Niemy szept Eurydyki (Cienie. Eurydyka mówi)

Niemy szept Eurydyki (Cienie. Eurydyka mówi)

Lecz i po łagodnych dolinach wędrując czułabym lęk, wszędzie bym go czuła. Zawładnął mną całkowicie. Zawsze miał mnie we władaniu. Cóż więcej mogę o nim powiedzieć, poza tym, że go czuję, tak czuję, jakbym nie była sobą, tylko jakimś gównem (…) [1] Eurydyka, bohaterka najnowszego spektaklu Mai Kleczewskiej Cienie. Eurdyka mówi: z ukrycia przygląda się rzeczywistości całkowicie wchłoniętej przez popkulturę. Wizerunek współczesnej kobiety charakteryzują modowe blogerki, miłośniczki katorżniczych diet, psychofanki i wiecznie młode ofiary chirurgii plastycznej. Wśród potoku niepotrzebnie wypowiadanych, nic nie znaczących słów, pojawia się niezrozumiałe uwielbienie dla Orfeusza – idola nastolatek, bożyszcza kobiet, źródła próżności. Pojawia się pytanie, czy Eurydyka rzeczywiście chciałaby żyć w takim świecie? Czy nie wolałaby zostać jednym z cieni błądzących w otchłani Hadesu?

Postaci, o których mówi Elfriede Jelinek, Kleczewska zamknęła w prostokątnej przestrzeni obudowanej lustrami weneckimi. Bohaterowie nie widzą, ani nie słyszą nikogo. Widzowie obserwują ich każdy ruch. Ta forma scenografii autorstwa Katarzyny Borkowskiej jest bardzo mocnym elementem spektaklu. W czasie trwania przedstawienia widownia patrzy na sceniczną rzeczywistość, żeby na końcu, gdy zapalą się światła, ujrzeć siebie w odbiciu zwierciadła. Kleczewska nie po raz pierwszy zastosowała tego rodzaju manewr, aby skłonić widza do refleksji.

W przedstawionym przez reżyserkę świecie bardzo duże znaczenie mają kostiumy projektu Konrada Parola, który powoli wyrasta na czołowego kostiumografa polskiej sceny. Mistrz detalu i odważnych rozwiązań tworzy dla aktorów kreacje wyraziste i oryginalne, a w tym wypadku szczególnie ukazujące zewsząd otaczający nas konsumpcjonizm. Równie dobrze w jego kostiumach zdaje się czuć Katarzyna Nosowska, której pojawienie się w spektaklu było chyba najbardziej wyczekiwanym wydarzeniem teatralnym ostatnich miesięcy. Cztery razy wychodzi do publiczności i niczym antyczny chór wyśpiewuje słowa Elfriede Jelinek (w spektaklu można także usłyszeć utwór grupy Hey – Sic!). Wokal Nosowskiej w połączeniu z ekspresyjną muzyką Pawła Krawczyka to nie tylko gratka dla miłośników artystki, lecz także przede wszystkim rodzaj muzyczno-poetyckiej etiudy, która wprowadza do spektaklu wyczekiwaną dynamikę.

Przechodząc do sedna należy zauważyć, że w przypadku spektaklu Cienie. Eurydyka Mówi: mamy do czynienia z nową Kleczewską – bardziej subtelną i nieśmiałą, która jednak nie rezygnuje z powtarzalności pewnych schematów. Przedstawienie, jak zazwyczaj, kieruje się formą – jest tu wiele czynności odwracających uwagę widza – jazda na łyżwach, zabawa z dziećmi, pojawienie się zwierząt. Stąd też spektakl jest nierówny – pierwsza część, do momentu zejścia Eurydyki do Hadesu jest bardzo ciekawa, mamy tu trochę humoru, rozgraniczenie bohaterów i mądre dialogi. Później jest już trochę gorzej. Spektakl traci zamysł i widz ma wrażenie, że ogląda splot niczym nie powiązanych ze sobą scen. Eurydykę słychać coraz słabiej, staje się mniej wyraźna i mniej obecna. Wyraźni są za to aktorzy. Aleksandra Pisula jako psychofanka i mitomanka nadała postaci naturalności. Joanna Drozda w roli ofiary wiecznej diety w scenach komediowych sprawdziła się rewelacyjnie, w dramatycznych trochę nieśmiało. Julia Wyszyńska jako modowa blogerka wprowadziła do spektaklu dużą dozę energii, a jej bohaterka zdaje się być wyjęta wprost z filmików na YouTube. Małgorzata Witkowska z kolei, wiarygodnie odzwierciedliła charakter artystki rozpaczliwie starającej się zachować młodość. Szkoda tylko, że w momencie jej głębokiego monologu, cała uwaga widza skupia się na psie chodzącym w tym czasie po scenie. W podwójną rolę – zarówno Orfeusza jak i Eurydyki – wcieliła się Karolina Adamczyk. Jej gra wzbudza zainteresowanie ze względu na nową odsłonę dramatyczną aktorki. W scenach zejścia do Hadesu u Adamczyk pojawia się inny niż do tej pory subtelny sposób ukazywania emocji, który znakomicie kontrastuje z krzykliwymi scenami z jej udziałem. W nieco mniejszych rolach obsadzeni zostali panowie: Maciej Pesta jako transwestyta prezentował się wzorowo, Michał Czachor w roli klauna dodał typowej dla siebie melancholii, a Piotr Stramowski jak zwykle kusił łobuzerskim lookiem.

Recenzja celowo napisana została w konwencji „od ogółu, do szczegółu”, bo tak właśnie ogląda się spektakl Kleczewskiej. Najważniejsze, co zostaje w pamięci po wyjściu z teatru, to lustra weneckie i Katarzyna Nosowska. Dopiero, gdy człowiek zagłębia się w tematykę spektaklu, jest w stanie znaleźć luźne powiązania do mitycznej Eurydyki. O tym, czy stanowi to wadę czy zaletę spektaklu, musi zdecydować sam widz. Z pewnością treść spektaklu nie jest podana na tacy. Ale do tego Kleczewska zdążyła już wszystkich przyzwyczaić.

[1] Elfriede Jelinek, Cienie. Eurydyka mówi:, tłum. Karolina Bikont.

Maria Górecka, Teatralia Trójmiasto
Magazyn Internetowy „Teatralia”, numer 98/2014

Teatr IMKA, Teatr Polski im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy, Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu
Elfriede Jelinek
Cienie. Eurydyka mówi
Schatten (Eurydike sagt) tłumaczenie: Karolina Bikont
reżyseria: Maja Kleczewska
scenariusz sceniczny: Maja Kleczewska, Łukasz Chotkowski
dramaturgia: Łukasz Chotkowski
scenografia i światła: Katarzyna Borkowska
kostiumy: Konrad Parol
muzyka: Paweł Krawczyk
teksty piosenek: Katarzyna Nosowska/Elfriede Jelinek
obsada: Katarzyna Nosowska, Karolina Adamczyk, Michał Czachor, Joanna Drozda, Aleksandra Pisula, Maciej Pesta, Piotr Stramowski, Małgorzata Witkowska i Julia Wyszyńska, głos Elfriede Jelinek
prapremiera we Wrocławiu w ramach 35. Przeglądu Piosenki Aktorskiej: 20 marca 2014
premiera w Bydgoszczy: 26 marca 2014
premiera w Warszawie: 3 czerwca 2014
fot. Magda Hueckel