Ja – człowiek – morderca

Ja – człowiek – morderca

Czego nie dotknie się Agata Duda-Gracz, na pewno stanie się teatrem, a do tego nie byle jakim. Wizjonerska intuicja reżyserki, o której już mówi się w kuluarach krytyki, rozwija się coraz bardziej z każdym kolejnym przedsięwzięciem. Istotnie, realizacje Dudy-Gracz są zwykle awangardowe, z pogranicza fantastyki, i to tej ciężkiej, niemal profetycznej.

Ja, Piotr Rivière, skorom już zaszlachtował siekierom swoją matkę, swojego ojca, siostry swoje, brata swojego i wszystkich sąsiadów swoich… – to cały tytuł spektaklu, który niedawno miał premierę we wrocławskim Capitolu. Mimo że to teatr muzyczny, piosenek i przyśpiewek jest niewiele, a te, które się pojawiają, brzmią subtelnie i adekwatnie do nastroju spektaklu, zupełnie tak jak się spodziewałam. Duda-Gracz znów nie zawiodła moich oczekiwań. Jednak powiedzieć tylko tyle, to powiedzieć stanowczo zbyt mało – wzruszyła mnie i przemaglowała swoim widzeniem świata, mój własny wywracając do góry nogami.

Inscenizacja przedstawia historię rodem z kryminału – w dziewiętnastowiecznej Francji, w małej gminie Auney, stała się rzecz straszna. Jeden z mieszkańców, niezwykły, bo wsławiony nietypową wówczas umiejętnością czytania i pisania, morduje – wydawałoby się ni stąd, ni zowąd – swoją matkę, siostrę i niepełnosprawnego umysłowo brata. Rzecz polega na tym, aby ocenić jego działanie – łatwo przecież uznać, że był wariatem, ale reżyserka nie chce trzymać się tego jednoznacznego osądu. W związku z tym proponuje spojrzeć na minione wydarzenia z wielu perspektyw, przez co na wierzch wypływają różne opinie na temat czynu, którego dokonał Rivière. Piotr był w końcu człowiekiem wierzącym, przeczytał Pismo Święte i kochał swoją rodzinę – zdawał sobie sprawę z niemoralności swojego czynu i chętnie poniósł za niego karę. W swoim spektaklu Duda-Gracz dopuszcza taki sposób myślenia, który z pospolitego mordercy może uczynić nie tylko wyzwoliciela od trudnego życia, lecz także i mesjasza. Ocena tego pozostawiona jest jednak widzom.

Spektakl jest podzielony na dwa akty; akcja uderza mocno, kilkukrotnie i z różnych stron. Twórcy z pewnością poruszają sumienie widza, przestrzegają przed zbyt pochopnym klasyfikowaniem dobra i zła. Duda-Gracz przenosi gminę Auney do czyśćca, czego można się domyślić już po kilku chwilach od przekroczenia progu teatru. Na scenę bowiem prowadzi długi, ciemny i pokrętny korytarz, po którego przejściu na widzów czeka niespodzianka – ubrani na biało, umazani talkiem aktorzy (właściwie już postacie spektaklu, gdyż nie wychodzą ze swoich ról nawet podczas końcowych oklasków) zdecydowanie łapią nas za ręce i prowadzą tam, gdzie życzą sobie, abyśmy usiedli. Możliwości jest kilka – możemy stać się członkami Kościoła, przedstawicielami opinii publicznej, lekarzami (aktorzy ubiorą nas w białe kitle), a nawet znaleźć się na cmentarzu. Z tych kilku perspektyw oglądamy przedstawienie – wydarzenia dzieją się w centrum, ale otoczone są mikrospołecznościami. Z prosektoryjnych łóżek wstają zamordowani obywatele gminy i zaczynają opowieść o zbrodniach popełnionych przez Piotra Rivière’a. Każdy z nich ma chwilę na swoje zeznania, które – rzecz jasna – nie będą ze sobą zbieżne. Co ciekawe, rodzina mordercy zdaje się nie czuć do niego żalu, siostra Amien jest nawet wdzięczna za uwolnienie jej od trudnego życia na ziemi. Z kolei Victoria ginie z jego ręki w momencie, gdy zniszczona psychicznie przez zazdrosne kobiety nie potrafi odnaleźć swojej dawnej życiowej swobody.

Agata Duda-Gracz jest też autorką zimnej, bardzo obrazowej scenografii i strojów, wszystkich w jednej, białej barwie, ale dopasowanych do postaci, które je noszą. Warstwa wizualna tego przedstawienia to majstersztyk, jakich mało; dzięki temu spektakl staje się niesamowicie plastyczny, a poza oczywistą warstwą dramaturgiczną postrzegać go można przez pryzmat obrazów. Na równi jest rewelacyjnym popisem reżyserko-scenograficzny, co aktorskim. Wszystkich fantastycznych ról, jakie odnajdziemy w spektaklu, nie sposób wymienić. Doskonała jest, jak zwykle, Justyna Szafran w roli toksycznej matki – choć posiada, jak każda z postaci, także drugą, pozytywną stronę. Eteryczna, zdecydowana aktorsko Helena Sujecka (Victoria Rivière) to dama lekkich obyczajów, kobieta wszystkich chętnych mężczyzn we wsi, ale także troskliwa i opiekuńcza względem rodzeństwa siostra. Interesująco wypada Magda Kumorek jako opętana miłością do Boga Amien Rivière (z gigantycznych rozmiarów aureolą na głowie), a objawieniem tego spektaklu jest upośledzone dziecko, braciszek Piotra – Prosper (Krzysztof Wach, gościnnie z Teatru Jaracza), który budzi w widzach współczucie i lęk.

Postać tytułowa przypadła w udziale Samborowi Czarnocie, do którego w pełni należy drugi akt – przedstawia morderstwa ze swojej perspektywy. Nie da się opisać, jak dobitna jest scena, w której Piotr goni prosiaka, aby za chwilę go zaszlachtować. Duda-Gracz zwycięża wszystkie konwencjonalne sposoby ukazywania tego typu dramatycznych akcji. Nie ma tu krwi, rozlega się jedynie nieznośny kwik zwierzęcia, któremu towarzyszy fantastyczna gra świateł. Reżyserka błyskotliwie uniknęła wizualnych okropieństw, ran i dosłownego wyrządzania krzywd na rzecz aktorskich popisów i trzymającej w napięciu dramaturgii.

Duda-Gracz idzie krok dalej – rivierową siekierą szlachtuje nie trzy, ale czterdzieści dwie osoby, tj. całą wieś. Sama przyznaje, że gdy czytała pamiętnik Piotra, zaczęła usprawiedliwiać jego zbrodnie, pamiętając przy tym, że nie był on chory umysłowo. Istotnie, inklinacje do bezcelowego torturowania fizycznego i psychicznego miało wielu mieszkańców wsi, ale nie Piotr. Obywatele gminy Auney odnosili się do siebie z wrogością, a Piotr Rivière w perspektywie tego spektaklu jest wybawicielem, empatycznym wrażliwcem, którego rozumienie świata wykraczało daleko poza wiejską, ograniczoną wizję mieszkańców gminy, nawet księdza. Jest człowiekiem, którego pobudki do czynienia zła były czyste – inne niż te, którymi kierowali się mieszkańcy Auney w swoich codziennych relacjach i wzajemnym braku szacunku. Nieustannie się obrażają, krzywdzą, maltretują zwierzęta i siebie samych, zdradzają, oszukują – a wszystko to bez żadnego powodu. Z tej pozornie absurdalnej perspektywy najbardziej humanitarnym mieszkańcem małej społeczności był właśnie Piotr Rivière. Morderca, ale jednocześnie prawdziwy człowiek. Agata Duda-Gracz mówi, że „nie ma ludzi dobrych albo złych”. I właśnie na podstawie tej dwoistości są zbudowane charaktery w jej przedstawieniu.

Pointą spektaklu jest scena, podczas której tytułowy Piotr Rivière wnosi na swoich barkach konia (nie tylko w tej roli Piotr Schimscheiner) – na sam szczyt białych schodów, do nieba. Dźwiga go jak krzyż, który Chrystus wnosił na Golgotę, dla odkupienia win ludzi całego świata. Trudno oprzeć się temu porównaniu, tym bardziej po blisko czterech godzinach przedstawienia, które z każdą kolejną minutą coraz klarowniej uświęca obraz tytułowego bohatera.

To inscenizacyjne dzieło sztuki, podbite doskonałymi kreacjami aktorskimi i oryginalną wizją świata reżyserki, któremu towarzyszy wiele niezastąpionych kompozycji muzycznych Piotra Dziubka. Chociaż spektakl nieco się przeciąga i w drugim akcie już tak mocno nie skupia uwagi widza, jak w pierwszym, jest jednak wybitny we wszystkich swoich warstwach. Z pewnością zobaczę je jeszcze kilka razy i polecam je widzom spragnionym teatru inteligentnego, dobitnego i malowniczego.

Karolina Obszyńska, Teatralia Wrocław
Internetowy Magazyn „Teatralia” nr 36/2012

Teatr Muzyczny Capitol

Ja, Piotr Rivière, skorom już zaszlachtował siekierom swoją matkę, swojego ojca, siostry swoje, brata swojego i wszystkich sąsiadów swoich…

scenariusz, reżyseria, scenografia, kostiumy: Agata Duda-Gracz

muzyka, kierownictwo muzyczne: Piotr Dziubek
współpraca przy tekstach piosenek: Rafał Dziwisz
ruch sceniczny: Tomasz Wesołowski
reżyseria świateł: Katarzyna Łuszczyk
występują:
Bibliotekarka: Ewelina Adamska-Porczyk

Babka Rivière: Janina Garbińska-Budzińska
Amerykanka: Elżbieta Kłosińska
Amien: Magda Kumorek (gościnnie)
Obrzympałowa: Agnieszka Oryńska-Lesicka
Młynarzowa: Elżbieta Romanowska
Victoria: Helena Sujecka (gościnnie)
Rivièrowa: Justyna Szafran
Piotr: Sambor Czarnota (gościnnie, Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi)
Obrzympał: Piotr Gajda
Ksiądz: Andrzej Gałła
Cieśla: Adrian Kąca
Chyba Lutek: Tomasz Leszczyński
Wędrowiec: Bartosz Picher
Młynarz: Tomasz Schimscheiner (gościnnie, Teatr Ludowy w Krakowie)
Rivière: Cezary Studniak
Prosper: Krzysztof Wach (gościnnie, Teatr im. Stefana Jaracza w Łodzi)
Bobek: Mikołaj Woubishet
Alfons Wąs: Łukasz Wójcik

Grajek: Tomasz Wesołowski (gościnnie)
Gównojad: Michał Zborowski (Studium Musicalowe Capitol)

premiera: 9 listopada 2012

gościnnie w TVP Wrocław, ul. Karkonoska 8

 

Karolina Obszyńska (przełomowy rocznik 1989) – studentka filologii polskiej (specjalność teatrologiczna) i judaistyki na Uniwersytecie Wrocławskim, wcześniej studiowała na Uniwersytecie Warszawskim. W „Teatraliach” od 2009 roku, w teatrze od zawsze.Publikuje także na portalu Wywrota.pl, współpracuje z czasopismem „Nietak!t”. Ponad wszystko kocha pantomimę i teatr dramatyczny – szczególnie spektakle Krystiana Lupy i Krzysztofa Warlikowskiego.