńcze obroty, w które performer wprawia swoje ciało, stojąc w będącej w ciągłym ruchu obręczy, stają się dla bohatera źródłem ewidentnego cierpienia. Mężczyzna uwięziony w kołującej konstrukcji usiłuje się z niej wydostać, co okazuje się jednak niemożliwe. Miasteczko pogrąża się w mroku, gdy dosięga je widmo wojny i niesionej przez nią śmierci.
Cała piątka artystów, wspieranych przez członków zespołu muzycznego, prezentuje doskonałą technikę zarówno teatralną, jak i cyrkową. Akrobatyczne popisy budzą podziw, a dowcipne scenki spełniają swoją rozrywkową funkcję. Chociaż twórcom zabrakło nieco precyzji w konstruowaniu historii i zaskakują widza niekoniecznie pozytywnie nagłą zmianą tematyki, Miasto, którego nie ma to ciekawie zrealizowane nowocyrkowe widowisko, które jako opowieść czy to o prawdziwym miejscu, czy tylko wymyślonym w niebanalny sposób, obrazuje losy międzywojennego miasteczka i jego mieszkańców.
Katarzyna Mikołajewska, Teatralia Wrocław Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 229/2018
Kolektyw Kejos
Miasto, którego nie było
Scenariusz, koncepcja: Jacek Timingeriu, Marta Kuczyńska
Reżyser: Jacek Timingeriu
Drugi reżyser: Marta Kuczyńska
Kierownictwo muzyczne: Katarzyna Timingeriu
Scenografia i kostiumy: Diana Jonkisz, Anna Hul
Reżyseria światła: Maciej Dziaczko
Pomoc choreograficzna: Ewa Wagner
Występują: Marta Kuczyńska, Zuzanna Nir, Matylda Górska, Marcin Janiak, Adam Banach
Muzycy: Katarzyna Timingeriu, Jacek Timingeriu, Mikołaj Nowicki, Mateusz Nowicki
Premiera wrocławska: 10 marca 2018
fot. Wojciech Pacewicz
Katarzyna Mikołajewska – rocznik 89. Absolwentka kulturoznawstwa ze specjalnością krytyka artystyczna. W teatraliach od 2010 roku. Recenzuje spektakle także dla artPapieru, Czasu Kultury, redagowała dział Teatr w „2Miesięczniku. Piśmie ludzi przełomowych”. Kiedy nie przesiaduje we wrocławskich teatrach lubi uprawiać turystykę teatralną, choć żałuje, że wciąż nie ma na to zbyt mało czasu.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.