Istotne sprawy studentów

Poddawanie się przymusowi tworzenia ostrych i wyrazistych opowieści o zbiorowych praktykach oporu, będących w istocie nieostrą negocjacją wielu interesów i potrzeb, stanowi odsłonę neoliberalnego przymusu produktywności w wytwarzaniu uproszczonych, nastawionych na efekt narracji o tym, że coś się jednak „udało”

Ilustratorka: Jadwiga Ligęza

W przypadku zaistnienia w uczelni sporu zbiorowego dotyczącego istotnych spraw studentów, może w niej zostać przeprowadzona akcja protestacyjna lub strajk.
Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce, art. 106.

I

W półtora roku po protestach przeciwko reformie szkolnictwa wyższego kalendarium kolejnych mobilizacji, akcji, małych sukcesów i dużych konfliktów nieuchronnie towarzyszących wszystkim akcjom oddolnym w dużym stopniu już się rozmyło. Trudno dokładnie przypomnieć sobie szczegóły cowieczornych dyskusji na korytarzu Pałacu Kazimierzowskiego, w cieniu portretów byłych rektorów i pod drzwiami gabinetu obecnego; oddać sprawiedliwość wszystkim, którzy zaangażowali swój czas, energię i emocje, aby protest przeciwko Ustawie 2.0 Jarosława Gowina zdołał przetrwać tak długo i rozprzestrzenić się na kilkanaście miast w całej Polsce.

Tym bardziej ambiwalentna jest pozycja osoby, która ma protest opisać, a która tych wydarzeń doświadczała z perspektywy centralnego w kraju ośrodka akademickiego – mierzącego się podczas strajku ze swoją dwuznaczną pozycją hegemona marginalizującego mniejsze uczelnie nawet w proteście, którego stawką był właśnie sprzeciw wobec ich marginalizacji. Ta uzurpacja także stanowi dziedzictwo największego protestu studenckiego po 1981 roku. Należałoby zatem zastanowić się nad mechanizmami elitaryzacji strajków oraz szerzej – aktywizmu studenckiego, które bez wątpienia obserwujemy obecnie. Nie jest to konieczne dziedzictwo PRL-owskich tradycji studenckiego oporu, dość wspomnieć protesty studenckie z jesieni ‘81, nota bene także związane ze sprzeciwem wobec reform szkolnictwa wyższego – zaczęły się przecież w Radomiu. To z kolei otwiera kolejne pytanie: o pamięć strajków, poczucie ciągłości w ramach tradycji oporu i tego, co z niej wybieramy dla siebie. Jak zawsze, także przy okazji protestów przeciwko Ustawie 2.0, była ona zlepkiem nawiązań do różnych tradycji, które performatywnie przywoływaliśmy, aby legitymizować swoje działania. I wreszcie ta kluczowa, ciążąca nad wszystkim kwestia – sensu i skuteczności protestu.

II

Okupacja zaczęła się we wtorek 5 czerwca 2018, o 9 rano, gdy około 40 osób weszło do Pałacu Kazimierzowskiego, siedziby rektoratu na Uniwersytecie Warszawskim, znajdującego się w głębi kampusu na Krakowskim Przedmieściu. Grupa zajęła szeroki taras mieszczący się na pierwszym piętrze, nad wejściem i zaraz obok gabinetu rektora. Wywieszono na nim czerwony baner: „Żądamy demokratycznych uniwersytetów”. Strajk zakończył się 11 dni później, 16 czerwca, po tym, jak w drugim czytaniu projektu Ustawy 2.0 ponowie skierowano ją do komisji edukacji. Po opracowaniu poprawek została ostatecznie uchwalona 3 lipca. W międzyczasie do protestu dołączyło kilkanaście ośrodków akademickich, z których część także przystąpiła do okupacji, a część organizowała akcje protestacyjne i manifestacje poparcia; otrzymaliśmy dziesiątki listów z podpisami setek pracownic i pracowników akademickich, doktorantek i doktorantów, studentek i studentów oraz uzyskaliśmy poparcie kilkudziesięciu związków zawodowych.

Protestowaliśmy przeciwko neoliberalnej ustawie, która jeszcze głębiej wtłacza uczelnie w przymus nieustannej produkcji wiedzy, zmuszając do ciągłego konkurowania o stale kurczące się zasoby. Towarzysząca temu centralizacja środków finansowych – odbieranie ich mniejszym ośrodkom akademickim i przekazywanie większym – także jest podporządkowana tej logice: inwestowanie w największe badawcze ośrodki-wyspy ma zwiększyć ich produktywność i podnosić pozycje w rankingach. Ignoruje się tym samym wszystkie miękkie funkcje uniwersytetu, a ten nie musi być jednostką na światowym poziomie, aby pełnić kulturotwórczą rolę w regionie. Przecież uniwersytety mogą lokalnie kształcić elity, dostarczając nie scentralizowanej, a rozproszonej wiedzy na temat społeczności, których są częścią. Sukcesywne odbieranie środków prowadzi do ich degeneracji i uniemożliwia skuteczne pełnienie tych funkcji – co potem wskazuje się jako uzasadnienie ich dalszej marginalizacji. Wprowadzenie rad uczelni dodatkowo zagraża autonomii uniwersytetów, otwiera bowiem możliwość wyznaczania kierunku badań przez kapitał i polityków – o wszystkim tym pisali chociażby Andrzej Leder1 czy Stanisław Krawczyk2. Treść postulatów strajkowych i opis pierwszych godzin okupacji znaleźć można na OKO.press3.

Naszym podstawowym celem było zablokowanie procedowania ustawy. Zależało nam także na wywołaniu szerszej dyskusji na jej temat i rozwianiu iluzji konsensusu wokół „konsultacji ze środowiskiem akademickim”. Obserwacją pracy nad reformą już wcześniej zajmowały się różne środowiska, takie jak Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej4, jednak liczyliśmy na to, że oddolny opór, podjęty w ostatnim momencie przed procedowaniem ustawy, może znacząco wpłynąć na widzialność problemu w mediach i szerzej, na zrozumienie naszych postulatów związanych z pożądanym kierunkiem rozwoju akademii. Ten cel bez wątpienia udało się osiągnąć – przez kilka dni kontrowersje wokół Ustawy 2.0 były najgorętszym tematem w polskich mediach.

To, co znajduje się w tym tekście, nieuchronnie jest uwarunkowane pozycją piszącej. Sytuuje się ona pomiędzy pełnym zaangażowaniem a obserwowaniem protestu z sojuszniczego dystansu. O planowanej okupacji wiedziałam na długo przed jej rozpoczęciem, brałam też udział w poprzedzających ją spotkaniach, na których dyskutowano różne scenariusze i podejmowano decyzje związane z formą działań. W czasie protestu byłam w Pałacu Kazimierzowskim codziennie, zwykle uczestniczyłam w wieczornych naradach, jednak na noc najczęściej wychodziłam do Biblioteki Uniwersyteckiej, by podejmować rozpaczliwe próby godzenia pracy nad licencjatem z działalnością aktywistyczną. Starałam się pomagać przy codziennych okupacyjnych czynnościach, jednak nie miałam stałych obowiązków i nie znajdowałam się w najściślejszym gronie dźwigającym główną odpowiedzialność. Stojąc tuż obok, przez niemal cały protest zachowywałam jednak nieco zdystansowaną pozycję.

Zdjęcie pochodzi ze strony Akademickiego Komitetu Protestacyjnego

III

Budynek rektoratu został wybrany do okupacji ze względu na swoje sceniczne atuty, mimo że znajduje się w tylnej części kampusu, co czyniło protestujących niewidocznymi z ulicy i dla wszystkich, którzy ich intencjonalnie nie szukali. Pozwalał stworzyć względnie spokojną enklawę dla podejmowanych działań, inkluzywną dla wszystkich, którzy chcieliby w nich uczestniczyć. Balkon stanowił także atrakcyjną przestrzeń ekspozycji banerów i transparentów, których liczba sukcesywnie się zwiększała, budując nasz podstawowy wizualny przekaz – od samego aktu zaznaczenia obecności po komunikowanie intencji.

Trzy główne postulaty znajdujące się na transparentach, centralny: „Żądamy demokratycznych uniwersytetów” i dwa boczne: „Nie oddamy autonomii” oraz „Samorządność naszą bronią” układają się w spójną narrację, w której czegoś się żąda, oddania czegoś się odmawia i wreszcie określa się środki, którymi się broni. Wskazywane wartości to demokracja, autonomia i samorządność, odwołujące się do idei oddolnego i kolektywnego budowania wspólnoty w poszanowaniu potrzeb wszystkich współtworzących ją osób. Hasło z mniejszego baneru: „Nauka niepodległa” wydaje się pochodzić z nieco innego porządku, stanowiąc próbę wpisania idei autonomii nauki w patriotyczne imaginarium wolności samostanowienia i niezależności od zewnętrznej opresji. Z kolei postulat „Chleba i Róż” (który pojawił się jako ostatni) pochodzi od cytatu z sufrażystki Helen Todd – „bread for all, and roses too”; słowa te następnie zainspirowały Jamesa Oppenheima do stworzenia wiersza „Bread and Roses”, który w końcu stał się ważną pieśnią oporu, przejętą na przykład przez pracownice zakładów tekstylnych przy okazji protestów w Lawrence w stanie Massachusetts w 1912. Ten ostatni wprowadza kontekst walki o prawa pracownicze oraz walki z dyskryminacją – a więc dokłada nieco socjalnego ciężaru do żądań protestujących. Oprócz tego z obu brzegów balkonu spuszczono płachty materiału, na których na bieżąco dopisywano miasta dołączające do strajku. Na balkonie powiewały także tęczowe i biało-czerwone flagi, wysyłające komunikat plasujący się gdzieś pomiędzy progresywizmem a zachowawczym liberalizmem – ale o tym później.

Balkon miał także inną zaletę – uniemożliwiał odcięcie osób przebywających na górze od otoczenia. Znajdując się w budynku, mogły one zarazem utrzymywać ciągły kontakt z przebywającymi na zewnątrz. Inicjatorzy okupacji byli więc sprawczy w tym sensie, że podtrzymywali możliwość kontynuacji protestu oraz stanowili widownię zbiorowych performansów oporu rozgrywanych na zewnątrz przez sojuszników i osoby wspierające okupację.

U stóp pałacu: na chodniku, szerokiej alei oraz pasie zieleni gromadzili się studenci, aktywiści, pracownicy akademiccy i osoby wspierające protest, aby słuchać wykładów strajkowych, uczestniczyć w akcjach performatywnych lub po prostu wypoczywać na powietrzu. Ten zazwyczaj nieuczęszczany obszar kampusu, leżący poza najważniejszymi trajektoriami studenckich migracji, okazał się dogodny w użytkowaniu, ponieważ nie trzeba go było odzyskiwać. Możliwość niezakłóconego kształtowania leżącej niejako odłogiem przestrzeni właśnie dlatego sprawiła jednak kłopot – brak kontrowersji spycha podejmowane działania w obszar politycznej niewidzialności, z której trzeba się nieustannie wydobywać.

W repertuarze codziennych praktyk zajmowania przestrzeni na różnych etapach trwania protestu znajdowały się: konferencje prasowe, wykłady strajkowe, wspólne tworzenie transparentów, głośne czytanie książek, ciche godziny nauki do sesji. Dodatkowo część prowadzących z wydziałów szczególnie zaangażowanych w strajk przenosiła zajęcia kursowe na trawnik pod pałacem. W ten sposób manifestowano poparcie dla protestu, nie rezygnując zarazem z zajęć dydaktycznych.

Zdjęcie pochodzi ze strony Akademickiego Komitetu Protestacyjnego

IV

Jednym z największych przedsięwzięć podczas okupacji było przygotowanie ogólnopolskiej mobilizacji 13 czerwca: tego dnia studentki zorganizowały happening nawiązujący do wydarzeń marca ‘68. Wychodząc od sceny gubienia czapek i rękawiczek przez studentów uciekających przed milicją, stworzyły instalację, przyszywając kilkadziesiąt czapek i rękawiczek do długiej siatki. Powstały w ten sposób obiekt inaugurował demonstrację solidarności międzyuczelnianej między UW i ASP znajdującymi się naprzeciw siebie po dwóch stronach Krakowskiego Przedmieścia. Symboliczne połączenie tych uczelni siatką budowało zarazem pomost między obecnymi strajkami a tymi z przeszłości, odnosząc się do najsilniej obecnego w zbiorowej pamięci protestu studenckiego w polskiej historii5.

Odwołania do historycznych strajków były jednym z najwyrazistszych zabiegów autolegitymizacji działań protestowych. Sięgaliśmy jednak także po inne struktury uprawomocnienia: autorytet akademiczek i akademików, poparcie związków zawodowych, udowadnianie szerokiej recepcji naszych działań czy ponadpolitycznego charakteru poparcia (chwaląc się na przykład uznaniem ze strony Radia Maryja6). Konstruowanie autolegitymizującej narracji pochłaniało znaczną część energii strajkowej, stając się właściwie stawką zaistnienia Akademickiego Komitetu Protestacyjnego jako liczącego się podmiotu debaty publicznej. Wydaje się, że konieczność tak energicznego udowadniania zasadności strajku, środków, jakimi był prowadzony, oraz samych jego przyczyn jest wynikiem wyparcia pamięci oporu ze zbiorowej świadomości do tego stopnia, że jawi się on jako niebezpieczny radykalizm.

Dyskusja o reformach szkolnictwa wyższego nie spotkała się wcześniej z realnym zainteresowaniem, ponieważ myślenie o usługach publicznych w kategoriach dobra wspólnego także nie jest obecne w dyskursie. Brakuje koncepcji akademii innej niż neoliberalna. Opinie o nadmiernej dostępności i niskim poziomie szkolnictwa wyższego są tak powszechne, że na śmieszność zakrawało już samo to, że strajkujący stawali w ich obronie i argumentowali za obecnością uniwersytetów w mniejszych ośrodkach miejskich.

Wśród protestujących panowało przekonanie o fundamentalnej wadze przekazu, jaki był przez nich konstruowany – dlatego że był pierwszym od lat tak silnym i radykalnym głosem proponującym alternatywną narrację na temat roli i zadań akademii. Tak silna presja generowała intensywne tarcia wewnątrz grupy. Istniały różne opinie na temat tego, jak należy działać, w jakie sojusze wchodzić i jakie kompromisy akceptować.

Konflikt znalazł najpełniejszy wyraz w sporze o tęczowe i narodowe flagi. Tęczowa flaga zawisła na balkonie stosunkowo szybko – w okolicach trzeciego dnia protestu. Decyzja o jej powieszeniu wzbudziła wiele wątpliwości między innymi ze względu na to, że nie została uzgodniona przez wszystkich protestujących, lecz przez mniejszą grupę osób. Ściągnięcie już powieszonej flagi jest natomiast gestem o zupełnie innej wadze niż po prostu jej niewywieszanie – zdjęcie jej zostało zatem uznane za nieakceptowalne, skoro akademia, o jaką walczono, miała być także miejscem inkluzywnym i przyjaznym osobom LGBTQA+.

Niektórzy zwracali jednak uwagę, że strategia podejmowania działań bez konsultacji z grupą, chociaż deklaratywnie proces podejmowania decyzji miał być demokratyczny, jest nieuczciwa i prowadzi do sytuacji, w której osoby nierespektujące demokratycznej procedury narzucają swoją wolę wszystkim pozostałym. Inni odbijali te oskarżenia, twierdząc, że owa decyzja była wyrazem bezsilności tych, którzy w rzekomo demokratycznym procesie czuli się marginalizowani i ignorowani przez silniejszą grupę, która zawłaszczyła protest i, żerując na pracy innych, kształtowała przekaz, z którym tamci się nie identyfikowali.

Nad całym konfliktem wisiała groźba wycofania poparcia (bardzo cennego dla legitymizacji protestu) udzielonego przez NSZZ „Solidarność” regionu Mazowsze. Kryzys zaczął więc dotyczyć znacznie szerszego problemu kompromisów zawieranych kosztem interesów mniejszości w celu zabezpieczenia poparcia większości, który to dylemat – w dużym stopniu fantazmatyczny – bazuje na wyobrażeniach na temat tego, kim jest owa większość, której nie należy drażnić, i jakie są jej preferencje. Ostatecznie wybrnięciem z sytuacji okazało się zawieszenie obok tęczowej flagi dwóch biało-czerwonych, co znów zrobione zostało bez konsultacji z komitetem protestacyjnym i dodatkowo zaogniło konflikt. Sprowokowało bowiem dyskusje na temat inkluzywności i ekskluzywności kategorii narodu. Spór ciągnął się tak długo jak okupacja, prowadząc do konfuzji i paraliżując istotną część sił strajkowych.

Fot. Edyta Bojanowska

V

Widzialność protestu w bardzo dużym stopniu opierała się na obecności treści dotyczących strajku w mediach, co jest niejako paradoksem okupacji. Osoby protestujące ograniczają swoją mobilność i możliwości pojawiania się w przestrzeni, aby strajk w ogóle zaistniał jako zdarzenie, a zarazem muszą liczyć na wsparcie aktorów zewnętrznych, którzy swoim zainteresowaniem uprawomocniają niewidoczny w przeciwnym razie strajk, czyniąc z niego liczący się fakt społeczny. Muszą przy tym polegać przede wszystkim na zapośredniczonych reprezentacjach swojej obecności w danej przestrzeni, wytwarzać obrazy, które będą następnie chętnie powielane.

Jednym ze sposobów podważania tego paradoksu jest wychodzenie i okupowanie miejsc, które symbolicznie lub dosłownie stanowią centrum danej wspólnoty (jak w przypadku Occupy Wall Street czy protestu RON w Sejmie), jednak nie była to strategia wykorzystana przez protestujących przeciwko Ustawie 2.0. Okupowany w Warszawie rektorat to przestrzeń raczej symbolicznej niż realnej władzy, a osoby okupujące podkreślały, że nie występują przeciwko danemu rektorowi, ale przeciw reformom ministra. Nieustannie zagrożeni możliwością zostania zignorowanymi i ukrytymi, protestujący musieli dbać o obecność w mediach – zarówno tradycyjnych, jak i społecznościowych.

Akademicki Komitet Protestacyjny, podzielony na fanpage centralny oraz lokalne innych miast strajkujących, był bardzo aktywny w mediach społecznościowych. Na Facebooku na bieżąco składano sprawozdania z działań, streamując wykłady strajkowe oraz inne wydarzenia, informując o planach na dany dzień, linkując materiały związane z protestem i ustawą. Powstawały infografiki tłumaczące wybrane aspekty ustawy, stworzono także filmik. Na Instagramie pojawiały się zdjęcia prezentujące protestowy lajfstajl – spanie na podłodze, mycie się w eleganckich uniwersyteckich zlewach czy wieczorne narady.

Na stronie internetowej gromadzono materiały merytoryczne, na niej także prowadzona była na bieżąco aktualizowana baza wszystkich podmiotów, które poparły protest – środowisk akademickich uniwersytetów, wydziałów, instytutów, związków zawodowych i innych. Prezentowanie oficjalnych dokumentów zakończonych długą listą nazwisk, często poprzedzonych tytułami naukowymi, było kolejnym istotnym sposobem legitymizowania protestu – poprzez odwołanie do autorytetów. Kolejne spływające listy poparcia stanowiły dowód, zarówno dla protestujących, jak i świata zewnętrznego, że protest jest ważny i ma wpływ na rzeczywistość. Może to zabrzmieć gorzko teraz, kiedy domena http://naukaniepodlegla.pl wygasła i przejęły ją fejkowe Ray Bany– „Modne oprawki online”.

O proteście powstało także kilkadziesiąt artykułów oraz innych form dziennikarskich. Uwaga mediów jednak, kluczowa dla istnienia protestu, zarazem reprodukuje i uprawomocnia struktury legitymizacji waloryzujące to, co znajduje się w centrum. Mimo że stawką protestu było występowanie przeciw marginalizacji mniejszych ośrodków akademickich, protest na Uniwersytecie Warszawskim cieszył się największym zainteresowaniem mediów. To o nim najwięcej pisano, tam dziennikarze pojawiali się na konferencjach prasowych, to warszawskich specjalistów zapraszano na rozmowy i wywiady.

Centralizacja widzialności odbywająca się kosztem mniejszych ośrodków, której mechanizm wzmacniają media, nie jest przez nie wytwarzana, a jedynie reprodukowana. Protest rozpoczął się w Warszawie, ponieważ to właśnie w stolicy skoncentrowane były największe zasoby – tu zgromadziły się osoby ze środowiska KKHP7, które od samego początku obserwowały prace nad ustawą, opiniowały ją, wreszcie protestowały przeciwko niej. Także tutaj działa na stosunkowo szeroką skalę aktywizm studencki oraz istnieje dość rozległe środowisko obejmujące radykalnych działaczy, akademiczki i akademików oraz inne osoby związane z uniwersytetem. Istnienie skumulowanego w tym środowisku kapitału pozwoliło na zaplanowanie i organizację strajku, a także dawało z góry względną gwarancję, że nie zostanie on zerwany ani zignorowany.

Przewaga warszawskiego ośrodka była dwuznaczna, z czego protestujący zdawali sobie sprawę. Staraliśmy się myśleć o zajmowanej pozycji w kategoriach wykorzystywania zasobów do otwierania pola działania dla innych ośrodków, umożliwiania im podejmowania własnej inicjatywy. Mieliśmy nadzieję na dzielenie się swoim kapitałem bardziej niż wykorzystywaniem go do budowania własnej centralnej pozycji w proteście kosztem innych zaangażowanych. Czy to się udało? Bez wątpienia można było zrobić w tej kwestii więcej.

VI

Podejmując próbę uporządkowania doświadczenia udziału w proteście, wyciągnięcia wniosków z tej mgławicy rozmów odbytych w trakcie i potem, ze wszystkich konfliktów, których nie potrafiliśmy rozwiązać, z dyskusji o strategii, ze starć różnych postaw, światopoglądów i systemów wartości, z nawigowania w nieustannych wątpliwościach i emocjonalnym zmęczeniu – nieuchronnie trzeba pogodzić się z tym, że w żadną całość się nie ułożą. Podobnie jest z opisywaniem tego typu doświadczeń, gdyż konieczność zamknięcia się w mniej lub bardziej linearnej narracji nieuchronnie zobowiązuje do wyboru jednych wątków kosztem innych. Dlatego nie piszę tu o zbyt obszernie o codzienności okupacji, o transgresywnych praktykach prowadzenia codziennego życia w wykwintnych przestrzeniach rektoratu, o relacjach z pracownikami uniwersyteckimi: osobami pilnującymi i sprzątającymi, ani o dużym przeżyciu, jakim było wyjście z pałacu i zakończenie protestu – chociaż czuję się źle z powodu każdego z tych pominięć.

Recepcja studenckiego protestu przeciwko Ustawie 2.0 powinna być wieloznaczna i zniuansowana, ponieważ jego dynamikę wyznaczały ciągłe negocjacje, które często nie przynosiły dobrych rozwiązań. Strajk, zwłaszcza trwający długo i drążący swoją drogę przez publiczną debatę, to doświadczenie przede wszystkim ambiwalentne i niejednoznaczne. Wewnętrzne konflikty realnie ograniczające możliwość działania na zewnątrz, które uniewidoczniają pewną część wykonywanej pracy, są po prostu niezbywalnym składnikiem wspólnego działania. Poddawanie się przymusowi tworzenia ostrych i wyrazistych opowieści o zbiorowych praktykach oporu, które w istocie są nieostrą negocjacją wielu interesów i potrzeb, jest odsłoną neoliberalnego przymusu produktywności w wytwarzaniu uproszczonych, nastawionych na efekt narracji o tym, że coś się jednak „udało”.

Protesty społeczne zazwyczaj się „nie udają”, a aktywizm nie daje spektakularnych efektów. Staje się przez to dezawuowany tylko w ramach porządku, w którym produktywność to jedyna miara wartości. Efektów aktywizmu niejednokrotnie trzeba szukać raczej w indywidualnych biografiach, w tym, jak zmieniają życia osób uczestniczących w proteście. Doświadczenie oporu, które miała i miał każdy z nas, nie jest bezpośrednio dostrzegalne i nie przynosi natychmiastowych rezultatów. Zmienia jednak to, jak każda uczestniczka i uczestnik pojmują rzeczywistość społeczno-polityczną, dostarcza wzorców i doświadczeń, które rzutują na wszystkie dziedziny życia i mogą być przekazywane dalej. W ten sposób tworzy się zmiana, długofalowa, „nieefektywna” zmiana w wyobraźni politycznej.

Przypisy
  1. https://wyborcza.pl/7,75968,23503625,autorytarna-ustawa-protest-studentow-na-uniwersytecie-warszawskim.html
  2. http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,161770,23533644,krawczyk-polska-nauka-choruje-ale-nie-umiera-a-gowin-podaje.html?fbclid=IwAR0zi3wcoHLoGFwh7ODdBcdb5Jcc6VX5DWlGn1VIdR3pw4JYyZIU2wTvRAM#Z_MT2
  3. https://oko.press/rektor-namawia-na-zejscie-z-balkonu-protestujacy-przeciw-ustawie-gowina-odmawiaja-zostaja-na-noc/
  4. https://oko.press/jakich-uczelni-polacy-potrzebuja-spor-o-przyszlosc-polskich-uniwersytetow/
  5. Pomysłodawczyniami performansu były Alicja Nauman i Rita Müller.
  6. https://www.radiomaryja.pl/multimedia/kontrowersje-wokol-ustawy-o-szkolnictwie-wyzszym/?fbclid=IwAR2iDmi6huDw65LlB3ndt-2hX_t_z8oCk3mBppFWvnXjgggs7mNHCET5u6M
  7. http://kkhp.pl
Podobne

Wszystkie barwy „Teatru”

Nie ma mowy o tym, żebyśmy kosztem indywidualnych przekonań wyznaczali sztywną linię pisma, choć oczywiście pewne opinie wyrażane są na naszych łamach częściej, a inne rzadziej. Pluralizm widać także w naszych corocznych werdyktach dotyczących nagród „Teatru”. Naszymi laureatkami w ostatnich latach była i Anna Seniuk i Justyna Wasilewska, a laureatami – Jerzy Stuhr i Andrzej Kłak. Choć oczywiście dla wyznawców post-teatru zawsze będziemy zbyt zachowawczy… – z Jackiem Kopcińskim rozmawia Katarzyna Niedurny w ramach cyklu wywiadów z redaktorami naczelnymi czasopism teatralnych.

19 01 2020

Całowanki zamiast zdrowasiek

Autor „Odlotu” tka swój udramatyzowany poemat z często nieoczywistych skojarzeń i strzępkowych cytatów, budując tym samym groteskową alegorię zglobalizowanej pamięci (pop)kulturowej, niejako przepuszczonej przez filtr katastroficzno-katolickiej wyobraźni. – o „Odlocie” Zenona Fajfera pisze Alicja Müller.

12 10 2019

Teatr na kredyt

Twórcy i twórczynie przeprowadzają krytyczną analizę rzeczywistości kapitalistycznej, w której relacje międzyludzkie, zarówno na płaszczyźnie społeczno-ekonomicznej, jak i moralnej, kształtują się w oparciu o pojęcie „długu” oraz modelowych figur wierzyciela/ wierzycielki i dłużnika/ dłużniczki. – Adriana Mickiewicz recenzuje „Dług” w reżyserii Jana Klaty.

12 10 2019

Liczba pojedyncza czy liczba mnoga?

Pozornie wydaje się, że tytułowa bohaterka filmu, Halla, mogłaby stać się jedną z aktywistek opisywanych przez Solnit. Wskazuje na to jej zaangażowanie w ochronę środowiska, wiara w swoje racje i chęć uzyskania wpływu na politykę energetyczną kraju, którego jest obywatelką – Zuzanna Berendt pisze o „Nadziei w mroku” Rebeki Solnit oraz o filmie „Kobieta idzie na wojnę” w reż. Benedikta Erlingssona

12 10 2019

Konstelacje

Formy niemieszczące się w określonej przez prawo strukturze są dowodem na to, że konieczność wyboru pomiędzy instytucją publiczną a kolektywem wciąż działa niekorzystnie na polaryzację pracy na rzecz rozwoju artystycznego i badawczego – pisze Anna Olszak o „Kolektywach teatralnych, artystycznych i badawczych”.

12 10 2019

Pismo w dobie przemian

Nie robiłem żadnej rewolucji. Dopiero po dobrych paru latach, już w dwudziestym pierwszym wieku, zmieniłem wewnętrzny układ pisma, czyli jego szkielet, strukturę. Zapłaciłem za to boleśnie, bo jeden z najbardziej poważanych przeze mnie ludzi w branży, mój niegdysiejszy promotor, Jerzy Timoszewicz, na parę lat zerwał ze mną wszelkie stosunki, krzycząc przedtem: „Dlaczego zabrał mi pan mój Dialog?!”. Tymczasem podstawa pozostała niezmieniona – z Jackiem Sieradzkim rozmawia Katarzyna Niedurny w wywiadzie otwierającym jej autorski cykl „Naczelni”.

12 10 2019

RAVE TILL THE GRAVE

Reżyserka tworzy silną paralelę między klasowym odbiorem choreomanii a tańcami wytworzonymi przez mniejszości rasowe i seksualne, będącymi ich własnym językiem buntu. Ostatecznie jednak przedstawiciele klas uprzywilejowanych zawłaszczyli te formy ekspresji i poddali je procesowi normatywizacji – Justyna Machaj pisze o „Truciźnie” w reżyserii Marty Ziółek

19 04 2020

W ruchu / w bezruchu

Kolory zalewają scenę, przestrzeń wypełnia gęsty dym. Piekielny skrzekot przeplata się z eterycznym dźwiękiem dzwoneczków i uderzeniami gongów, natchnione frazy pieśni Ne me quitte pas przeradzają się w słowa Psalmu 51 Miserere mei, Deus; spomiędzy kakofonii przebijają się wykrzykiwane manifesty rapera Bartusia 419. Twórcy Boskiej Komedii uruchamiają rozpędzoną machinę chaosu, tworzą wielowymiarowe sceniczne horror vacui. Stąd nie ma ucieczki – Agata Tomasiewicz pisze o „Boskiej Komedii” w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego.

25 03 2020

Było ich siedem. Osiem!

Skandal! Czy już poszła plotka o tym, że Diabły to nowa Klątwa i że dla własnego komfortu lepiej nie zabierać na spektakl zbyt dużej torebki, a w niej niepotrzebnych rzeczy, bo wejściu na salę towarzyszy kontrola bezpieczeństwa, która zawsze delikatnie opóźnia rozpoczęcie przedstawienia? – Agata M. Skrzypek pisze o „Diabłach” w reżyserii Agnieszki Błońskiej.

17 03 2020

Stało się. Studium (nie)posłuszeństwa

Każda instrukcja, jak każdy performans, zawiera w sobie mikrowładzę, wciela jakąś teorię, wykładnię działania – instrukcja Bukowskiego nie jest od tego wolna. Ale może ważniejsze jest to, że służy do uwidocznienia pojawiających się i działających politycznych ciał.

14 02 2020

Mam ciało!

Na wszelkie kryzysy – nie tylko te tożsamościowe, ale i fizyczne – Dziemidok daje jedną receptę: trzeba tańczyć. Taniec zaczyna przy akompaniamencie ciszy, potem kontynuuje do muzyki, która jakby rozbrzmiewa w całości w jego głowie, a do widowni docierają tylko kakofoniczne stukoty. Niestaranna melodia przekształci się w końcowej tanecznej części wykładu performatywnego w swingowy In dieser Stadt Hildegard Knef. Wewnętrzny przymus tańczenia, który staje się wręcz miłością, wydaje się być jednocześnie życiowym spełnieniem i eskapizmem – dwiema nieodłącznymi stronami pasji. Jedyną miarą sensu tego działania jest pewność siebie – Agata M. Skrzypek pisze o festiwalu Ciało/Umysł.

13 02 2020

Grotowski i cała reszta

Próba umieszczenia „odwrotu od Grotowskiego” w ciągu nieświadomych walk o artystyczną niezależność podważa dużą część krytycznej recepcji działalności reżysera „Akropolis” koncentrującej się na problemie relacji władzy. Sygnał takiej dyskursywnej kapitulacji przed majestatem wielkiego twórcy odwraca uwagę od praktyk nauczyciela i kieruje ją na „traumę” uczniów. Z takiej perspektywy krytyka „męskiego geniusza” wytraca swoją sprawczość i wartość – Mateusz Kaliński pisze o „Ja, bóg” w reżyserii Tomasza Rodowicza i Joanny Chmieleckiej.

07 02 2020

Poszukiwania w ciele

Konstytuowanie się nowej, hybrydycznej, cielesnej tożsamości w spektaklu wyklucza istnienie binarnego systemu świata opartego na opozycjach: naturalne – sztuczne czy człowiek – maszyna –
Natalia Brajner pisze o „Końcu śmierci” w reżyserii Tomasza Bazana.

22 01 2020

Sztuka jest jak Ibuprom

Wyświetlane na ekranie ponad sceną nazwy miast otwierają kolejne rozdziały spektaklu, które, z pozoru zupełnie ze sobą niezwiązane, łączą się w spójny obraz przedstawiający niemoc, obcość, wyizolowanie i bezsilność wobec rzeczywistości. Każda z dziesięciu lokalizacji to inny krajobraz i inna perspektywa. Zaczynamy w Madrycie – Julianna Błaszczyk pisze o „Możliwościach znikających przed krajobrazem” w reżyserii Tanyi Beyeler i Pabla Gisberta.

23 12 2019

Alien

W momencie zwierzenia się bohaterki o chwili, w której poczuła, że choruje na nowotwór, na scenę wchodzi Piotr Polak w czerwonym, piankowym stroju raka. Twórcy i twórczynie konsekwentnie wykorzystują kampową estetykę, by przedstawiać coraz bardziej emocjonalne tematy. Kontrast między formą a treścią ma uderzać odbiorcę, co ma umożliwić mu pogłębioną analizę prezentowanych problemów – Julia Wróblewska pisze o „Jezusie” w reżyserii Jędrzeja Piaskowskiego.

16 12 2019

Aneks – recenzja wystawy „Zmiana ustawienia”

Rzecz jasna, podkreślany przez Buchwald oryginalny status zaprezentowanego w Zachęcie spojrzenia w przeszłość należy postrzegać przede wszystkim jako chwyt marketingowy, mający wyjść naprzeciw wszystkim tym, których zniechęca wizja niemałych sal warszawskiej galerii, po brzegi wypełnionych wyblakłymi projektami scenograficznymi i butwiejącymi konstrukcjami. Za niewinnym z pozoru gestem, kryje się jednak niebezpieczna, choć już całkiem dobrze rozpoznana, pułapka – pisze Maciej Guzy o wystawie „Zmiana ustawienia. Polska scenografia teatralna i społeczna XX i XXI wieku”.

09 12 2019

Biblia ilustrowana – esej o kostiumach w spektaklu „Jezus”

Korzystanie z oferty second handów, tworzenie prac z materiałów recyklingowanych staje się deklaracją kostiumografki i manifestem chęci ograniczenia negatywnego wpływu przemysłu odzieżowego na środowisko naturalne i występującej w jego ramach nadprodukcji ubrań – pisze Seba Tokarczyk o praktyce kostiumograficznej Hanki Podrazy oraz kostiumach w spektaklu „Jezus”.

09 12 2019

Słuchanie kryzysów

Goebbels, Lauwers i Marthaler – ojcowie (!) założyciele współczesnego europejskiego teatru, mający znaczący wpływ także na polskie środowisko teatralne po 1989 roku – prezentują swoje obserwacje na temat rzeczywistości w formie dość stotalizowanej struktury scenicznej, przygniatającej widzki i widzów niemal każdym swoim elementem – Maciej Guzy pisze o trzech spektaklch prezentowanych podczas tegorocznej edycji Ruhrtriennale w Bochum

31 10 2019

Rozejrzyj się

Podjęcie przez twórczynie i twórców teatralnych i performatywnych refleksji na temat krajobrazu nie powinno być zaskakujące – w końcu krajobraz nie jest naturalnym fenomenem, a filtrem, przez jaki patrzymy na rzeczywistość, konstruowanym zresztą przez sztuki wizualne od stuleci. – Kacper Ziemba pisze o spektaklach prezentowanych w ramach cyklu komuny//warszawa „Krajobraz. Minifest”.

21 10 2019

Destrukcja obsługi

Teatr o ekologicznym zacięciu musi wskazywać rzeczywistych winnych katastrofy klimatycznej. A do tego niezbędna jest ostra, polityczna sztuka, która pomogłaby wyzwolić polski mejnstrim z hegemonii neoliberalnego dyskursu.

12 10 2019

Maszynki do świerkania

Głos – jego skala, barwa i inne techniczne parametry – dyktuje śpiewakom nie tylko dobór ról, lecz także zmusza ich do podporządkowania codziennej egzystencji zachowaniu wokalnej kondycji – Katarzyna Dobrowolska pisze o sytuacji śpiewaków operowych

12 10 2019

Jak przestałem się martwić i pokochałem globalne ocieplenie

Jak pogodzić „faktyczność” globalnego ocieplenia z polityczną sprawczością człowieka, który miałby mu zaradzić? Sprzeczności tej niestety nie da się rozstrzygnąć, dopóki nie uznamy, że wiedza naukowa ma status probabilistyczny, a nie prawdziwościowy. Służy ona bowiem przewidywaniu przyszłości na podstawie dostrzeżonych prawidłowości, a nie samemu opisowi stanów rzeczy. – pisze Konrad Wojnowski w eseju poświęconym kryzysowi racjonalnego dyskursu w obliczu katastrofy klimatycznej.

12 10 2019

Zaniechać zemsty?

Dlaczego wybór padł konkretnie na Mosul? To miasto o wielowiekowej historii, biblijna Niniwa, do której zmierzał prorok Jonasz, by ostrzec jej mieszkańców przed gniewem bożym i skłonić ich do pokuty. Na szczęście Rau nie rozwija tego wątku w spektaklu, unikając skazania skomplikowanej rzeczywistości dzisiejszego Mosulu na naiwne chrześcijańsko-kolonialne moralizatorstwo – pisze Bartłomiej Janiczak o „Orestesie w Mosulu” w reżyserii Milo Raua.

12 10 2019

Ani praca, ani sztuka, ani prawda

Rubin i Janiczak wchodzą w dialog z nieprawdziwością propagandowego filmu, proponując zachwianie prawdziwością odczuć towarzyszących jego odczytywaniu. Co czujemy, gdy patrzymy na ludzi, którzy niedługo wyjadą do Auschwitz? Co to z nami robi? Jak możemy wyjść poza dialektykę przerażenia i litości? – Maciej Guzy recenzuje spektakl Jolanty Janiczak i Wiktora Rubina „Kurt Gerron. Führer daje miasto Żydom”.

12 10 2019

W lustrze dalekiej kultury

Punktem odniesienia dla spektaklu Makohona jest teatr Takarazuka założony w 1914 roku w mieście o tej samej nazwie. Nowatorskość tego przedsięwzięcia polegała na tym, że na scenie występowały tylko kobiety, chociaż na początku ubiegłego wieku w japońskich teatrach grali głównie mężczyźni – Radek Pindor recenzuje „TAKARAZUKA camp” w reżyserii Eryka Makohona.

08 08 2019

Statyści we własnym życiu

Twórczynie i twórcy nie próbują zmieniać rzeczywistości, są bowiem świadomi swojej pozycji; dają temu wyraz, ofiarowując bohaterkom i bohaterom dużo wolności, w której ci mogą pozostać w stanie albo aktywności, albo kontemplacji. – Kacper Ziemba recenzuje „Kino moralnego niepokoju” w reżyserii Michała Borczucha.

05 07 2019

Ojcowie (z) Kościoła

Premiera spektaklu – zbiegająca się w czasie z filmem „Tylko nie mów nikomu” braci Sekielskich – pozwala zwolennikom teorii spiskowych snuć domysły, że to kolejny przykład działalności antykościelnego układu – pisze Jan Karow o „Dzieciach Księży” w reżyserii Darii Kopiec.

05 07 2019

Grupa wsparcia – wywiad z Piotrem Mateuszem Wachem

Schemat jest wszędzie podobny. Wystawa, która kosztuje kilka milionów złotych czy dolarów, jest wielkim produktem, a osoby, które są w nią najmocniej zaangażowane, zostają wykorzystane – z Piotrem Mateuszem Wachem – artystą, tancerzem, performerem – rozmawia Julia Kowalska

05 07 2019

Odpowiedzialni za wyobraźnię

„Bezkarnie” jest kolejnym głosem krytycznym wobec ojców założycieli i ojców dyrektorów, których alienujące i totalizujące myślenie o teatrze podtrzymuje mity dotyczące społecznego statusu artysty.

04 07 2019

Dopiero śpiew daje swobodę?

Śpiew ma na stałe zarezerwowane miejsce na scenach teatrów dramatycznych, od eksperymentalnego teatru akademickiego w zachodnim stylu, po lokalne studia młodzieżowe czy emigracyjne amatorskie trupy – Katarzyna Dobrowolska pisze o roli pieśni w teatrze ukraińskim

04 07 2019

Nic tak nie działa jak czerwona sukienka

Wyjątkowe oddziaływanie retrospektywy „The Artist Is Present” opiera się na sile produkowanych przez Abramović obrazów, które wybijają się na niezależność i budują ikoniczny wizerunek artystki – Weronika Wawryk pisze o strategiach kreowania wizerunku przez Marinę Abramović

04 07 2019

Poważna sprawa

Wszystko wskazuje na to, że Marinie Abramović na etyce postępowania nie bardzo zależy, a pozycja, na jakiej często jest stawiana, to konstrukt, z którym nie identyfikuje się ona nawet w minimalnym stopniu. Tym, na czym wyraźnie jej zależy, jest poważne traktowanie własnej twórczości – Zuzanna Berendt recenzuje wystawę Mariny Abramović „Do czysta”

04 07 2019
SITEMAP