Odkurzanie emocji (Bóg, ja i pieniądze)
W bardzo kameralnej, ascetycznej przestrzeni Sceny w Bramie teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie odbywa się psychologiczny seans, autoterapia pokoleniowa: trochę śmieszna, trochę smutna, ale przede wszystkim emocjonująca ludzi, którzy utożsamiają się z główną bohaterką.
Bohaterkę monodramu poznajemy w zupełnie prozaicznej sytuacji zakupów w osiedlowym warzywniaku. Emerytowana nauczycielka prowadzi spokojne, zwyczajne życie. Każda kolejna wizyta w sklepie jest okazją do zwierzenia się ze swoich trosk, obaw i marzeń. Opowiada o synu, jego rozwodzie, dzieciach, mężu, który zostawił ją wiele lat temu itd.. Trzeba przyznać, że Hanna Bieluszko, choć sama na scenie, opowiada o tych wszystkich sprawach niezwykle ciepło, autentycznie, wciągając widownię w świat, który z pewnością jest odbiciem życia niejednego z obecnych na sali.
To niezwykłe dokonanie przedstawić łzawą historię rodem z harlekina w taki sposób, aby stworzyć w umysłach słuchających postaci z krwi i kości, istniejące przecież jedynie w wyobraźni tych, do których mówi aktorka. Dowiadujemy się zatem, że bohaterka, która pogodziła się z tym, że niczego ciekawego od losu nie może już oczekiwać, zupełnie przypadkowo spotyka na ulicy swoją studencką miłość – kompozytora, artystę, niebieskiego ptaka: tego, kto miał w zamierzeniu być ojcem jej dziecka, lecz splot okoliczności sprawił, że życie potoczyło się zupełnie inaczej.
Gdyby skupić się jedynie na warstwie fabularnej spektaklu, z pewnością lepiej wydać pięć złotych na romansidło z kiosku ruchu (przynajmniej dłuższe), ale nie to w przedstawieniu jest najistotniejsze . Szaleńcza miłość pary w średnim wieku trwająca rok, śmierć odnalezionego kochanka, zawiłe patchworkowe konfiguracje byłych obecnych i przyszłych żon/mężów/dzieci z trzeciego małżeństwa i jachtu z drugiego związku są tylko opakowaniem, przykładem niosącym za sobą nieco głębszy przekaz .
Bóg, ja i pieniądze budzi, uczłowiecza tych, którzy zostali niejako zepchnięci na margines społeczeństwa. Ludzie w wieku około 60 lat z jednej strony trwają w fantazmatycznych wspomnieniach peerelowskiej młodości, z drugiej zaś starają się jak mogą dotrzymać kroku pędowi nowoczesności razem z całym dobrodziejstwem (albo i nie) inwentarza. Bohaterka Hanny Bieluszko wysyła jasny przekaz: nie musicie być tylko teściową/babcią/gotówkową chwilówką i organizatorką wigilii. Możesz czerpać z życia pełnymi garściami, kochać, płakać, śmiać się i kupować jachty, chociażby na kredyt. Jeśli choć kilka osób po wyjściu z teatru odstawi Modę na sukces i zamknie pozbawione jakiejkolwiek asertywności rodzinne pogotowie opiekuńcze, a zacznie po prostu żyć – monodram z teatru Słowackiego będzie można uznać za najlepszą psychoterapię prowadzoną przez doskonałą aktorkę.
Piotr Gaszczyński, Teatralia Kraków
Internetowy Magazyn Teatralny „Teatralia” nr 138/2015
Teatr im. Juliusza Słowackiego w Krakowie
Maciej Wojtyszko
Bóg, ja i pieniądze
reżyseria, scenografia: Maciej Wojtyszko
muzyka: Bolesław Rawski
obsada: Hanna Bieluszko
premiera: 14 maja 2015
fot. Piotr Kubic
Piotr Gaszczyński (1987) – absolwent filologii polskiej oraz teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. W „Teatraliach” publikuje od 2010 roku. Miłośnik groteski pod każdą postacią, fan Manchesteru United i czarnej kawy.
Znakomita, wzruszająca sztuka, zachwycająca aktorka i także świetna recenzja . Czyli, ogólnie BRAWO.
Niestety ani na chwilę nie udało mi się wczuć w sytuację bohaterki, odtwórczyni monodramu była nieprzekonująca.
Nie winię tekstu, chociaż nie był też wysokich lotów, bo może lepsze wykonanie dodałoby mu głębi…
Ktoś tu coś zepsuł… reżyser?
Piękny mądry,wzuszajacy,momentami śmieszny i bardzo dobrze zagrany monodram! Gratulacje dla wykonawczyni i reżysera-autora!