Pani Polsko! (Ruscy)
W roku stulecia odzyskania niepodległości przez Polskę Teatr Wybrzeże wystawia spektakl traktujący o szczerej miłości do ojczyzny. Pojawia się więc pytanie: na ile w ogóle jest ona możliwa? Czy da się poruszyć ten temat bez zbędnego patosu? Duet Adam Orzechowski – Radosław Paczocha przedstawieniem Ruscy udowadniają, że tak.
Spektakl ukazuje historię deportacji Polaków z okolic Żytomierza na Marchlewszczyźnie w 1936 roku, opowiadaną równorzędnie z dwóch perspektyw – młodziutkiej Wiery (Magdalena Gorzelańczyk) i jej dziadka (Krzysztof Matuszewski). W pewien sposób to jednak narracja wnuczki jest narzucona widzowi, który poznaje bohaterkę w momencie, gdy ta stoi przed najważniejszą decyzją w swoim dotychczasowym życiu. Choć urodziła się w Kazachstanie, wychowana została jako Polka. Dziewczyna wyobraża sobie Polskę w sposób niemal idylliczny. Tak jak jej przodkowie gotowa jest na wiele poświęceń, w tym upokarzające testy weryfikujące narodowość, by móc żyć w ojczyźnie, którą zna jedynie z opowieści dziadka. Mimo to zderzenie z formalistycznym, pozbawionym uczuć podejściem do repatriantów politycznych ze Wschodu burzy jej wyobrażenia o ukochanym kraju. Dziewczyna nie spodziewa się też tak wrogiej reakcji swoich rodaków, którzy mieli więcej szczęścia, mogąc urodzić się na polskiej ziemi.
Martyrologię narodu polskiego deportowanego do Kazachstanu ukazuje kolaż opowieści prezentowanych w spektaklu przez bohatera zbiorowego. Brak w nich ścisłej chronologii, jednak całościowo są niezwykle istotne, gdyż ukształtowały kolejne pokolenia potomków wysiedleńców, wpływając na ich myślenie o rzeczywistości i swoim miejscu na świecie. Wszystko, co obserwuje widz, jest obrazem przetworzonym przez Wierę, a zwłaszcza przez wyobrażenia jej dziadka o przeszłych wydarzeniach. Ten zbiór wspomnień w sposób delikatny, ale jednocześnie dobitny ukazuje, jak duże obciążenie psychiczne noszą w sobie młodzi Polacy wychowywani w trudnych warunkach ekonomicznych z dala od ojczyzny. Od urodzenia mają poczucie, że ich obowiązkiem jest przeżyć życie niejako za rodziców i dziadków, realizując ich, a nie swoje marzenia. Gdy młodzi chcą inaczej ułożyć sobie życie, tak zawodowe, jak i osobiste, celowo wzbudza się w nich poczucie winy, zupełnie jakby powinnością dzieci było podążanie ścieżką zaplanowaną dla nich przez matki i ojców, którzy ze względów politycznych nie mieli możliwości podjęcia wyborów zgodnych ze swoimi pragnieniami.
Zmiana sytuacji społeczno-gospodarczej na świecie powinna wpłynąć na losy Polaków dorastających na obczyźnie. W przypadku Wiery okazuje się jednak, że zarówno wyjazd do Polski, jak i dalszy pobyt w Kazachstanie będzie złym wyjściem. Wraz z Nataszą, jej alter ego (Agata Woźnicka), powtarzają: „co nie zrobisz, będzie źle”. Pozostając z rodziną w miejscu, w którym się wychowały, decydują się na bycie obywatelkami gorszej kategorii. Wyjeżdżając do upragnionej ojczyzny, przekonują się, że i tam nie pasują do społeczności. Nie są jednak w stanie zerwać tych niejako siłą narzuconych więzów z Polską, porzucić swojej tożsamości narodowej, ukształtowanej skądinąd w sposób niezwykle wyidealizowany. Bohaterki zawsze już w każdym miejscu globu będą cudzoziemkami. Zawsze obce i niechciane. Nigdzie nie mają społecznego przyzwolenia na czucie się „jak u siebie”.
Walka o tożsamość i dążenie do własnego, indywidualnego szczęścia okazują się stać w opozycji do miłości do ojczyzny. W procesie wychowywania w diasporze, jaką stanowią Polacy żyjący w Kazachstanie, kolejnym pokoleniom patriotyzm i polskość wpaja się w takim stopniu, że stają się one czymś w rodzaju religii. Rozgoryczona Wiera, oprócz pełnego łez zawodzenia do Pani Polski (którą – w swoim przekonaniu – szczerze kocha), wyrzuca w gniewie matce i dziadkowi obarczanie jej poczuciem winy za chęć spełniania własnych marzeń. Dziewczyna nie chce, by bolesna historia przodków odbijała się na jej możliwościach, i desperacko wykrzykuje pragnienie stąpania po płatkach róż zamiast po twardych i ostrych kamieniach pokrywających jej życiową ścieżkę. Odgrywająca tę postać Magdalena Gorzelańczyk jest bardzo ekspresyjna, ale wiarygodna. Niesłusznie w recenzjach pojawiają się głosy zarzucające jej manieryczną grę aktorską.
Od strony formalnej Ruscy przywodzą na myśl podobne inscenizacje duetu Paczocha – Orzechowski, ze scenografią Magdaleny Gajewskiej (gdzie również można wyróżnić postaci wiodące i bohatera zbiorowego oraz charakterystyczny wielkogabarytowy element scenografii), takie jak Broniewski czy też jubileuszowe Urodziny. Tłuczeń kolejowy wypełnia scenę po brzegi, jest jak ziemia, po której stąpanie sprawia nieustanny ból. Może być również metaforą surowych warunków, w jakich żyją zesłani. Pozostająca w tle przez cały spektakl konstrukcja niszczejącego starego wagonu towarowego odzwierciedla w pewien sposób ciągłość wpływu zdarzeń minionych na teraźniejszość i przyszłość bohaterów. Pod tytułem Ruscy, wywołującym wyraźne negatywne skojarzenia – tym bowiem mianem określani są repatrianci w ojczyźnie (gorsi, bo mniej polscy – choć częstokroć przecież bardziej wierni narodowym ideałom i gotowi do poświęceń), kryje się przedstawienie poruszające realnie istniejący problem, marginalizowany w głównym dyskursie. Oprócz trudnej do udźwignięcia spuścizny ukazuje wzajemne stosunki Polaków i refleksję nad tym, co powinno być czynnikiem legitymizującym nazywanie kraju swoją ojczyzną. Spektakl jest wyważony, twórcom udało się uniknąć taniego moralizatorstwa. W efekcie powstało przedstawienie delikatne, mądre, prawdziwe i szczere. O Polsce, Polakach i odcieniach patriotyzmu, a może raczej miłości do ojczyzny. Choć główna bohaterka przeciw swojej Pani Polsce się buntuje, kocha ją bez granic.
Maria Dworzecka, Teatralia Trójmiasto
Magazyn Internetowy „Teatralia” nr 268/2018
Teatr Wybrzeże
Ruscy
Radosław Paczocha
reżyseria: Adam Orzechowski
scenografia, kostiumy, światło: Magdalena Gajewska
muzyka: Marcin Nenko
asystent reżysera: Katarzyna Dałek
obsada: Magdalena Gorzelańczyk, Agata Woźnicka, Sylwia Góra-Weber, Katarzyna Dałek, Katarzyna Z. Michalska, Piotr Biedroń, Piotr Chys, Krzysztof Matuszewski, Marek Tynda, Robert Ninkiewicz
premiera: 11 listopada 2018
Maria Dworzecka – obywatelka świata, wychowana na teatrze prowincjonalnym. Szczerze wierzy, że teatr może zmieniać rzeczywistość i odbudowywać zatracaną niekiedy wrażliwość.
Comments are closed, but trackbacks and pingbacks are open.