Z Malty się wyrasta
Tegoroczna edycja Malta Festival, której program w znacznym stopniu zależał od kuratora, Romea Castellucciego, finalnie okazała się dość spójną, zwłaszcza na planie estetycznym. Spektakle i artyści, jakich twórca The Four Seasons Reastaurant zaprosił do współpracy, wiele wspólnego mieli z charakterystycznymi dla jego własnych działań artystycznych głębokim w sensie brzmieniowym, wstrząsającym dźwiękiem i niejednoznacznym obrazem.
Wspomniany spektakl kuratora był syntezą większości znanych z twórczości scenicznych zabiegów: umiejętne granie światłem i mrokiem, silnie podkreślona narracja – tym razem w formie napisów przy totalnym zaciemnieniu oraz dźwięki wprawiające w drżenie nie tylko widzów, ale i ich krzesła. Spektakl ten można podzielić na dwie części: pierwszą wypełniają dialogi kobiet ubranych w stroje Amiszów okraszone gestami charakterystycznymi dla inscenizacji starorzymskiej. Przestrzeń – jak to bywa u włoskiego twórcy – jest tym, co niepokoi. Sterylnie biała podłoga w pomieszczeniu, które wypełniają sprzęty charakterystyczne dla sali gimnastycznej sugeruje z jednej strony wytracenie z kontekstu, z drugiej – wprowadzenie medycznego, a zatem łączącego się z precyzją w postępowaniu z ludzkim ciałem sensu tej sceny. Jest to istotne o tyle, że spektakl rozpoczyna się od odcinania sobie końcówek języków przez wchodzące kolejno na scenę kobiety. To one także pod koniec przedstawienia „rodzą się” na nowo w plastycznej scenie, w której narządy rodne zastępują jeszcze w ubraniach ciała Amiszek.
Druga, znacznie krótsza część natomiast opiera się zwłaszcza na wspomnianych dźwiękach, błyskach oślepiających świateł spod lekko podniesionej kurtyny. Próbującej przebić się przez dojmujące dudnienie muzyce fortepianowej towarzyszy tęskny, wysoki śpiew kobiecy i wyświetlane tłumaczenia, których stopień pisma zmniejsza się wraz ze słabnięciem głosu. Kulminacyjnym momentem tej partii jest natomiast niezwykły obraz, który kojarzyć się może z wizją stworzenia świta, kiedy to na scenie publiczność ogląda potężny wir, który później, wraz z tężeniem świateł okazuje się masą pierza i foliowych fragmentów przerzucaną za pomocą dmuchaw nieustannie ku górze.
Posługując się podobnymi co Castellucci środkami, w dużej mierze bazując na wywołanym u widzów efekcie dezorientacji, Kurt Hentschläger stworzył spektakl Feed, którego deklarowanym założeniem było przesunięcie granicy percepcji u odbiorców. Większą część spektaklu wypełnia projekcja na wielkim ekranie pozbawionych wszelkich znamion osobniczych (z twarzami i atrybutami płciowymi włącznie) manekinów, które unoszą się bezwolnie niczym w akwarium i reagują bezwładnymi ruchami na basy muzyki towarzyszącej całemu przedsięwzięciu. Powolne, acz nieco irytujące narastanie dźwięku zostaje zwieńczone rozsnuciem dymu po całym pomieszczeniu, w który rzucane zostają światła stroboskopowe o różnych natężeniu i kolorze. Potężniejący nastrój psychodeliczny zostaje jednak wkrótce brutalnie przerwany, a postulowana przez artystę zmiana percepcji ogranicza się niestety jedynie do przyzwyczajenia oczu na nowo najpierw do ciemności, a potem do światła dziennego.
Z kolei Marta Górnicka, w swoim niezwykle rytmicznym oratorium na podstawie wierszy Władysława Broniewskiego – Requiemaszyna – wyrzekła się zupełnie onirycznego klimatu, pozostając wierna mechanice ludzkiego ciała. Mająca miejsce na terenie Starej Gazowni prezentacja umiejętności aktorów oparta była na pomyśle – z gruntu futurystycznym czy awangardowym jeśli chodzi o rodzimą spuściznę literacką – przyrównania organizmu ludzkiego do machiny. U Górnickiej jednak to cały zastęp ciał stawał się maszyna, powtarzając niewzruszenie konkretne kwestie i poruszając się po schodkowym podeście w bardzo konkretny, a zarazem powtarzalny sposób. Synchronizacja głosowo-ruchowa, z jaką zaprezentował się cały zespół wtłaczała w poczucie zniewolenia i aż do przerażającej przesady unaoczniała schematyczność wszelkich mechanicznych procesów – tak przecież obcej funkcjonowaniu ludzi na co dzień.
Z nietypową w stosunku do zwyczajnego toku życia sytuacją publiczność miała do czynienia także w spektaklu tanecznym Spekies Cie. La Zampa, który w ramach programu Stary Browar Nowy Taniec zgromadził w Słodowni komplet na widowni. Oszczędna w środkach, a zarazem pozostawiająca wiele miejsca – może nawet zbyt wiele – do interpretacji produkcja bardziej jednak nużyła niż frapowała. Uwagę bowiem przyciągał zwłaszcza bezruch, a w najlepszym razie – ruch mocno spowolniony. W tyle sceny ustawiono pięć stogów ze srebrnej folii, które performerka poddawała – każdy w inny sposób – destrukcji. Jej gestom i zmianom położenia ciała akompaniował na żywo gitarzysta, który za pomocą nieukładającym się w żadną melodię dźwiękom wyznaczał momenty stawiania przez kobietę kroków. Próbując oddać zawieszenie jakichkolwiek procesów w przestrzeni (tak jak dzieje się to na przykład na Księżycu), oboje występujący podjęli próbę zaprezentowania stanu umysłu pozostającego w całkowitym osamotnieniu i ciała, które chwyta się wszelkich sposobów, by nie zapomnieć o własnym istnieniu.
Mimo różnorodności form zaprezentowanych na festiwalu odczuwać można pewien niedosyt. Jednomyślność – głównie estetyczna – jaką dało się zobaczyć w spektaklach tegorocznej Malty jest niezaprzeczalna. Trzeba jednak przyznać, że pośród tak dobranych przedstawień sam idiom, jaki patronował festiwalowi w tym roku – Oh Man, Oh Machine (Człowiek-maszyna) – znajdował dość nieprzekonujące w nich realizacje. Trudno oprzeć się wrażeniu, że spektakle po prostu znajdowały między sobą punkty wspólne, jednak niekoniecznie na płaszczyźnie hasła przewodniego. Nieco z przymrużeniem oka można powiedzieć, że w każdym spektaklu publiczność miała do czynienia z maszyną (reflektorem, głośnikiem) i człowiekiem-performerem, choć, pisząc ten tekst na laptopie, może właśnie sama nieświadomie kontynuuję poddaną przez Castellucciego myśl? A może to tylko znak, że formuła motta, do której publiczność się przyzwyczaiła, stała się przyciasna, ograniczająca: może z niej wyrośliśmy?
Joanna Żabnicka,Teatralia Poznań
Internetowy Magazyn „Teatralia”, Dodatek do numeru 66/2013
Malta Festival Poznań 2013, Idiom: Człowiek – maszyna (Oh Man, Oh Machine
Socìetas Raffaello Sanzio (Włochy)
The Four Seasons Restaurant
reżyseria, scenografia, kostiumy: Romeo Castellucci
muzyka: Scott Gibbons
występują: Chiara Causa, Silvia Costa, Laura Dondoli, Irene Petris
produkcja: Cosetta Nicolini
premiera: 17 lipca 2012
Kurt Hentschläger (Austria / USA)
Feed
max & unreal scripting: Michael Ferraro
realizacja w 3D: Francisco Narango,
premiera: 2005
Marta Górnicka
Reqiemaszyna
koncept, libretto (na podstawie tekstów Władysława Broniewskiego), reżyseria: Marta Górnicka
partytura: Ien
choreografia: Anna Godowska
dramaturgia: Agata Adamiecka
scenografia: Robert Rumas
kostiumy: Arek Ślesiński
występują: Antoni Beksiak, Justyna Chaberek, Maciej Dużyński, Michał Głowacki, Bartosz Grędysa, Mateusz Gudelis, Anna Jagłowska, Borys Jaźnicki, Ewa Konstanciak, Adam Konowalski, Wiesław Kowalski, Zbigniew Kowalski, Grzegorz Kuraszkiewicz, Piotr Antoni Kurjata, Janusz Leśniewski, Maciej Łagodziński, Kamila Michalska, Grzegorz Milczarczyk, Jakub Mróz, Kamil Pecka, Magda Roma Przybylska, Anna Rączkowska, Dominika Stefańska, Dawid Wawryka, Anna Wodzyńska, Łukasz Wójcicki, Marcin Zarzeczny
produkcja: Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego
premiera: 17 marca 2013
Cie. La Zampa (Francja)
Spekies
Choreografia: Magali Milian i Romuald Luydlin
występują: Magali Milian, Romuald Luydlin, Marc Sens
muzyka: Marc Sens
teksty, współpraca: Caryl Férey
reżyseria, dźwięk: Valérie Leroux
światło: Pascale Bongiovanni
zdj. The Four Seasons Restaurant, fot. Christophe Raynaud de Lage