Czuję, że medycyna się zemści (Chory z urojenia)
Już sam plakat, w którego centrum znajduje się listek tabletek w kształcie ludzkiej głowy, reklamujący spektakl Chory z urojenia w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza sugeruje, że mamy do czynienia z uwspółcześnioną inscenizacją klasycznej sztuki Moliera. Scenografia autorstwa Macieja Preyera, zbudowana z rzędów białych aptecznych półek wypełnionych po brzegi buteleczkami z etykietami łacińskich nazw, w pierwszej chwili poraża swoim ogromem i automatycznie powoduje, że czujemy się jak we współczesnym magazynie z lekami. Sukienki, w które ubrane są dwie główne bohaterki spektaklu – Aniela, córka tytułowego chorego z urojenia (Małgorzata Pruchnik-Chołka) i jej służąca Antosia (Justyna Król) potęgują jedynie poczucie nie tyle ponadczasowości co „bezczasowości” spektaklu. Podobne ubrania mogłyby równie dobrze nosić współczesne dziewczyny z paryskiej ulicy.
To wrażenie, że mamy do czynienia z tzw. classics with a modern twist towarzyszy nam właściwie od samego początku przedstawienia. Podkreśla je jeszcze minimalistyczna muzyka współczesna z wyraźnymi elementami muzyki klasycznej dyskretnie puszczana z offu. W jednej z pierwszych scen, w której Aniela zwierza się zaufanej służącej ze swojego uczucia do nowo poznanego mężczyzny, można jeszcze zastanawiać się jak będą wyglądać i zachowywać się pozostali bohaterowie spektaklu Śmigasiewicza. Jednak ciekawość wywołana pojawieniem się kolejnych postaci szybko ustępuje miejsca rozbawieniu, które nie opuszcza widzów praktycznie do samego finału.
Reżyser, niczym precyzyjny chirurg, tak operuje oryginalnym tekstem, aby nie spowolnić tempa spektaklu. Niewiele jest scen pokazujących monotonię życia z hipochondrykiem. Tytułowemu choremu z urojenia (w tej roli Marek Kępiński) od samego początku towarzyszą pełne witalności kobiety: wyżej wspomniane córka i służąca oraz młoda żona – Belina (Dagny Cipora). Ich uroda, oryginalne stroje, dynamiczne gesty i mimika niwelują nieprzyjemne wrażenie wywołane przez wiecznie narzekającego Argana. Aniela – pełna życia i młodzieńczej werwy – często efektownie mdleje. Praktyczna Antosia jest powściągliwa w okazywaniu uczyć. Natomiast udająca przykładną żonę Belina, namiętnie obściskuje się ze swoim kochaniem – adwokatem Panem Wiarą prawie na oczach swojego męża. Po paru minutach oglądania tej barwnej ferajny nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to czy główny bohater przestanie ślepo wierzyć lekarzom i zacznie normalnie żyć jest najmniej ważne. W spektaklu tak naprawdę porywają skrzące się od humoru dialogi. Nie znaczy to, że Marek Kępiński w roli Argana jest mało interesujący, wprost przeciwnie – u Śmigasiewicza jednak gra się trochę jak w orkiestrze – od czasu do czasu pojawia się solówka, ale efekt jest najlepszy, gdy wszyscy wykonawcy występują razem.
Sposób, w jaki aktorzy wypowiadają swoje kwestie mówi wiele o tym, gdzie szukali inspiracji. Pani Czyściel-Wonna (Barbara Napieraj), zaufana doktor Argana, gdy rekomenduje swojego krewnego na kandydata na męża Anieli, tak komicznie akcentuje wyraz lekarz, że wywołuje lawinę skojarzeń z radiowym skeczem Z pamiętnika młodej lekarki. Wspomniany wyżej potencjalny małżonek Anieli, Tomasz Biegunka (Adam Mężyk), w swojej mowie powitalnej używa retoryki będącej karykaturą języka rodem ze spotkań samorządowych. W monologu Pani Czyściel-Wonnej przeklinającej Argana za to, że ośmielił się poddać w wątpliwość jej metody lecznicze, możemy usłyszeć dalekie echa tyrad Kobiety Pracującej granej przez Irenę Kwiatkowską w serialu Czterdziestolatek. Te wszystkie nawiązania i inspiracje są na ogół trafione może z wyjątkiem momentu, w którym Tomasz Biegunka komplementuje Anielę słowami hitu Przez twe oczy zielone Zenona Martyniuka. Pytanie brzmi czy współczesny odbiorca Molierowskiej komedii potrzebuje nieustannej stymulacji w formie niezliczonej liczby gagów i żarcików. Wyważone kreacje Roberta Żurka w roli Beralda, brata Argana i wspomnianej Justyny Król (Antosia) świadczą o tym, że niekoniecznie. Żurek zasiada wygodnie na krześle i ze stoickim spokojem zapala papierosa niczym Keith Richards z The Rolling Stones. Razem z Antosią, która postanawia przebrać się za szalonego doktora, aby raz na zawsze zdemaskować praktyki lekarskie Czyściel-Wonnej, dyskutują na temat sytuacji w rodzinie Argana. Antosia w przeciwieństwie do pozostałych kobiecych postaci, nie epatuje seksem lub wdziękiem, aby zrealizować swoje plany. Potrafi włożyć męski strój utrzymany w futurystycznej stylistyce i z zahukanej dziewczyny przeobrazić się w tajemniczą postać, zdolną przeciwstawić się samemu Arganowi.
Przesłanie spektaklu, zawarte w słowach Beralda: „To my się dostrajamy do jego urojeń. […] W tym kraju karnawał trwa od dawna. Trzeba się tej głupocie poddać” brzmi niejednoznacznie i ginie w ferworze ogólnej wesołości. Być może jest to celowy zabieg reżysera, który poprzez całkowite zrezygnowanie z powagi i moralizatorskiego tonu chce nam uzmysłowić jak łatwo dajemy się manipulować rozmaitym lifestylowym trendom i „urojonym” ambicjom. „Czuję, że medycyna się zemści” – wydają się szeptać niezliczone buteleczki w aptece Argana.
Katarzyna Bolec, Teatralia Rzeszów Magazyn Internetowy „Teatralia”, numer 198/2017
Teatr im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie
Molier
Chory z urojenia
reżyseria i opracowanie tekstu: Waldemar Śmigasiewicz
tłumaczenie: Tadeusz Boy-Żeleński
scenografia, kostiumy: Maciej Preyer
muzyka: Mateusz Śmigasiewicz
obsada: Marek Kępiński, Dagny Cipora, Justyna Król, Barbara Napieraj, Małgorzata Pruchnik- Chołka, Michał Chołka, Piotr Napieraj, Adam Mężyk, Mateusz Mikoś, Robert Żurek
premiera: 25 marca 2017
fot. mat. teatru
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.