Dziewczyna i delfin (Delfin, który mnie kochał)

Dziewczyna i delfin (Delfin, który mnie kochał)

Trudno jednoznacznie określić to, co wydarzyło się na scenie Teatru Łaźnia Nowa w ramach Boskiej Komedii. Delfin, który mnie kochał jest tworem na pograniczu performansu, próbą zaaranżowania czegoś na wzór teatru quasi-dokumentalnego. Magda Szpecht usiłowała przenieść na sceniczne deski historię międzygatunkowej miłości zrodzonej w ramach eksperymentu naukowego amerykańskiego neurologa Johna Lilly’ego z lat 60. ubiegłego stulecia.

Na temat więzi emocjonalnej między delfinem i kobietą powstało już kilka tuzinów opracowań. Gros z nich ma charakter reportażu dziennikarskiego. BBC wyemitowało nawet film o dziewczynie rozmawiającej z delfinami. Oparte na faktach dokumenty przywołują wydarzenia z 1965 roku z Wyspy Świętego Tomasza na Karaibach. W jednostce badawczej dotowanej przez NASA przeprowadzony zostaje eksperyment polegający na współpracy kobiety (Margaret Howe Lovatt) z delfinem (Peter) przez sześć dni w tygodniu. Dnia siódmego Peter wraca do swych pobratymców Pameli i Sissy. Głównym celem przedsięwzięcia jest nauczenie zwierzęcia języka angielskiego. Efekty przerastają jednak wcześniejsze założenia: rodzi się emocjonalna i fizyczna międzygatunkowa więź.

Wydawać by się mogło, że temat jest przetrawiony na wskroś. Twórcy z Kolektywu 1a postanowili pójść krok dalej – uteatralizowali powyższy romans, pragnąc go przedstawić z pewnym dystansem, w sposób groteskowy. W efekcie stworzono wydarzenie napakowane po brzegi multimediami, luki uzupełniono niezgrabną warstwą choreograficzną, aktorom zaś przypisano kilka linijek tekstu.

Przez pierwsze dwa kwadranse aktorzy: Jan Sobolewski (Peter), Jaśmina Polak (Margaret Howe Lovatt), Angelika Kurowska (Pamela/Sissy) na pustej pudełkowej scenie, z jednym praktykablem na poboczu, usiłują naśladować ruchy delfinów. Towarzyszy im muzyka w tle oraz audiodeskrypcje zapisków z laboratorium opowiadających o procesie przeprowadzenia badania. Twórcy w kolejnych etiudach, których tytuły wyświetlane są na kwadratowym ekranie z tyłu sceny, skupiają się na fizycznej więzi między Peterem a jego nauczycielką (towarzyszką). Główny nacisk położono na aspekt fizyczny powyższej relacji – poprzez fluktuacyjne ruchy kopulacyjne, bliskość, cielesność i niesmaczne przedstawienie pobudzenia fizycznego Petera. Nawiązanie do relacji Lovatt, która podawała, że delfin był nad wyraz zainteresowany jej anatomią, przyglądając się między innymi jej kolanom, przy nadmiernej aktywności psychoruchowej Petera jest zbyt bezpośrednie. Z pewnością większe skupienie się na aspekcie choreograficznym działań uczyniłoby te sceny atrakcyjniejszymi, zarówno pod względem odbioru wzrokowego, jak i merytorycznego. Zastanawiająca jest celowość niektórych wizualizacji prezentowanych w trakcie wydarzenia. Kanciaste kawałki oceanu, fal morskich, taniec cieni postaci na tle morza są jedynie ozdobnikami, które nie wzmacniają dramaturgii dzieła.

Kolejnym istotnym aspektem Delfina, który mnie kochał jest giętkość i interdyscyplinarność językowa. Podczas próby nauczenia Petera języka angielskiego stwierdzono, że delfiny w części potrafią naśladować ludzką mowę, mimo że nie wymawiają spółgłosek. Sobolewski, śpiewając utwór Mad World w kilku zróżnicowanych warstwach muzycznych, przypomina, że najważniejszy w komunikacji jest kod niewerbalny, będący głównym budulcem przekazywanych intencji.

Finał przedsięwzięcia Kolektywu 1a zaskakuje. Widzowie zaproszeni do wspólnej medytacji, poprzez skupienie i wyrzucenie z siebie jednej z fraz mantry, wysyłają dobrą energię delfinom z wybrzeża japońskiego. Samobójstwo Petera, które popełnił po zakończonym eksperymencie i rozłące z Lovatt, schodzi na dalszy plan. Niesłusznie. Delfiny nie oddychają bowiem automatycznie jak ludzie, każdy dech jest ich świadomym wysiłkiem. Twórcy mogli lepiej wykorzystać bogactwo historii badań Johna Lilly’ego, wplatając sceny dające do myślenia, a nie będące jedynie kolejnym abstrakcyjnym przerywnikiem, niełączącym się z pozostałymi w głębszą całość.

Delfina, który mnie kochał należy nazwać próbą wydarzenia performatywnego, czyli pokazanego w sposób niekonwencjonalny. Próbą, gdyż dążenie do zaskoczenia i poruszenia publiczności nie zostało tu osiągnięte. Magda Szpecht i Szymon Adamczak, wyposażeni w chwytliwą i zgrabną historię dziewczyny rozmawiającej z delfinami, są na dobrej drodze do dalszych poszukiwań. Oby wykorzystali ją owocniej.

Paweł Wrona, Teatralia Kraków
Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 155/2015

Kolektyw 1a, Poznań

 

Delfin, który mnie kochał

reżyseria: Magda Szpecht

dramaturgia: Szymon Adamczak

muzyka/wideo: Karolina Mełnicka
współpraca: Teatr Polski w Bydgoszczy

obsada: Jan Sobolewski, Jaśmina Polak, Angelika Kurowska/Sonia Roszczuk

fot. Anna Kaczmarz

Paweł Wrona, rocznik 1989, lekarz, reżyser teatru alternatywnego z Krosna, od teatru oczekuje intensywnych bodźców do przemyśleń, rytmu, energii i prawdy przekazu.