Nieśmiertelni (Umarła kasta)

Nieśmiertelni (Umarła kasta)

Szmer poprzedzających spektakl rozmów we foyer Teatru Nowego przerywa nagły okrzyk. To jeden z przedstawicieli tytułowej umarłej kasty – woźny sejmowy. Informuje on o długiej liście formalności, przepustek, zakazów i nakazów, jakie należy spełnić, aby móc być widzem sejmowych obrad. Zamienieni w szarą masę Obywatelek i Obywateli, zostajemy wprowadzeni na salę.

Na scenie jeszcze pusto, jedynym elementem scenografii są zasłaniające ściany plakaty   plakaty Umarłej kasty, będące ewidentnym nawiązaniem do estetyki Tadeusza Kantora. Pierwsza scena również operuje kantorowską stylistyką: bohaterowie powtarzają w kółko te same czynności, a jeden z nich, w pozie Stańczyka, recytuje najsłynniejsze cytaty polskiej (i nie tylko) literatury, od „wypłynąłem na suchego przestwór oceanu” po „wprzódy słońce w miejscu stanie, wprzódy w morzu wyschnie woda, nim tu u nas będzie zgoda”. Wyrwane z kontekstu i zestawione ze sobą w nielogiczny sposób cytaty zamieniają się po prostu w bezsensowną paplaninę.

Po ukłonie w stronę teatru Kantora, atmosfera i forma przedstawienia ulegają zmianie. Poznajemy bohaterów, uczniów z Umarłej klasy, którzy dorośli (przynajmniej teoretycznie) i stali się politykami. Mamy Matkę Polkę, która wszędzie chodzi z dzieckiem, wiecznie z lekka zawianego prezydenta o (znaczącym) nazwisku Tumor, Minister/Ministrę – prywatnie nieszczęśliwą żonę Tumora, mówiących po łacinie bliźniaków z opozycji… Ich mowa przypomina monolog z pierwszej sceny: brak w niej jakichkolwiek konkretów, jest właściwie pozbawioną treści wydmuszką. Politycy nie zajmują się niczym konkretnym, wielokrotnie podkreślają, że nie wiedzą do końca, nad czym ani po co głosują.

Spektakl szybko nabiera charakteru politycznego kabaretu, choć nie krytykuje ani nie wyśmiewa się tutaj konkretnych decyzji rządu czy też opozycji. Nie o nie zresztą chodzi.Najważniejsza dla bohaterów okazuje się – przedstawiona nieznośnie dosłownie – trampolina do kariery. Odwołanie się do motywów znanych z twórczości Kantora nie wprowadza istotnego kontekstu do politycznej parodii zaproponowanej przez twórców. Głównie dlatego, że przedstawiona w Umarłej kaście refleksja na temat polityki jest dosyć rozczarowująca. Sprowadza się właściwie do stwierdzenia „politycy są źli i dbają tylko o własne interesy, a ręka rękę myje”. Rządzący zostali dosłownie potraktowani jako osobna kasta, nie mająca nic wspólnego z resztą społeczeństwa, reprezentowanego na scenie przez grupę amatorów ubranych na szaro, którzy tłumaczą, dlaczego kochają Polskę. Wyraźne oddzielenie polityków od „zwykłych ludzi” i utwierdzanie przekonania, że jak tylko ci pierwsi dorwą się do władzy, to właściwie nie można im jej odebrać pokazuje tyle, że rzeczywistości nie da się zmienić. Co za tym idzie przedstawienie podtrzymuje status quo. Twardy podział na „szarą masę” społeczeństwa i kastę schematycznie przedstawionych wybrańców losu (bo raczej nie głosujących) zdejmuje ciężar współodpowiedzialności z widzów-obywateli. Jako Obywatelki i Obywatele zostaliśmy już obsadzeni w naszych rolach i niewiele można z tym faktem zrobić. Pozostaje grzecznie usiąść na swoim miejscu i wsłuchiwać się w „słowa, słowa, słowa”.

Aleksandra Spilkowska, Teatralia Kraków
Internetowy Magazyn „Teatralia”, nr 144/2015

Teatr Nowy w Krakowie

Adriano Marenco

Umarła kasta

tłumaczenie: Tomasz Kireńczuk

dramaturgia: Martyna Lechman

pomysł: Luigi Marinelli, Michele Sganga

reżyseria: Iwona Jera

występują: Krystian Durman, Martyna Lechman, Piotr Piecha, Andrzej Rozmus, Beata Schimmseiner, Marta Sędzielarz, Jacek L. Zawada oraz w roli chóru społeczeństwa: Grzegorz Bil, Dominika Dyba, Marzena Kochańska, Grażyna Ladra, Zuzanna Matysiewicz, Ewa Michałowicz, Hanka Napora, Ewa Nowakowska-Włodek, Tadeusz Siudak, Maria Skowron, Ula Tylek, Grzegorz Witek, Nina Zarzycka-Bem

premiera: 19 czerwca 2015

fot. mat. prasowe

Aleksandra Spilkowska – ur 1992, studentka wiedzy o teatrze i krytyki literackiej, gdańszczanka mieszkająca w Krakowie.