Pojedynek na sześciu mężczyzn i papier (Obrachunki Fredrowskie, czyli Fredro po męsku)

Pojedynek na sześciu mężczyzn i papier (Obrachunki Fredrowskie, czyli Fredro po męsku)

Do Teatru Bez Rzędów, mieszczącego się w mało zachęcającej bramie ulicy Krakowskiej, nie wchodzi się bezkarnie. Zwłaszcza gdy trzeba stanąć twarzą w twarz, a właściwie w sześć twarzy, należących do ubranych na czarno facetów i stających do walki z… literaturą.

W Roku Fredrowskim, kiedy nagle teatry zaczynają interesować się twórczością hrabiego-komediopisarza, a samo wystawienie sztuk robi się mniej skomplikowane ze względu na możliwości dofinansowania na tzw. wydarzenia-laurki, jeden punkt pozostaje niezmienny. Chodzi o trudność połączenia specyfiki mowy wierszowanej z komunikatem czytelnym dla współczesnego widza, zwłaszcza wychowanego raczej w kulturze wizualnej niż oralnej. Reżyserka Agnieszka Baranowska realizując Obrachunki Fredrowskie, czyli Fredrę po męsku, znajduje wyjście z impasu – hermetyczność języka Fredry przełamuje elementami aktorstwa formalnego. Wiersz nie staje się przez to na siłę uwspółcześniony, widzowie nie zostają wplątani w proces pogłębionego zrozumienia każdego padającego ze sceny słowa, ale podążają za dobrze podaną konwencją językową i estetyczną. Można nie wzdychać na myśl o dawnej polskiej literaturze, ale bez wątpienia konsekwencja w doborze środków wyrazu i w samej stylistyce Obrachunków… umożliwia odnalezienie się w świecie wykreowanym przez artystów z Krakowskiej. I to całkiem przyjemne odnalezienie się, jeśli przypomnieć sobie choćby twarz uroczo naiwnej Zofiji, czyli… Adama Godlewskiego, wywracającego oczyma we wszystkie możliwe strony.

Siła Obrachunków… tkwi w specyficznej konstrukcji. Jest to rodzaj teatralnego kolażu, dzięki czemu udaje się położyć akcenty tylko na kwestie do dziś aktualne i interesujące widza. Z obiegu nie wychodzą oczywiście miłosne intrygi, sceny gorących uniesień i lirycznego płaczu, najlepiej zakończone wzajemną ugodą i lukrowo-alkoholowym happy endem. Ucho zaznajomione z twórczością Fredry z pewnością wyłapie fragmenty Zemsty, Ślubów panieńskich albo Dam i huzarów. Natomiast odbiorca, który nie może pochwalić się znajomością wymienionych lektur, nie powinien odczuwać dyskomfortu wywołanego zagubieniem się w fabule. Sytuacje i postaci przywoływane ze sztuk zamiast puszyć się zachowaniem linearności historii oraz zgodnością z daną komedią, mienią się raczej kalejdoskopowo, tak by każdy mógł znaleźć coś dla siebie.

Sprawdza się też powiedzenie, że „potrzeba jest matką wynalazku”. Żeby oddać Fredrowskiego ducha, przydałyby się przecież kostiumy (jak) z epoki oraz dekoracje przekraczające możliwości finansowe niejednego krakowskiego teatru. Ale dla Teatru Bez Rzędów to nie problem. Wystarczy papier. Biały, zwykły, za to w bardzo dużych ilościach. W koncepcji scenograficznej Kamili Grzybowskiej-Sosnowskiej funkcjonuje on na wielu poziomach: początkowo tworzy na podłodze wielką szachownicę, która rozsypuje się i wiruje z charakterystycznym szelestem (i jest to jednocześnie dobrze przemyślane działanie muzyczne), kiedy na scenę wbiegną aktorzy. Wszystkie rekwizyty są albo wykonane z papieru, albo szczelnie nim owinięte. Bieluśkie i papierowe są także kostiumy, które występujący nakładają, żeby w jednej chwili z rosłego wojaka stać się powabną damą lub przygarbionym starcem.

Nasuwa się zresztą skojarzenie z jeszcze innym wykorzystaniem tego delikatnego materiału, nawet znacznie bliższym Fredrze. Niespełna dwieście lat temu z podobnie kuszącego świeżością białego arkusza narodziła się Fredrowska Klara, Papkin czy Aniela.

Przedstawienie urzeka kameralnością i prostotą, ale też dopracowaną grą zespołową – mamy przecież aż sześciu mężczyzn, którzy chwilami ganiają się od lewej do prawej w szaleńczym pędzie. Łatwo zauważyć coś jeszcze – aktorzy świetnie się bawią, grając swoje postaci, co dla widzów jest dodatkowym powodem do uciechy.

Agnieszka Dziedzic, Teatralia Kraków
Internetowy Magazyn „Teatralia” numer 73/2013

Teatr Bez Rzędów w Krakowie

Obrachunki Fredrowskie, czyli Fredro po męsku

reżyseria: Agnieszka Baranowska

scenografia: Kamila Grzybowska-Sosnowska

muzyka na żywo: Iga Eckert

obsada: Michał Dylowski, Grzegorz Eckert, Adam Godlecki, Łukasz Pracki, Jakub Sochacki, Lech Walicki

premiera: 28 czerwca 2013

Agnieszka Dziedzic – rocznik 1987, studentka dramatologii  UJ, od 2008 roku związana Internetowym Magazynem Teatralnym „Teatralia”, gdzie publikowała swoje teksty i pełniła funkcję redaktora oddziału Kraków. Interesują ją „błędy” w sztuce – teatr, który nie chce być modny, architektura, która potrafi odstraszyć, literatura, która bredzi, choć czyni to z urokiem. A ostatnio także teatr lalek.