Geometryczny moment bezwładności (Rodzeństwo)

Geometryczny moment bezwładności (Rodzeństwo)

O doświadczeniu samotności i piętna egzystencji, o geometrii arcydzieła, o niepełnosprawności bohaterów i wspaniałym aktorstwie. „Opętani przez osobliwości, a dusimy się w monotonii” – zauważył Ludwik, rozglądając się wokół salonu, opasanego licznymi portretami przodków, ciężkiego od zgromadzonej porcelany, dusznego od wiekowej tapety. W salonie tym rozgrywała się trzyipółgodzinna rozmowa tytułowych bohaterów dramatu Thomasa Bernharda Rodzeństwo w reżyserii Krystiana Lupy.

Ludwik, filozof z „dobrego” mieszczańskiego domu, wraca z pobytu w zakładzie psychiatrycznym. Witają go dwie siostry, które, zdaje się, podporządkowują całe swoje życie bratu. Pierwszy akt ogranicza się tylko do rozmowy pomiędzy kobietami, podczas gdy dwa następne – już w obecności Ludwika – są coraz bardziej dynamiczne. Na początku poznajemy Dene i Ritter, które okazują się mieć totalnie różne charaktery. Pierwsza jest tradycjonalistką, strażniczką domowego ogniska, zanurzoną w przeszłości i miłości do przodków. Z westalską pieczołowitością dba o rodzinne porcelanowe zastawy, o cześć zmarłych rodziców, o porządek i priorytety prawdziwie tradycyjnego domu. Ritter to jej przeciwieństwo – jest charakterna i nie idzie łatwo na kompromisy, chyba że ze swoim kieliszkiem, który zawsze pozostaje pełny. Są jak przeciwległe bieguny, wokół których krąży świat. Statyka zderza się z dynamiką, miękkość z surowością, miłość z nienawiścią, pracowitość z rozpieszczeniem i manią wielkości, poczucie spełnienia z niespełnieniem.

Bernhard stosuje te przeciwległe bieguny w swoim dramacie, aby wprowadzić geometryczne napięcie. A to rozładowuje się dopiero w „trójkącie” postaci, którego trzecim ramieniem jest Ludwik. Gdy bohater wita w progach domu rodzinnego, spotyka się z pełnym podporządkowaniem i oddaniem sióstr i dopełnia tym samym ich przeznaczenia, które wymyślił Bernhard.

Ludwika zawsze uważano za wyjątkowe dziecko. Rodzice uznawali go za tego potomka, w którego można inwestować i to on, nie siostry, był ich oczkiem w głowie. Uchodziły mu zachowania, których siostrom wykazywać nie wypadało. Zawsze z taryfą ulgową, zawsze na piedestale.

Bernhard rozpisał postać Ludwika podobnie jak postać Roithamera w powieści Korekta – ukazując bohatera jako istotę samotną, prześladowaną przez siebie samego, z kompulsywnym dążeniem do nieuchwytnej doskonałości, z szaleńczym pociągiem do samozagłady i zniszczenia poprzez upiorną dyscyplinę myślową. Postacie Bernharda skazują się samowolnie na izolację. Nigdy nie pragną od niej uciec, nigdy bowiem drugi człowiek – najbardziej ułomna z istot żywych – nie mogłaby być dobrym kompanem. Udręka egzystencji może być przeżyta tylko w samotności, w procesie dochodzenia do idealnego środka filozoficznego (jak w przypadku Ludwika) czy architektonicznego arcydzieła (jak w Korekcie).

Ritter wyśmiewa „geometryczne przekleństwo” brata, które towarzyszy mu od dzieciństwa. Talerze muszą być oddalone w równej odległości od siebie i zarazem rogów stołu. Zegar musi leżeć pół metra od pierwotnego miejsca. Postać Ritter można potraktować jako komentarz autora do samego siebie. Ośmieszając dążenie do higieny symetrii, Bernhard wchodzi w dialog z samym sobą, nakładając na siebie swoistą antydyscyplinę. Ludwik w pewnym momencie nawet jej ulega: przekłada wszystkie obrazy „twarzami do dołu” oraz zmienia ich pierwotne, utarte miejsce. Zaburzenie proporcji i porządku jest więc antytezą skamieniałej kosmologii utworu.

Krystian Lupa korzysta z dziewiętnastowiecznego ustawienia sceny pudełkowej, na której widzowie mogli zobaczyć biedermeierowski wystrój. Zastanawiało mnie wprowadzenie tzw. niewidzialnej czwartej ściany, oddzielającej widownię od sceny żarzącym się czerwonym kwadratem w rozmiarze okna. Czyni to automatycznie grę aktorską bardziej naturalistyczną (niekiedy wręcz ignoruje istnienie widowni), jednak nie zawsze było to konsekwentnie utrzymywane. Co zaś tyczy się samej gry aktorskiej: komentarz nie mógłby być negatywny, gdy na scenie pojawiają się Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, Agnieszka Mandat i Piotr Skiba. Widać ogromny nakład sił fizycznych, a przede wszystkim psychicznych, które wykorzystywali do stworzenia swoich postaci.

Aleksandra Pyrkosz, Teatralia Warszawa
Internetowy Magazyn „Teatralia” numer 118/2014

Spektakl grany w ramach festiwalu PKO BANK POLSKI. POLSKA W IMCE. NIECODZIENNY FESTIWAL TEATRALNY

Narodowy Teatr Stary w Krakowie

Rodzeństwo

Thomas Bernhard
reżyseria: Krystian Lupa
muzyka: Jacek Ostaszewski
obsada: Agnieszka Mandat, Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, Piotr Skiba
premiera: 19 października 1996

fot. M. Gardulski