I rozumiem i nie rozumiem (Spektakl dla turystów)
Trudno znaleźć bardziej źródłowe, a równocześnie jednoczące poczucie, które towarzyszy widzom współczesnego teatru, niż wrażenie dezorientacji. Wielocentryczność, rozproszenie narracji i multisensoryczny odbiór sprawiają, że kontakt z różnorodnymi przejawami nowej twórczości teatralnej bywa ambiwalentny, a spektrum doświadczeń szerokie. Irytacja miesza się z fascynacją, odrzucenie z pragnieniem. Niekiedy zdawać by się mogło, że owa bliżej niesprecyzowana „współczesność”, która domaga się kwalifikacji, ma na celu obnażenie niewiedzy widzów. W tych momentach, ekskluzywność i elitaryzm tężeją, a opór publiczności wobec przedstawienia rośnie. Pojawia się potrzeba wytłumaczenia, której nie zaspokaja kontakt ze „specjalistkami lub specjalistkami”, często nierozwiewający wątpliwości, a nawet budujący jeszcze większy dystans.
„Wybór tańca był naturalny. Lubię ten świat, cenię go, ale za każdy razem czuję się jakoś zagubiony. Jak taki poczciwy amator, co przychodzi, czasem kiwa głowa, czasem palnie coś głupiego. Okazuje się, że po prostu nic nie rozumiem.” – mówił Wojtek Ziemilski po pokazie swojego Spektaklu dla turystów, udowadniając, że imperatyw wyjaśniania nie znika wraz z nabywaniem doświadczenia, ani nawet podjęciem praktyki teatralnej. Taniec współczesny faktycznie może być postrzegany jako ekstremalny przykład wydarzenia dezorientującego publiczność. Przy pierwszym spotkaniu widzki i widzowie starają się wykorzystać racjonalne narzędzia interpretacyjne, które nijak nie przystają do narzucającej się zmysłowej percepcji ruchu performerek i performerów. Problem rozumienia staje się wyraźny, jednak bezkrytyczne przyjęcie opozycji rozumowe/zmysłowe i postulowanie przesunięcia percepcji w stronę tego drugiego także nie wydają się wyczerpywać problemu. Wewnętrznego przymusu tworzenia narracji i kategoryzowania trudno pozbyć się w sposób intencjonalny. Z czym zatem zostajemy? Czy jesteśmy w punkcie absolutnej dezorientacji?
Na pustą scenę wychodzi choreografka Maria Stokłosa, zaproszona przez Ziemilskiego do współtworzenia Spektaklu. Siada na ziemi, dotyka jej. Niemal niezauważalnie porusza palcami, powoli unosi ręce nad głowę. Nagły obrót o 90 stopni, gest odrzucenia, odepchnięcia, drganie dłoni ułożonej na udzie. Widzowie uważnie obserwują jej ruchy, wyłapują każdy niuans – w końcu zaczęło się przedstawienie – trzeba patrzeć, chwytać znaczenia, interpretować. Ascetyczne otwarcie, podstępnie wykorzystujące jeszcze nierozproszoną koncentrację publiczności, nakłania do przyjęcia postawy fenomenologicznej. Stan zawieszenia kieruje uwagę na wolne od referencji ciało performerki. Przez chwilę zdaje się, że zmierzamy ku autentycznej redukcji. To jednak tylko pozór, który za chwilę zostanie zweryfikowany. Do choreografki dołącza bowiem kolejna dwójka – tym razem aktor i aktorka. Sceniczną pewnością siebie i wytrenowaną elokwencją wypełniają przestrzeń dużo intensywniej niż ona. Imitując postawę rozrywkowych animatorów (zabawiających widzów-turystów na festiwalowym all inclusive), dokonują prezentacji tancerki. Szybko znika przeświadczenie, że obserwowaliśmy jej ciało jako ciało samo w sobie. W istocie jest to ciało występujące, pokazywane. Dwoje aktorów przyjmuje za to rolę przewodników publiczności. Przez moment ich komentarz pozwala poczuć się widzom komfortowo, zaczynają bowiem tłumaczyć, czym jest taniec współczesny. Kuszą atrakcyjnymi pojęciami improwizacji, bycia tu i teraz, prowadzenia ciała ku nieznanemu, połączenia koncentracji i wyobraźni. Potrzeba zrozumienia, nieustannie podsycana kolejnymi działaniami krążącej wokół nich performerki, chwilowo zostaje zaspokojona.
Tymczasem, wspomniana para zaczyna wplatać poruszające się ciało Stokłosy w następne dyskursy. Od tańca wobec historii i instytucji, przez problem tańczenia jako grania/nie-grania (niemal tożsamego z kwestią roli), relacji choreografki i przenikającej ją (krępującej, a może inspirującej) polskości, aż po motyw tańczenia traumy. Wszystkie sprawiają wrażenie istotnych i zdają się otwierać równorzędne pola interpretacyjne. Animatorzy stają się laborantami (ich białe kostiumy nabierają nowego znaczenia) przeprowadzającymi eksperyment na żywej tkance – nastawiony raczej na ujawnienie konstrukcji, niż redukcję. Ich słowa wchodzą w interakcję z pokrywanym kolejnymi warstwami odniesień ciałem performerki. Jej ruch ulega zmianie, przyspieszeniu. Miota się między uległością a ucieczką – pozostawanie w jednej bądź drugiej zależności w stosunku do działań aktorów wydaje się nieuniknione.
Równocześnie ciało wymyka się temu, co mówią przewodnicy. Wyłamuje poza spektrum podległości interpretacji i jej odrzucenia. Jego obserwacja wzmaga poczucie nie tylko niewystarczalności, ale także nieprzystawalności kolejnych narracji do tego co robi i jak robi. Pojawia się wzajemne sprzężenie dwóch dominacji – ciążącego nad ciałem opisu i wykolejającego opis ruchu ciała. Niemożność postawienia jednoznacznego sądu uderza z podwójną siłą. Wyłączenie się ciała poza kolejne tematy ustanawiane przez animatorów nie jest bowiem wobec nich krytyczne, nie podważa ich zasadności. Nie ma tu dyktatu „tak powinno być, a tak nie – tak można, a tak nie można”. Kategorie narzucane przez przewodników są ograniczające (a nawet opresyjne), ale wciąż uprawnione i nie zostają odrzucone.
Publiczność zostaje postawiona wobec afirmowanej niejasności. Między performerką a animatorami równocześnie odbywa się dialog i pojawia nieprzekraczalna granica. Dezorientacja wciąż trwa, ale nie budzi niepokoju. Binarna opozycja rozumienia i nierozumienia zostaje podważona. Można podążać zarówno jedną jak i drugą ścieżką. Zawsze w równym stopniu nie będzie się pewnym właściwości przyjętej postawy. Ziemilski nie stara się bowiem „wyjaśnić”, a raczej pokazuje, że „można wyjaśniać” albo w ogóle z tego zrezygnować i podążać tropem Marii Stokłosy eksplorującej język ciała. Formułowana propozycja nieustannego eksperymentowania z przyjmowaną metodą znajduje zresztą namacalny wymiar w scenie kończącej spektakl. Stokłosa zmienia tu swoją rolę, wykracza poza kolejną przypisaną jej kategorię. Nie jest już skupiona wyłącznie na własnym ciele, ale korzystając z ciał aktorki i aktora, zarządza (a jakże, językowo) przestrzenią wokół siebie. Trochę improwizuje, a trochę podporządkowuje się konstrukcji spektaklu. Nasącza go dodatkowymi znaczeniami i po raz kolejny rozprasza te, które zdawały się ukonstytuować. Wreszcie, kończy przedstawienie, robiąc to jednak niepewnie – „chyba już wystarczy” – mówi. „Chyba”, bo przecież jeszcze mogłoby trwać, dalej ukierunkowując na pewne interpretacje i dezorientując na przemian. Zachęcając do zrozumienia z jednej strony, aby szybko do niego zniechęcić z drugiej.
Slovensko mladinsko gledališče i Komuna// Warszawa
Spektakl dla turystów/ Predstava za turiste/ A Show for Tourists
Reżyseria: Wojtek Ziemilski
Choreografia: Maria Stokłosa
Występują: Maria Stokłosa, Damjana Černe, Primož Bezjak
Tekst: Wojtek Ziemilski
Dramaturgia: Sodja Zupanc Lotker
Asystentka reżysera: Alicja Balcerak
Projekt kostiumów: Slavica Janošević
Projekt świateł: Wojtek Ziemilski, współpraca: Karolina Gębska
Współpraca produkcyjna: Katarzyna Sztarbała
Premiera: 21 czerwca 2018 r.
Maciej Guzy, rocznik 1995, wiedza o teatrze
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.