PILNE: Krystian Lupa zaaranżował (Life Factory 2: Warhol by Lupa)

PILNE: Krystian Lupa zaaranżował (Life Factory 2: Warhol by Lupa)

Fabryka Warhola to srebrna wylęgarnia. Niedorzecznością byłoby jednak mówić tutaj o wschodzących talentach – Factory zaludniały bowiem indywidua onieśmielające nie tyle znakomitością (choć i tej nie sposób im odmówić), ile absolutną dziwacznością oraz nieprzyzwoitą wręcz nieprzystawalnością do jakkolwiek zracjonalizowanego kontinuum czasowo-przestrzennego. Warhol-demiurg urzeczywistnił utopię – stworzył świat absolutnie, by tak rzec, subwersywny. Zanegował, chociaż może należałoby raczej powiedzieć „przewrócił”, opozycję normatywne-nienormatwyne, odczarowując tym samym alternatywną podmiotowość z piętna nieadekwatności. Trzeba jednak zaznaczyć, że Inny nie został ujarzmiony, lecz niejako uprzywilejowany. Obsceniczne stało się piękne; zakazane przekształciło się w pożądane. Sam Warhol upodobnił się zaś do milczącego, ekscentrycznego mistrza niekończącej się, perwersyjnej skądinąd, ceremonii, którego protetycznym przedłużeniem była kamera. Krystian Lupa w legendarnym już spektaklu Factory 2 pokazywał właśnie to swoiste przesilenie, a nawet inwazję, niepokojącej, często dość pokracznej cudaczności.

Aktorzy Lupy zeszli już na dobre ze sceny Starego Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie, ale – jak się okazuje – nie zapomnieli swoich ról. Wernisażowi wystawy Life Factory 2 towarzyszył performens, w trakcie którego srebrna trupa wyłoniła się – niczym efemeryczne twory z Traktatu o manekinach – z niebytu, by raz jeszcze odegrać nie tyle zaprzeszłych gości Warhola, ile, parafrazując Heideggera, bycie w Fabryce. U Lupy nie szło bowiem o przedstawienie historii sławnych wykolejeńców, lecz, między innymi, o inscenizację, jakkolwiek kuriozalnie to zabrzmi, obecności jako takiej.

Spektakl Factory 2 to, cytując program, „zbiorowa fantazja inspirowana twórczością Andy’ego Warhola”. Fantazjowanie zaś wyklucza fabularność, niejako uniemożliwia reprezentację. I tak, zgodnie z logiką pulsującej wyobraźni, zjawili się w MOCAK-u aktorzy z przedstawienia Lupy. Przyszli w rytmie piosenek Nico, by znów trwać w srebrnej rupieciarni i pogrążać się w czynnościach frapujących, aczkolwiek mało spektakularnych (rzecz w tym, że ze zwykłego siedzenia w obdartym fotelu dentystycznym i upiornego mruczanda może się zrodzić jakaś fundamentalna kwestia – na przykład: doskonały wizerunek). Reżyser niejako powtórnie wywłaszczył ich z opowieści (już właściwe Factory 2 zdawało się anty-opowieścią albo nie-historią skleconą z nie-kawałków zdekonstruowanej narracji), co zresztą nie powinno dziwić – wspomnienia nie opowiadają, tylko istnieją. W tym kontekście szczególnie znaczący staje się gest Marii Anny Potockiej, która zredefiniowała przestrzeń performensu, zapraszając aktorów i widzów do wymiany miejsc. Granice fikcji i realności zostały upłynnione, a przeszłość niejako rozlała się w teraźniejszości.

Ulotną obecność aktorów oraz samego reżysera-demiurga w przestrzeni wystawienniczej można rozpatrywać w kategorii śladu definiowanego jako to, co doświadczalne, ale odsyłające do tego, co metafizyczne, a więc umożliwiające dotarcie do niewidzialnego. Niewidzialnym byłaby tutaj aura oryginalnego spektaklu Lupy. Ponadto sama instalacja wydaje się właśnie śladem, ponieważ należy ona jednocześnie do dwóch porządków – przeszłego i teraźniejszego. Chociaż podobnie dałoby się oczywiście opisać każdy wystawiony na pokaz relikt przeszłości, „śladowość” Life Factory 2 wydaje się szczególnie dojmująca. Tytułowa instalacja okazuje się bowiem konstrukcją hybrydyczną – z jednej strony stanowi pamiątkę, zbudowanej na fundamentach realnego, fikcji, z drugiej – jest zapisem/reprezentacją nie-fikcyjnych/ nie-iluzyjnych aktów (autografy rzeczywistych, związanych z Fabryką Warhola postaci).

W finałowej scenie spektaklu Factory 2 Warhol, po wykonaniu zbiorowego zdjęcia, zostaje postrzelony. To moment tyleż zjawiskowy, ile – paradoksalnie – prawie niezauważalny. Założyciel Fabryki staje się tutaj ofiarą własnej strategii – jego potencjalny ból jest tylko elementem występu, życia radykalnie przekształconego w perfomens. Postrzelonego Warhola znajdziemy w rogu MOCAK-owej instalacji, która wydaje się ciekawym postscriptum do przedstawienia Lupy – mistrz ostatecznie staje się produktem, tym razem niejako uwolnionym z obowiązku maskowania wewnętrznej pustki.

tekst: Alicja Műller, zdjęcia: Gustavo Zeballos,  Teatralia Kraków
Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 165/2016

Muzeum Sztuki Współczesnej „MOCAK”

Live Factory 2: Warhol by Lupa

artysta: Krystian Lupa

koordynator: Betina Fekser

wernisaż: 14 marca 2016

Alicja Müller, redaktor naczelna "Teatraliów". Doktorantka na Wydziale Polonistyki UJ. Miłośniczka absurdu i dadaistów.