Festiwal (dobrego) dramatu (Festiwal Dramatu)
Wrocławski Teatr Współczesny realizował w 2016 roku projekt Strefy Kontaktu, którego tematyka skupiała się wokół znaczenia tekstu w teatrze. Na zakończenie rocznego przedsięwzięcia zorganizowany został festiwal. Obok przeglądów teatru nowych mediów czy konkursów na najciekawsze wystawienie klasycznych utworów, Festiwal Dramatu był kolejną próbą skonfrontowania ze sobą różnych sposobów scenicznego prezentowania tekstu dramatycznego.
Wśród autorów: Masłowska, Demirski, Jakimiak, Buszewicz. W swoich dramatach zabierają oni głos w sprawach ważkich i szalenie aktualnych, a głos ten wybrzmieć mógł na wrocławskich scenach właśnie w czasie sześciodniowego festiwalu. Oczywiście urzeczywistniał się ustami aktorów – nierzadko zaklejonymi podczas ukłonów w geście solidarności z Teatrem Polskim we Wrocławiu.
Kilkoro Rumunów niemówiących po polsku… o Polsce
Sześciodniowy festiwal zainaugurował spektakl Między nami dobrze jest w interpretacji Teatru Narodowego w Bukareszcie. Intrygującym doświadczeniem było oglądanie rumuńskich aktorów opowiadających dobitnym językiem Doroty Masłowskiej o historii Polski i jej współczesnych bolączkach. Dzięki temu ironiczny tekst zyskał pewnego rodzaju dystans, który pozwolił na to, by zawarte w nim metafory i śmiałe refleksje na scenie zabrzmiały z dużą mocą. Uwypuklono również absurdalność codzienności, którą co rusz punktuje w swoim dramacie autorka, a w finale intensywniej wybrzmiał tragizm powojennych traum. Przedstawienie Radu Afrima bazuje na świetnym tekście Masłowskiej, a przy okazji inscenizacyjnie osiąga z nim relację nieomal symbiotyczną – to, co w dramacie najbardziej charakterystyczne i oryginalne, otrzymuje w rumuńskim spektaklu równie niezwykły, doskonale współgrający ze słowem obraz. Z rozmysłem zagracona scenografia, w której wrażenie chaosu przeplata się z twórczą precyzją, pozwoliła na skonstruowanie przestrzeni przywodzącej na myśl nie tyle wysypisko śmieci materialnych, ile śmietnik historii, idei i aspiracji. Kolejni bohaterowie pojawiają się na scenie niczym postaci z sitcomu, które w niespodziewanych momentach pukają do drzwi nieproszone i od progu rozpoczynają swoje osobiste wywody. Afrim sprawnie radzi sobie z potencjałem tekstu Między nami dobrze jest i skwapliwie wykorzystuje wszystkie jego atuty, proponując momentami zaskakującą interpretację.
Boska nie-boska
Wyjątkowość krakowskiego spektaklu Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego zyskała potwierdzenie w postaci wielu nagród, a jego obecność na Festiwalu Dramatu również nie powinna budzić wątpliwości. Nie-boska komedia. WSZYSTKO POWIEM BOGU! dotyka tak wielu kwestii i zawiera tyle pobudzających do dyskusji teatralnych bodźców, że z powodzeniem mogłaby stanowić zupełnie odrębny, indywidualny przedmiot rozważań na temat współczesnego dramatu. Demirski sięga po tekst Zygmunta Krasińskiego, ale do swojego utworu zgarnia tylko jego szczyptę – resztę wypełnia treścią zupełnie nie-nie-boską. Spektakl w reżyserii Moniki Strzępki pod każdym względem stanowi doskonałą realizację katastroficznych myśli wysnutych w dramacie i dokładnie tak jak on zasadza się na dojmującym wrażeniu obfitości, z którą musi radzić sobie widz. Zarówno warstwa tekstowa, jak i inscenizacyjna Nie-boskiej komedii… stawia odbiorców w sytuacji scenicznego naddatku, wymagającego stuprocentowej atencji i uważnego wychwytywania często bardzo subtelnych aluzji i intertekstualnych odniesień. Strzępka i Demirski wykorzystując bohaterów literackich, takich jak Orcio czy Barbara Niechcic, i łącząc je z postaciami bardziej przystającymi do naszych czasów – Wilkiem z Wall Street albo szeregową pracownicą korporacji, snują opowieść o nadciągającym kryzysie, a widmo wojny staje się motywem przewodnim spektaklu.
W Bydgoszczy spokojnie jak na wojnie
Kolejny duet reżysersko-dramaturgiczny to kobiecy tandem Weronika Szczawińska&Agnieszka Jakimiak. Wojny, których nie przeżyłam – trzeci spektakl także realizuje wojenno-katastroficzną tematykę – to również próba na umiejętnościach przyswajania informacyjnego natłoku przez widzów, którzy zostali zbombardowani (używając konsekwentnie wojennej nomenklatury) tekstem Jakimiak. Przedstawienie jest bowiem niedługie, a treści ogrom – aktorzy pędzą z kolejnymi monologami niczym w sztafecie. Wychodzą z niej zwycięsko, donoszą do mety starannie wyartykułowany dramat, sprawnie popisując się przy tym sposobem, w jaki bydgoski team realizuje z powodzeniem – nie po raz pierwszy zresztą – ideę zespołowości. Podobnie jak w przypadku utworu napisanego przez Pawła Demirskiego, tu również największą bolączką oglądania spektaklu jest niemożność przyciśnięcia klawisza spowalniającego rozgrywające się na scenie wydarzenia oraz wybrzmiewające na niej zdania. Oba teksty mają bowiem swoją specyficzną intensywność, która staje się ich zaletą, choć nie ułatwia obcowania z dramatem. Jakimiak sprawnie i przekonująco powołała do życia Instytut Badań Wojen Nieprzeżytych i z jednej strony poetycko, z drugiej natomiast z dużą szczegółowością, przedstawiła kolejne departamenty tej instytucji. Wśród nich znalazły się choćby Departament Ekstremalnych Emocji czy Departament Świadectw Właściwych. Autorka wykreowała także wiele projektów, doświadczeń i raportów, którymi odpowiednio miałyby się zajmować poszczególne komórki Instytutu, uwiarygodniając całą opowieść przedstawioną w formie naukowego odczytu. Bohaterowie punkt po punkcie wprowadzają nas w zagadnienia prowadzonych przez siebie badań, prezentując metody, cele, środki używane przy ich realizacji. Scjentystyczna koncepcja opowiadania o wojnie w scenicznym znaczeniu uatrakcyjniła temat poruszany dziś przez twórców nieustannie, pozwalając przy tym zachować rozsądną równowagę pomiędzy poetycką metaforą tekstu a jego bardzo rzeczowym i konkretnym znaczeniem.
Metateatralne spotkanie
Na zupełnie innym biegunie znalazła się propozycja Teatru Żydowskiego – spektakl Aktorzy żydowscy z tekstem Michała Buszewicza, w reżyserii Anny Smolar, inspirowany jest rozmowami z zespołem tracącego właśnie swoją scenę teatru. To rodzaj spotkania z artystami, którzy wypowiadają się we własnym imieniu – a przynajmniej przedstawiając się własnymi nazwiskami – opowiadają o swojej przeszłości i o tym, jak zostali aktorami w tej wyjątkowej instytucji. Siła spektaklu zasadza się na więzi, jaką od pierwszych chwil udaje im się stworzyć z publicznością, by snute następnie historie wzbudzały duże emocje. Wyznania są oczywiście bardzo osobiste i przejmujące, tak jak przejmujący jest los aktorów pozbawionych swego miejsca twórczej pracy – zaznaczam „twórczej”, bo samo „miejsce pracy” nie wydaje się odpowiednim określeniem dla tej sytuacji, w której znaleźli się artyści. Aktorzy częstują widzów nie tylko chałką i winem, ale przede wszystkim pozwalają siebie poznać, zarówno jako posiadających pewne życiowe doświadczenia ludzi, jak i artystów. Tym samym spektakl, choć pomyślany jako narracja bardzo osobista i indywidualnie skierowana w stronę środowiska Teatru Żydowskiego, staje się równocześnie dość uniwersalnym manifestem pewnej grupy osób, które połączyło poczucie wspólnoty, szczególnie silne w obliczu niespodziewanych zmian na gorsze. Urok Aktorów żydowskich to umiejętne oscylowanie pomiędzy tym, co bardzo konkretne i jednostkowe a problemami ogólnymi, będącymi udziałem wielu społeczności.
Z ziemi włoskiej do…
Apokalipsa, do której zmierzaliśmy powoli, acz nieubłaganie, sugerując się refleksjami poszczególnych twórców, urzeczywistniła się w ostatnim z prezentowanych na Festiwalu Dramatu spektaklu Nowego Teatru z Warszawy, w reżyserii Michała Borczucha. Tekst zatytułowany Apokalipsa stworzył Tomasz Śpiewak, inspirując się w głównej mierze wywiadem z Pierem Paolo Pasolinim oraz skierowanym do włoskiego reżysera listem Oriany Fallaci. Wykorzystane przez dramaturga materiały sprawiają, że spektakl nabiera niemal dokumentalnego charakteru (obok autentycznego wywiadu i listu, na scenie pojawia się także motyw zdjęcia zagłodzonej etiopskiej dziewczynki z World Press Photo). Twórcy Apokalipsy przyglądają się krytycznie dzisiejszej Europie z perspektywy minionych wydarzeń oraz oczami nieobecnych dziś ludzi, ale balansują przy tym na granicy śmieszności w swoich scenicznych koncepcjach. W tym spektaklu tekst został ukryty pod warstwą chaotycznie rozwijających się scen, tak że w pewnym momencie zupełnie traci się zarówno możliwość, jak i ochotę do jego poszukiwania. Pierwsza scena, wywiad przeprowadzany z Pasolinim, która nie cierpi z powodu zdumiewających koncepcji reżyserskich, stanowi dowód na to, jak nadmiar może rujnować. Każdy z wplatanych w fabułę wątków, a także każda z wprowadzanych na scenę postaci jest na swój sposób interesująca i każda wręcz zasługuje na dokładne zgłębienie jej losów– być może w osobnym spektaklu? – ale całość sprawia wrażenie kompletnej przypadkowości, a kolejne sceny nie tworzą spójnego obrazu. Bohaterowie przedstawienia Borczucha pozostają mało wyrazistymi drugoplanowymi postaciami, o których ledwie się wspomina, a plątanina różnotematycznych refleksji nie tworzy ostatecznie żadnej na tyle mocnej myśli, którą dałoby się wysnuć z tak pomyślanej Apokalipsy.
* * *
Oczy twórców zwracają się często w tym samym kierunku, dlatego pewne problemy i zjawiska stają się w spektaklach realizowanych w podobnym czasie zbieżne. Tym bardziej cieszy możliwość ich zestawiania, porównywania na różnym poziomie i sprawiania, by te utwory wchodziły ze sobą w swoistą polemikę. Ożywiony na scenie dramat zyskuje taką właśnie możliwość, by dawać się skonfrontować z rzeczywistością, ale i z innymi dziełami na wielu płaszczyznach. Festiwal Dramatu zorganizowany przez Wrocławski Teatr Współczesny, choć nie odbył się pod z góry ustalonym hasłem i nie nabrał tym samym żadnego wspólnego kierunku, do którego zmierzać mieliby zaproszeni twórcy, zrealizował swój pozostawiony w domyśle cel, by skierować światło teatralnego reflektora na dramat.
Katarzyna Mikołajewska, Teatralia Wrocław Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 187/2016
Festiwal Dramatu
1-6 grudnia 2016
Wrocławski Teatr Współczesny
Katarzyna Mikołajewska – rocznik 89. Absolwentka kulturoznawstwa ze specjalnością krytyka artystyczna. W „Teatraliach” od 2010 roku. Recenzuje spektakle także dla artPapieru, Czasu Kultury i redaguje dział Teatr w „2Miesięczniku. Piśmie ludzi przełomowych”. Kiedy nie przesiaduje we wrocławskich teatrach lubi uprawiać turystykę teatralną, choć żałuje, że wciąż nie ma na to zbyt mało czasu.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.