Myszy harcują! (Kiedy kota nie ma…)
Brytyjskie mieszkanie. Tapety, obicia mebli z motywem kwiatowym. Ewentualnie z wizerunkiem pary królewskiej. Lub jedno i drugie. Brytyjskie małżeństwo. Trwająca od dwudziestu lat miłość. Może dwudziestoletnie znudzenie. Lub jedno i drugie. Co w takich okolicznościach może zaskoczyć widza? Andrzej Rozhin udowadnia, że wszystko.
W pierwszych minutach spektaklu poznajemy małżeństwo: rozkoszną Mildred Roper (Katarzyna Skrzynecka), zauroczoną królewskim stylem, lekko znudzoną panią domu, oraz Georga Ropera (Piotr Cyrwus), niezdarę, który bardziej niż dalekie podróże ceni sobie wygodę i spokój we własnym domu. Kłótnię bohaterów o drugą podróż poślubną przerywa przyjazd siostry Ethel Pomfrey (Anna Gornostaj), załamanej po rozstaniu z mężem. Jak łatwo przewidzieć, wkrótce to również on zjawia się w domu państwa Roperów. Humphrey Pomfrey (Wojciech Wysocki) daje się poznać jako beztroski mężczyzna ze słabością do kobiet oraz wszelkich uciech.
Nasze bohaterki, choć zupełnie różne pod względem nie tylko wyglądu, lecz także charakteru, solidaryzują się w obliczu męskiej zdrady. Ku zaskoczeniu panów postanawiają razem ruszyć na podbój słonecznego Saint Tropez oraz otrząsnąć się z kurzu, który osiadł na nich przez tyle lat małżeństwa. Nie spodziewają się jednak tego, co wydarzy się po ich powrocie…
Na uwagę zdecydowanie zasługują aktorzy – nie zwalniają tempa, bawią się konwencją, tworząc postaci tak wyraziste i barwne, że nie można oderwać od nich wzroku. Wojciech Wysocki fenomenalnie wciela się w rolę seksoholika, znawcy kobiet oraz krętacza. Robi to z wdziękiem, trudno nie czuć do niego sympatii.
Spektakl podzielony jest na dwie części, z których druga jest dużo bardziej dynamiczna. Jedyny zarzut, który tu można wystosować, to przesada w żartach. Wulgarne słownictwo oraz nagość w niektórych momentach sztuki to mieszanka o tyle kusząca, co ryzykowna. Nie trzeba odkrywać wszystkich kart za jednym zamachem – inteligentny humor obroni się sam. Widocznie jednak autor sztuki znał się na rzeczy, bo publiczność bawiła się doskonale, wprost zaśmiewając się do łez.
Sztuka jednak absorbuje, wciąga, zaciekawia. Na pozór wydarzenia są łatwe do przewidzenia, rzeczywistość jest jednak zgoła inna. Kto jest przysłowiowym kotem? Gdzie harcują myszy? I kto na tym najbardziej skorzysta?
Paulina Pomaska, Teatralia Warszawa
Internetowy Magazyn „Teatralia” numer 112 /2014
Teatr Capitol w Warszawie
Kiedy kota nie ma…
Johnnie Mortimer & Brian Cooke
reżyseria: Andrzej Rozhin
przekład: Klaudyna Rozhin
scenografia i kostiumy: Joanna Pielat – Rusinkiewicz
opracowanie muzyczne: Agnieszka Putkiewicz
obsada: Katarzyna Skrzynecka/Viola Arlak, Piotr Cyrwus/Jacek Lenartowicz, Anna Gornostaj/Maja Barełkowska, Wojciech Wysocki/Piotr Zelt, Aneta Zając/Marta Wierzbicka, Aleksandra Grzelak/Zofia Zborowska
premiera: 17 września 2014
fot. Grażyna Gudejko
Świetny spektakl. Nie zauważyłem jednak wulgarnego słownictwa – przecież w spektaklu za przeklinanie się płaci i dlatego pada tylko kilka razy. A i nagości nie było – od kiedy kobieta w koszuli nocnej czy mężczyzna przebierający się w piżamę to nagość? Autorka recenzji chyba nie była dawno w teatrze Współczenym i prawdziwej nagości nie widziała.
Spektakl polecam jak najbardziej.