Love story z diabłem w tle (Mistrz i Małgorzata)
Niewiele tekstów prozatorskich cieszy się tak ogromnym powodzeniem jak Mistrz i Małgorzata. Teatry prześcigają się w coraz to oryginalniejszych adaptacjach. A im większa popularność, tym większe wyzwanie dla twórców.
Branie na warsztat powieści Bułhakowa jest o tyle trudne, że publiczność nie tylko doskonale ją zna, ale wprost uwielbia. Inscenizacje tego dzieła wywołują duże zainteresowanie i zazwyczaj widownia jest wypełniona po brzegi. Utwór jest jednak za długi, żeby w całości odtworzyć go na scenie. To oczywiste, że z pewnych elementów, a nawet wątków należy zrezygnować. Niejednokrotnie to, jak twórcy opracują tekst, decyduje o sukcesie lub klęsce przedstawienia.
Reżyser Waldemar Wolański skupił się na wątku moskiewskim. Narratorem całości uczynił Iwana Bezdomnego (Mariusz Saniternik). Oprócz diabelskiej świty w centrum zainteresowania twórców znalazły się losy Mistrza (Bartłomiej Brożyna) i Małgorzaty (Katarzyna Stanisz), praktycznie pominięto zaś motyw Poncjusza Piłata. Wolanda (Patryk Steczek) poznajemy tradycyjnie na Patriarszych Prudach, gdzie dwóm obywatelom próbuje dowieść istnienia Boga i tym samym sił, które kierują ludzkim losem. Podążając za diabelską świtą, poznajemy historię miłosną tytułowych bohaterów, odwiedzamy szpital psychiatryczny, przechadzamy się ulicami Moskwy i wreszcie trafiamy na bal – cel wizyty Wolanda w naszym świecie. Scena balu jest najbardziej atrakcyjnym wizualnie momentem przedstawienia. Tak rozbudowana scenografia, jak ta za którą odpowiadała Joanna Hrk, jest coraz rzadszym zjawiskiem w teatrze.
W historii o diable, który pewnego dnia pojawił się w Moskwie, paradoksalnie zabrakło diabła. Niewykorzystany potencjał, powieści Bułhakowa powoduje znużenie u widza. Woland i jego świta powinni wprowadzać niepokój. Pociągać i jednocześnie przerażać. Te postacie niosą ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, którego w realizacji Wolańskiego zdecydowanie zabrakło. W związku z tym na pierwszy plan wysunął się wątek miłosny. Zagranie spektaklu na lalki i aktorów daje możliwość ujawnienia wyższych sił, które kierują ludzkim losem. Aktorka grająca Hellę jednocześnie animuje lalkę Małgorzaty, podobnie aktor grający Behemota animuje Mistrza. Ludzie zostali pokazani jako marionetki w rękach przedstawicieli sił wyższych. To ciekawy zabieg wykorzystujący możliwości jakie daje teatr lalkowy, jednocześnie jednak sprawia on, że z czwórki pierwszoplanowych bohaterów robi się dwójka. Hella i Behemot pojawiają się bardzo rzadko, częściej widzimy Mistrza i Małgorzatę. Diabelska świta staje się tylko tłem dla opowieści o tytułowych bohaterach.
Chociaż to z założenia spektakl dla dorosłych, nie można pozbyć się wrażenia, że jest wręcz przeciwnie. Gdyby ubrać Hellę w inny strój bez wątpienia można by zmienić afisz. I wbrew pozorom może to stać się zaletą spektaklu. Bogactwo scenografii, współistnienie na scenie lalek i aktorów, niezbyt skomplikowane love story mogłyby być atrakcyjną propozycją dla młodzieży. Powieść została tak bardzo skrócona i uproszczona, że nie trzeba obawiać się niezrozumienia ze strony młodszego widza. I chociaż tekst Bułhakowa można odczytać na wiele sposobów, spektakl Wolańskiego nie jest tak wielowarstwowy. Miłosne dzieje tytułowych bohaterów wysuwają się na pierwszy plan, pozostawiając w tle Moskwę, diabła, Poncjusza Piłata i właściwą treść powieści.
Agata Wlazło, Teatralia Łódź
Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 150/2015
Teatr Lalek Arlekin im. Henryka Ryla w Łodzi
Michaił Bułhakow
Mistrz i Małgorzata
reżyseria i scenariusz: Waldemar Wolański
tłumaczenie: Irena Lewandowska, Witold Dąbrowski
scenografia: Joanna Hrk
muzyka: Piotr Nazaruk
efekty iluzjonistyczne: Szymon Maciak
obsada: Mariusz Saniternik, Szymon Nygard, Waldemar Presia, Marcin Sosiński, Katarzyna Stanisz, Patryk Steczek, Franciszek Pieczka
premiera: 13 grudnia 2014
fot. materiały teatru
Agata Wlazło (ur. 1987) – absolwentka filologii polskiej i produkcji teatralnej. Z „Teatraliami” związana od 2010 roku. Niepoprawna miłośniczka dramatu współczesnego. Szczególnie interesują ją przedstawiciele nurtu in-yer-face oraz teatr absurdu.