Grotowski i cała reszta

Próba umieszczenia „odwrotu od Grotowskiego” w ciągu nieświadomych walk o artystyczną niezależność podważa dużą część krytycznej recepcji działalności reżysera „Akropolis” koncentrującej się na problemie relacji władzy. Sygnał takiej dyskursywnej kapitulacji przed majestatem wielkiego twórcy odwraca uwagę od praktyk nauczyciela i kieruje ją na „traumę” uczniów. Z takiej perspektywy krytyka „męskiego geniusza” wytraca swoją sprawczość i wartość – Mateusz Kaliński pisze o „Ja, bóg” w reżyserii Tomasza Rodowicza i Joanny Chmieleckiej.

Teatr Chorea, fot. Rami Shaya

Ja, bóg Teatru Chorea jest kolejnym spektaklem grupy realizującej strategię „wertowania podręcznika antropologii” – jak to roboczo określam. Rozumiem przez to praktykę sięgania po historyczne lub nawet archaiczne formy widowisk teatralnych w celu eksperymentalnego sprawdzenia ich współczesnego potencjału. I choć myśl Jerzego Grotowskiego, którą twórcy przyjmują za przedmiot zainteresowania w Ja, bóg, nie jest aż tak odległa jak na przykład siedemnastowieczny dramat1, można mówić o osłabieniu jego wpływu na współczesny teatr.

Układ na scenie jest dość prosty: mężczyzna (Tomasz Rodowicz) i kobieta (Joanna Chmielecka) w ascetycznej przestrzeni (stół, dwa krzesła, wisząca w głębi kapliczka). Rytm spektaklu wyznacza ruch sceniczny – przesuwanie i przekształcanie mebli (np. odkręcenie nóg od stołu), gra światłem oraz powtarzająca się zmiana kostiumów, sygnalizująca początek kolejnych części przedstawienia. Zabiegi sceniczne są oszczędne, ale w końcu to sztuka inspirowana Grotowskim.

 Punktem wyjścia dla pracy zespołu Teatru Chorea jest problematyka podważania pozycji dawnych mistrzów. Jedne z pierwszych słów padających ze sceny to deklaracja chęci „pożarcia ojca”, która przypomniała mi lekturę Lęku przed wpływem Harolda Blooma. W uproszczeniu można powiedzieć, że relacja między mistrzem a uczniem zyskuje w tekście Blooma edypalny charakter, sprowadzający się do ekonomii libidalnej. Oznacza to, że następującym po sobie pokoleniom twórców nie chodziło do końca o przemiany artystycznych oraz społecznych wzorców i paradygmatów, ale przede wszystkim o rozpaczliwą próbę osiągnięcia samodzielności. Artysta przez swoją sztukę próbował odciąć się od wpływu – jak to określił Bloom – „silnego twórcy” (np. Shakespeare’a czy Goethego). Wydaje się, że Rodowicz i Chmielecka, autorzy Ja, bóg, w podobny sposób podważają niewinność „odejścia od mistrza”. Ich próba umieszczenia „odwrotu od Grotowskiego” w ciągu nieświadomych walk o artystyczną niezależność podważa dużą część krytycznej recepcji działalności reżysera Akropolis, koncentrującej się na problemie relacji władzy. Sygnał takiej dyskursywnej kapitulacji przed majestatem wielkiego twórcy odwraca uwagę od praktyk nauczyciela i kieruje ją na „traumę” uczniów. Z takiej perspektywy krytyka „męskiego geniusza” wytraca swoją sprawczość i wartość. Wpisanie Grotowskiego w paradygmat „silnego twórcy” nie oznacza jednak, że on sam był wolny od „lęku przed wpływem”2. Pragnienie pożarcia swojego ojca stawało się w końcu motywacją do tworzenia.

 Scenariusz spektaklu powstał w wyniku montażu tekstów teoretycznych Grotowskiego, których opracowanie na potrzeby spektaklu (Dariusz Kosiński, Rodowicz i Chmielecka) pozwala przedstawić artystyczną drogę reżysera Akropolis, a także umożliwia postaci wykreowanej na jego wzór odparcie zarzutów formułowanych wobec niego przez wielu współczesnych twórców teatralnych. Figura męskiego geniusza, która wymaga dziś krytycznych opracowań i „odczarowania”, ukazana została jako świadomie przyjęta przez Grotowskiego maska, pozwalająca na propagowanie jego własnych idei3. Czy jednak w istocie o zakładanie masek chodzi? Nie powiedziałbym, że „ogrywanie geniusza” w jakikolwiek sposób osłabia zarzut o utrwalanie mniej lub bardziej szkodliwych hierarchii i koncentrowanie wokół siebie sławy i kultu. Trudno więc pozbyć się wrażenia nachalnego projektowania przez Teatr Chorea programu „ocieplenia wizerunku wielkiego artysty”.

Teatr Chorea, fot. Rami Shaya

Podczas spektaklu Chmielecka i Rodowicz zadają te same pytania, które stawiał Grotowski w swoich tekstach teoretycznych – o relację między mową a ciałem czy o uwikłanie podmiotu w metafizykę. W Ja, bóg nie chodzi jednak tylko o Grotowskiego. Przedstawienie go jako „silnego twórcy” staje się jedynie pretekstem do namysłu nad samym paradygmatem „artysty geniusza”. Wprawdzie w spektaklu pojawiają się tropy związane z dorobkiem reżysera, czyli fragmenty między innymi Performera i Teatru źródeł, a także odniesienia do biografii legendarnego aktora Teatru Laboratorium – Ryszarda Cieślaka. Trudno jednak nie dostrzec mniej lub bardziej subtelnych nawiązań do innych kulturowych obrazków. Łatwo rozpoznamy trawestację słynnej sceny z podpalaniem kieliszków, która oczywiście nawiązuje do Popiołu i diamentu w reżyserii Andrzeja Wajdy, być może nieco większym wyzwaniem będzie zauważenie parafrazy słynnego perfomansu The artist is present Mariny Abramović z 2010 roku4, ruchu przywodzącego na myśl teatr tańca Piny Bausch; a odległe skojarzenia z tekstami Adama Mickiewicza czy Carla Gustava Junga wymykają się jednoznaczności. Można by powiedzieć, że intertekstualny charakter przedstawienia odzwierciedla eklektyczny styl pisarstwa Grotowskiego. Przede wszystkim chcę jednak wskazać na to, że próba „ocieplenia wizerunku” jednego wielkiego artysty wiąże się w spektaklu z pozytywnym przedstawieniem również innych „wybitnych”. Wyeksponowanie przez twórców gestu sięgania po autorytety, mistrzów i mistrzynie, ujawnia nie tylko wpływy czy inspiracje, lecz także – a nawet przede wszystkim – silne zakorzenienie w przeszłości. Chodzi nie tyle o ukształtowanie autorów Ja, bóg przez Grotowskiego, ile o poczucie sukcesji. Ujawnienie pozostałych wpływów oznacza przyznanie się do „bycia uczniem”. Umocowana w autorytecie wielkiego geniusza tożsamość nie wypiera się „ojców”, ale akceptuje ich oddziaływanie.

Czy to oznacza, że spektakl stawia pytanie o wielkość jako taką? Możliwe. Z pewnością jednak można odczytywać go na wielu innych poziomach. Pozostaje przecież cała litania dualizmów, odmawiana konsekwentnie przez aktorów, a wywiedziona z pism Grotowskiego. Twórca Teatru Laboratorium przeciwstawia w nich ciało i język, mężczyznę i kobietę, życie i śmierć, człowieka i boga. Te dualizmy towarzyszą mu od początku drogi artystycznej5 niczym obsesja; wzrasta w nich, definiują jego drogę artystyczną. Jednak czy nie są to słowa-wytrychy, na podstawie których nietrudno zbudować spektakl? Wydaje się, że powracanie do binarnej wizji świata, jaka wiąże się z tymi opozycjami, mając w pamięci doświadczenia dekonstrukcji, okazuje się wątpliwym pomysłem. Na ile jest to potrzebne? Do czego to prowadzi? Czego się dowiadujemy? Obawiam się, że na każde z tych pytań mógłbym odpowiedzieć tylko derywatami słowa „niewiele”. Taka reakcja prowadzi natomiast do kolejnych dylematów, tym razem dotyczących aktualności myśli samego autora Performera i możliwość ich współczesnej scenicznej realizacji. Bo już sam trening aktora, który postulował Grotowski, może być archaiczny ze względu na zupełnie inny kontekst społeczno-artystyczny.

Biorąc pod uwagę dysproporcję między tomiszczami poświęconymi tym zagadnieniom a czasem trwania spektaklu, obawa o sceniczne uproszczenia i banalizację tekstów teoretycznych wydaje się uzasadniona. O ile Grotowski na podjęcie niektórych z wymienionych wątków potrzebował setek stron, o tyle Rodowicz i Chmielecka musieli zamknąć się w dziewięćdziesięciu minutach. Oparcie się na autorytecie twórcy koncepcji Teatru ubogiego pozwala autorom przedstawienia przyjąć teoretyzującą i intelektualizującą strategię komunikacji z widzami, w której wytraca się największy potencjał spektaklu. Najciekawsze fragmenty Ja, bóg to te, w których zespół Chorei skupia się na osobistym doświadczeniu reżysera Apocalypsis cum figuris, czyli wątkach biograficznych. Łatwiej bowiem o syntezę myśli w formie narracyjnej, powiedzmy, parafabularnej niż dyskursywnej. Przyjęcie takiej strategii nie gwarantuje, że twórcy unikną uproszczeń, jednak myśl teoretyczna zostaje za jej sprawą umieszczona w kontekście, który ułatwia proces interpretacyjny. Samo wyłożenie teorii, szczególnie tak bogatej jak ta autorstwa Grotowskiego, wydaje się stosunkowo ryzykownym pomysłem w warunkach teatralnych. Wiele wskazuje na to, że artystom przyświecała przede wszystkim ambicja podjęcia dyskursywnej gry intelektualnej z tekstami reżysera Akropolis, jednak nie jest tajemnicą, że opowieść często sprawdza się lepiej niż wywód – zwłaszcza poza zaciszem własnego mieszkania czy murami biblioteki.

Teatr Chorea
Na podstawie tekstów Jerzego Grotowskiego
Ja, bóg
reżyseria i obsada: Tomasz Rodowicz, Joanna Chmielecka
opracowanie tekstów i scenariusz: Dariusz Kosiński, Tomasz Rodowicz, Joanna Chmielecka
konsultacje reżyserskie: Waldemar Raźniak
muzyka: Tomasz Krzyżanowski
ruch sceniczny: Joanna Jaworska-Maciaszek
projekt scenografii: Andrzej Dworakowski, Tomasz Rodowicz
wykonanie scenografii: Marcin Czajkowski, Malina Wojciechowska
wykonanie kostiumów: Anna Przybyt
światło: Tomasz Krukowski
dźwięk: Marcin Dobijański
zdjęcia/teaser: Rami Shaya
projekt plakatu/banera: Katarzyna Jasińska – Gra-Fika
produkcja: Teatr CHOREA, Fabryka Sztuki w Łodzi

Premiera: 23 sierpnia 2019, scena Art_Inkubatora w Fabryce Sztuki w Łodzi, Międzynarodowy Festiwal Teatralny Retroperspektywy 2019

Recenzja powstała z gościnnego pokazu w Instytucie Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego 17 stycznia 2020.

Przypisy
  1. Mam tutaj na myśli Tragedię albo wizerunk Śmierci Przeświętego Jana Chrzciciela Przesłańca Bożego Jakuba Gawatowica, na podstawie której zespół Chorei wystawił Tragedię Jana (reż. W. Raźniak)
  2. Ale kto według Blooma był? Nawet ukochany przez niego William Shakespeare musiał się wyemancypować spod wpływu Bena Johnsona, aby osiągnąć dojrzałość artystyczną.
  3. Sytuacja niemal gombrowiczowska: aby zyskać uznanie dla swoich pomysłów, należy je poprzeć autorytetem geniusza
  4. Poprzez zainscenizowanie podobnej sytuacji – mężczyzna i kobieta siedzą naprzeciwko siebie, dzieli ich stół, milcząc, budują kontakt przez spojrzenie.
  5. Grotowski, Teksty zebrane, Warszawa 2012, s. 964.
Podobne

Wszystkie barwy „Teatru”

Nie ma mowy o tym, żebyśmy kosztem indywidualnych przekonań wyznaczali sztywną linię pisma, choć oczywiście pewne opinie wyrażane są na naszych łamach częściej, a inne rzadziej. Pluralizm widać także w naszych corocznych werdyktach dotyczących nagród „Teatru”. Naszymi laureatkami w ostatnich latach była i Anna Seniuk i Justyna Wasilewska, a laureatami – Jerzy Stuhr i Andrzej Kłak. Choć oczywiście dla wyznawców post-teatru zawsze będziemy zbyt zachowawczy… – z Jackiem Kopcińskim rozmawia Katarzyna Niedurny w ramach cyklu wywiadów z redaktorami naczelnymi czasopism teatralnych.

19 01 2020

Całowanki zamiast zdrowasiek

Autor „Odlotu” tka swój udramatyzowany poemat z często nieoczywistych skojarzeń i strzępkowych cytatów, budując tym samym groteskową alegorię zglobalizowanej pamięci (pop)kulturowej, niejako przepuszczonej przez filtr katastroficzno-katolickiej wyobraźni. – o „Odlocie” Zenona Fajfera pisze Alicja Müller.

12 10 2019

Teatr na kredyt

Twórcy i twórczynie przeprowadzają krytyczną analizę rzeczywistości kapitalistycznej, w której relacje międzyludzkie, zarówno na płaszczyźnie społeczno-ekonomicznej, jak i moralnej, kształtują się w oparciu o pojęcie „długu” oraz modelowych figur wierzyciela/ wierzycielki i dłużnika/ dłużniczki. – Adriana Mickiewicz recenzuje „Dług” w reżyserii Jana Klaty.

12 10 2019

Liczba pojedyncza czy liczba mnoga?

Pozornie wydaje się, że tytułowa bohaterka filmu, Halla, mogłaby stać się jedną z aktywistek opisywanych przez Solnit. Wskazuje na to jej zaangażowanie w ochronę środowiska, wiara w swoje racje i chęć uzyskania wpływu na politykę energetyczną kraju, którego jest obywatelką – Zuzanna Berendt pisze o „Nadziei w mroku” Rebeki Solnit oraz o filmie „Kobieta idzie na wojnę” w reż. Benedikta Erlingssona

12 10 2019

Konstelacje

Formy niemieszczące się w określonej przez prawo strukturze są dowodem na to, że konieczność wyboru pomiędzy instytucją publiczną a kolektywem wciąż działa niekorzystnie na polaryzację pracy na rzecz rozwoju artystycznego i badawczego – pisze Anna Olszak o „Kolektywach teatralnych, artystycznych i badawczych”.

12 10 2019

Pismo w dobie przemian

Nie robiłem żadnej rewolucji. Dopiero po dobrych paru latach, już w dwudziestym pierwszym wieku, zmieniłem wewnętrzny układ pisma, czyli jego szkielet, strukturę. Zapłaciłem za to boleśnie, bo jeden z najbardziej poważanych przeze mnie ludzi w branży, mój niegdysiejszy promotor, Jerzy Timoszewicz, na parę lat zerwał ze mną wszelkie stosunki, krzycząc przedtem: „Dlaczego zabrał mi pan mój Dialog?!”. Tymczasem podstawa pozostała niezmieniona – z Jackiem Sieradzkim rozmawia Katarzyna Niedurny w wywiadzie otwierającym jej autorski cykl „Naczelni”.

12 10 2019

RAVE TILL THE GRAVE

Reżyserka tworzy silną paralelę między klasowym odbiorem choreomanii a tańcami wytworzonymi przez mniejszości rasowe i seksualne, będącymi ich własnym językiem buntu. Ostatecznie jednak przedstawiciele klas uprzywilejowanych zawłaszczyli te formy ekspresji i poddali je procesowi normatywizacji – Justyna Machaj pisze o „Truciźnie” w reżyserii Marty Ziółek

19 04 2020

W ruchu / w bezruchu

Kolory zalewają scenę, przestrzeń wypełnia gęsty dym. Piekielny skrzekot przeplata się z eterycznym dźwiękiem dzwoneczków i uderzeniami gongów, natchnione frazy pieśni Ne me quitte pas przeradzają się w słowa Psalmu 51 Miserere mei, Deus; spomiędzy kakofonii przebijają się wykrzykiwane manifesty rapera Bartusia 419. Twórcy Boskiej Komedii uruchamiają rozpędzoną machinę chaosu, tworzą wielowymiarowe sceniczne horror vacui. Stąd nie ma ucieczki – Agata Tomasiewicz pisze o „Boskiej Komedii” w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego.

25 03 2020

Było ich siedem. Osiem!

Skandal! Czy już poszła plotka o tym, że Diabły to nowa Klątwa i że dla własnego komfortu lepiej nie zabierać na spektakl zbyt dużej torebki, a w niej niepotrzebnych rzeczy, bo wejściu na salę towarzyszy kontrola bezpieczeństwa, która zawsze delikatnie opóźnia rozpoczęcie przedstawienia? – Agata M. Skrzypek pisze o „Diabłach” w reżyserii Agnieszki Błońskiej.

17 03 2020

Istotne sprawy studentów

Poddawanie się przymusowi tworzenia ostrych i wyrazistych opowieści o zbiorowych praktykach oporu, będących w istocie nieostrą negocjacją wielu interesów i potrzeb, stanowi odsłonę neoliberalnego przymusu produktywności w wytwarzaniu uproszczonych, nastawionych na efekt narracji o tym, że coś się jednak „udało”

14 02 2020

Stało się. Studium (nie)posłuszeństwa

Każda instrukcja, jak każdy performans, zawiera w sobie mikrowładzę, wciela jakąś teorię, wykładnię działania – instrukcja Bukowskiego nie jest od tego wolna. Ale może ważniejsze jest to, że służy do uwidocznienia pojawiających się i działających politycznych ciał.

14 02 2020

Mam ciało!

Na wszelkie kryzysy – nie tylko te tożsamościowe, ale i fizyczne – Dziemidok daje jedną receptę: trzeba tańczyć. Taniec zaczyna przy akompaniamencie ciszy, potem kontynuuje do muzyki, która jakby rozbrzmiewa w całości w jego głowie, a do widowni docierają tylko kakofoniczne stukoty. Niestaranna melodia przekształci się w końcowej tanecznej części wykładu performatywnego w swingowy In dieser Stadt Hildegard Knef. Wewnętrzny przymus tańczenia, który staje się wręcz miłością, wydaje się być jednocześnie życiowym spełnieniem i eskapizmem – dwiema nieodłącznymi stronami pasji. Jedyną miarą sensu tego działania jest pewność siebie – Agata M. Skrzypek pisze o festiwalu Ciało/Umysł.

13 02 2020

Poszukiwania w ciele

Konstytuowanie się nowej, hybrydycznej, cielesnej tożsamości w spektaklu wyklucza istnienie binarnego systemu świata opartego na opozycjach: naturalne – sztuczne czy człowiek – maszyna –
Natalia Brajner pisze o „Końcu śmierci” w reżyserii Tomasza Bazana.

22 01 2020

Sztuka jest jak Ibuprom

Wyświetlane na ekranie ponad sceną nazwy miast otwierają kolejne rozdziały spektaklu, które, z pozoru zupełnie ze sobą niezwiązane, łączą się w spójny obraz przedstawiający niemoc, obcość, wyizolowanie i bezsilność wobec rzeczywistości. Każda z dziesięciu lokalizacji to inny krajobraz i inna perspektywa. Zaczynamy w Madrycie – Julianna Błaszczyk pisze o „Możliwościach znikających przed krajobrazem” w reżyserii Tanyi Beyeler i Pabla Gisberta.

23 12 2019

Alien

W momencie zwierzenia się bohaterki o chwili, w której poczuła, że choruje na nowotwór, na scenę wchodzi Piotr Polak w czerwonym, piankowym stroju raka. Twórcy i twórczynie konsekwentnie wykorzystują kampową estetykę, by przedstawiać coraz bardziej emocjonalne tematy. Kontrast między formą a treścią ma uderzać odbiorcę, co ma umożliwić mu pogłębioną analizę prezentowanych problemów – Julia Wróblewska pisze o „Jezusie” w reżyserii Jędrzeja Piaskowskiego.

16 12 2019

Aneks – recenzja wystawy „Zmiana ustawienia”

Rzecz jasna, podkreślany przez Buchwald oryginalny status zaprezentowanego w Zachęcie spojrzenia w przeszłość należy postrzegać przede wszystkim jako chwyt marketingowy, mający wyjść naprzeciw wszystkim tym, których zniechęca wizja niemałych sal warszawskiej galerii, po brzegi wypełnionych wyblakłymi projektami scenograficznymi i butwiejącymi konstrukcjami. Za niewinnym z pozoru gestem, kryje się jednak niebezpieczna, choć już całkiem dobrze rozpoznana, pułapka – pisze Maciej Guzy o wystawie „Zmiana ustawienia. Polska scenografia teatralna i społeczna XX i XXI wieku”.

09 12 2019

Biblia ilustrowana – esej o kostiumach w spektaklu „Jezus”

Korzystanie z oferty second handów, tworzenie prac z materiałów recyklingowanych staje się deklaracją kostiumografki i manifestem chęci ograniczenia negatywnego wpływu przemysłu odzieżowego na środowisko naturalne i występującej w jego ramach nadprodukcji ubrań – pisze Seba Tokarczyk o praktyce kostiumograficznej Hanki Podrazy oraz kostiumach w spektaklu „Jezus”.

09 12 2019

Słuchanie kryzysów

Goebbels, Lauwers i Marthaler – ojcowie (!) założyciele współczesnego europejskiego teatru, mający znaczący wpływ także na polskie środowisko teatralne po 1989 roku – prezentują swoje obserwacje na temat rzeczywistości w formie dość stotalizowanej struktury scenicznej, przygniatającej widzki i widzów niemal każdym swoim elementem – Maciej Guzy pisze o trzech spektaklch prezentowanych podczas tegorocznej edycji Ruhrtriennale w Bochum

31 10 2019

Rozejrzyj się

Podjęcie przez twórczynie i twórców teatralnych i performatywnych refleksji na temat krajobrazu nie powinno być zaskakujące – w końcu krajobraz nie jest naturalnym fenomenem, a filtrem, przez jaki patrzymy na rzeczywistość, konstruowanym zresztą przez sztuki wizualne od stuleci. – Kacper Ziemba pisze o spektaklach prezentowanych w ramach cyklu komuny//warszawa „Krajobraz. Minifest”.

21 10 2019

Destrukcja obsługi

Teatr o ekologicznym zacięciu musi wskazywać rzeczywistych winnych katastrofy klimatycznej. A do tego niezbędna jest ostra, polityczna sztuka, która pomogłaby wyzwolić polski mejnstrim z hegemonii neoliberalnego dyskursu.

12 10 2019

Maszynki do świerkania

Głos – jego skala, barwa i inne techniczne parametry – dyktuje śpiewakom nie tylko dobór ról, lecz także zmusza ich do podporządkowania codziennej egzystencji zachowaniu wokalnej kondycji – Katarzyna Dobrowolska pisze o sytuacji śpiewaków operowych

12 10 2019

Jak przestałem się martwić i pokochałem globalne ocieplenie

Jak pogodzić „faktyczność” globalnego ocieplenia z polityczną sprawczością człowieka, który miałby mu zaradzić? Sprzeczności tej niestety nie da się rozstrzygnąć, dopóki nie uznamy, że wiedza naukowa ma status probabilistyczny, a nie prawdziwościowy. Służy ona bowiem przewidywaniu przyszłości na podstawie dostrzeżonych prawidłowości, a nie samemu opisowi stanów rzeczy. – pisze Konrad Wojnowski w eseju poświęconym kryzysowi racjonalnego dyskursu w obliczu katastrofy klimatycznej.

12 10 2019

Zaniechać zemsty?

Dlaczego wybór padł konkretnie na Mosul? To miasto o wielowiekowej historii, biblijna Niniwa, do której zmierzał prorok Jonasz, by ostrzec jej mieszkańców przed gniewem bożym i skłonić ich do pokuty. Na szczęście Rau nie rozwija tego wątku w spektaklu, unikając skazania skomplikowanej rzeczywistości dzisiejszego Mosulu na naiwne chrześcijańsko-kolonialne moralizatorstwo – pisze Bartłomiej Janiczak o „Orestesie w Mosulu” w reżyserii Milo Raua.

12 10 2019

Ani praca, ani sztuka, ani prawda

Rubin i Janiczak wchodzą w dialog z nieprawdziwością propagandowego filmu, proponując zachwianie prawdziwością odczuć towarzyszących jego odczytywaniu. Co czujemy, gdy patrzymy na ludzi, którzy niedługo wyjadą do Auschwitz? Co to z nami robi? Jak możemy wyjść poza dialektykę przerażenia i litości? – Maciej Guzy recenzuje spektakl Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina „Kurt Gerron. Führer daje miasto Żydom”.

12 10 2019

W lustrze dalekiej kultury

Punktem odniesienia dla spektaklu Makohona jest teatr Takarazuka założony w 1914 roku w mieście o tej samej nazwie. Nowatorskość tego przedsięwzięcia polegała na tym, że na scenie występowały tylko kobiety, chociaż na początku ubiegłego wieku w japońskich teatrach grali głównie mężczyźni – Radek Pindor recenzuje „TAKARAZUKA camp” w reżyserii Eryka Makohona.

08 08 2019

Statyści we własnym życiu

Twórczynie i twórcy nie próbują zmieniać rzeczywistości, są bowiem świadomi swojej pozycji; dają temu wyraz, ofiarowując bohaterkom i bohaterom dużo wolności, w której ci mogą pozostać w stanie albo aktywności, albo kontemplacji. – Kacper Ziemba recenzuje „Kino moralnego niepokoju” w reżyserii Michała Borczucha.

05 07 2019

Ojcowie (z) Kościoła

Premiera spektaklu – zbiegająca się w czasie z filmem „Tylko nie mów nikomu” braci Sekielskich – pozwala zwolennikom teorii spiskowych snuć domysły, że to kolejny przykład działalności antykościelnego układu – pisze Jan Karow o „Dzieciach Księży” w reżyserii Darii Kopiec.

05 07 2019

Grupa wsparcia – wywiad z Piotrem Mateuszem Wachem

Schemat jest wszędzie podobny. Wystawa, która kosztuje kilka milionów złotych czy dolarów, jest wielkim produktem, a osoby, które są w nią najmocniej zaangażowane, zostają wykorzystane – z Piotrem Mateuszem Wachem – artystą, tancerzem, performerem – rozmawia Julia Kowalska

05 07 2019

Odpowiedzialni za wyobraźnię

„Bezkarnie” jest kolejnym głosem krytycznym wobec ojców założycieli i ojców dyrektorów, których alienujące i totalizujące myślenie o teatrze podtrzymuje mity dotyczące społecznego statusu artysty.

04 07 2019

Dopiero śpiew daje swobodę?

Śpiew ma na stałe zarezerwowane miejsce na scenach teatrów dramatycznych, od eksperymentalnego teatru akademickiego w zachodnim stylu, po lokalne studia młodzieżowe czy emigracyjne amatorskie trupy – Katarzyna Dobrowolska pisze o roli pieśni w teatrze ukraińskim

04 07 2019

Nic tak nie działa jak czerwona sukienka

Wyjątkowe oddziaływanie retrospektywy „The Artist Is Present” opiera się na sile produkowanych przez Abramović obrazów, które wybijają się na niezależność i budują ikoniczny wizerunek artystki – Weronika Wawryk pisze o strategiach kreowania wizerunku przez Marinę Abramović

04 07 2019

Poważna sprawa

Wszystko wskazuje na to, że Marinie Abramović na etyce postępowania nie bardzo zależy, a pozycja, na jakiej często jest stawiana, to konstrukt, z którym nie identyfikuje się ona nawet w minimalnym stopniu. Tym, na czym wyraźnie jej zależy, jest poważne traktowanie własnej twórczości – Zuzanna Berendt recenzuje wystawę Mariny Abramović „Do czysta”

04 07 2019
SITEMAP