Pokój zwierzeń Ann Lee

Pokój zwierzeń Ann Lee

Na poznańskim Malta Festival jedną z kategorii wyróżnionych w programie festiwalu są sztuki wizualne. Z grona artystów wizualnych to Tino Seghal był chyba najbardziej oczekiwanym artystą tegorocznej edycji, zaproszonym przez kuratora Malty, Romea Castellucciego. Ann Lee – praca będąca częścią wystawy 11 rooms – w Poznaniu jest samodzielną instalacją, skonstruowaną z żywej materii.

„Cześć, nazywam się Ann Lee, a to jest praca Tino Seghala” – informuje kilkunastoletnia dziewczynka, upewniając widzów, że trafili na miejsce wystawy – do jednego z opuszczonych pomieszczeń Starej Rzeźni. Zwyczajnie ubrana – w dżinsy, bluzę, trampki – na początku nie budzi zainteresowania publiczności, która rozgląda się wokoło, szukając „właściwego” przedmiotu instalacji. Dopiero kiedy dziecko zaczyna opowiadać, grupa zwiedzających gromadzi się naprzeciwko niej, zachowując dystans i milczenie. Mimo że Ann Lee często kieruje pytania bezpośrednio do wybranych osób, rzadko ktoś odważa się cokolwiek powiedzieć. Być może milczenie wynika  z różnicy językowej (mała mówi po angielsku), a może na próbę wciągnięcia w interakcję z artystą coraz częściej widz odpowiada sobie na przekór – obojętną, nieco kpiącą postawą. W tym projekcie jednak każde, nawet niefortunne, działanie jest zaplanowane. Trzy performerki-dziewczynki wchodzą kolejno po sobie, gdy przedmówczyni kończy monolog, i każda  z nich „odgrywa” tę samą postać – niewzruszone apatią widzów przez cały czas zachowują pełen profesjonalizm. Ich konsekwentna obecność, zaprojektowana na niezmiennej linii napięcia między „ja” aktorki a „ja” postaci, zaczyna intrygować. Niechęć publiczności ustępuje miejsca zaciekawieniu,  a bezczynność – oczekiwaniu na dalszy rozwój akcji.

Dziewczynka wykonuje powoli kilka kroków i prostych gestów (unosi ręce, wskazuje na siebie, momentami na ludzi), porusza się miarowo  i nienaturalnie, z dokładnością nakręcanego mechanizmu lub – jak sama mówi – animowanej postaci z bajki. Z jej monologu wynika, że Ann Lee pojawiła się najpierw w japońskiej mandze („nie znacie tego?”), następnie jej wizerunek wykorzystali dwaj współcześni artyści – Philippe Parreno i Pierre Huyghe („coś wam mówią te nazwiska?”) – kupując prawa do postaci dziewczynki  o dużych, okrągłych oczach i niebieskich włosach. W ich projekcie No Ghost Just a Shell występowała jako awatar w wirtualnych animacjach, potem była umieszczana na plakatach, a nawet rzeźbach. Jak przyznaje postać – jej istnienie było dwu-, trzy-, w końcu czterowymiarowe. Po męczącym przekazywaniu jej z rąk do rąk, a potem 15 latach nieobecności w sztuce, w końcu sama postanowiła zawalczyć o prawo do siebie. Dlatego zwróciła się do artysty Tino Seghala z prośbą, żeby ożywił, ucieleśnił jej postać. Efekty są widoczne w trakcie tego spotkania – nietypowego i wyjątkowego dla kogoś, kto wcześniej nie spotkał się z żywymi ludźmi. Odwiedzający wystawę są  dla niej jedynym źródłem poznania, wiedzy i samoświadomości. Dlatego zadaje ogólnikowe i bardziej osobiste pytania – czy jesteś teraz zajęty, czy nie. Dlaczego? Skąd pochodzisz? Jak się czujesz? Znałeś mnie wcześniej? –  na które jednak niewiele osób odpowiada.

Bo jak odpowiedzieć nastolatce na pytanie o przymus bycia kreatywnym  i indywidualnym, o prawo do sztuki, wreszcie o jej statut („Nie mogę tego zrozumieć. Możecie mi wytłumaczyć? Chyba jestem za młoda, żeby być kreatywna”), kiedy (świadomie?) pełni ona rolę „dzieła sztuki”. Wartego konkretną sumę, wystawianego w konkretnych galeriach (Ann Lee wymienia między innymi Manchester, Londyn, Nowy Jork), osiągającego konkretne zyski. Jak wyjaśnić jej, kiedy staje się czyjąś własnością, a kiedy może decydować samodzielnie i od czego to właściwie zależy. Dziewczynka-performerka-bohaterka mangi – kto właściwie dzieli się z widzami swoimi wątpliwościami? Co w tej wykreowanej sytuacji oznaczają używane nazwy: „instalacja”, „wystawa”, „dzieło sztuki”? Czy artysta nie staje się manipulatorem, który za pomocą prostego triku po raz kolejny zdobywa festiwalową publiczność? Tino Seghal jest znany z projektów, w których biorą udział dzieci, gdzie to dorosłym widzom zadaje się na poły banalne pytania. Naiwność po stronie dziecięcego nadawcy powinna zachęcać dojrzałą publiczność do udzielania prostych odpowiedzi. Jednak nawet na „amerykańskie” pytanie „how are you?”, nikt nie chce udzielić kurtuazyjnej odpowiedzi.

Postać, która mówi o sobie, że jest znana w sztuce współczesnej, w sytuacji kontaktu z jej odbiorcami wydaje się zagubiona i samotna. Swoją rozmowę  z publicznością prowadzi na intymnym poziomie – ze smutnym wyrazem twarzy patrzy ludziom w oczy, traktuje ich indywidualnie, personalnie. Dziewczęca Ann Lee wzbudza w swoich słuchaczach współczucie, a nawet troskę. Wspomina przecież, że kolejni artyści okazali się zbyt zajęci, żeby poświęcić jej więcej uwagi, nawet Tino jest teraz nieobecny. Mimo to możliwość kontaktu z widzami, w tym „miejscu sztuki”, daje jej dużo radości. Liczy  na naszą uwagę, na zainteresowanie w ciągu siedmiu minut swojej opowieści. Cieszy się, że mogła nas poznać.

Ustawiając żywą instalację face to face z widzem, Tino Seghal nie manipuluje sytuacją. Z pewnością kieruje swoje aktorki, a nawet ubiera je w kostium mocnej, teatralnej stylizacji tak, aby wyglądem, ruchem, słowami imitowały postać z animacji. Jednak artysta zostawia pole działania widzom – kolejnym podmiotom tej instalacji. Na poziomie dosłownym publiczność ma wpływ  na przebieg wydarzenia, kiedy podejmuje inicjatywę  nastolatki– odpowiada  na pytania, wchodzi w słowną interakcję. Już w momencie wkroczenia do sali widzowie kreują wydarzenie – dopiero ich obecność jest dla Ann Lee impulsem do rozpoczęcia swojej historii. Bezpośrednio też oddziałują  na postawę aktorki, która ustawia się przodem do widzów, żeby potem zbliżać się w ich stronę. Gdy zajmuje miejsce między nimi, zadaje ostatnie pytanie: „czym różni się nauka od melancholii?”. Obejmując spojrzeniem wszystkich uczestników, na próżno szuka wyjaśnienia. Również w tym momencie – odmowy, negatywności, pasywności – postawa odbiorców wpływa na całokształt wydarzenia, na specyficzną i jedyną w swoim rodzaju atmosferę (melancholii?), której nie da się powtórzyć. „OK. Take care.” – mówi ze smutkiem Ann Lee, po czym odwraca się i wychodzi.

Sztuka Tino Seghala ma charakter jednorazowego wydarzenia między uczestnikami a artystami, którzy spotykają się we wspólnej przestrzeni i czasie. Ann Lee to projekt tymczasowej wspólnoty, chwilowej uwagi, nietrwałej interakcji. Jego przebieg warunkuje cielesna obecność widzów i aktorów, ich wzajemne oddziaływanie i reakcje. W świetle estetyki performatywności niezbędny okazuje się interaktywny i medialny charakter odbioru, działanie, które za każdym razem ustanawia inny kształt artystycznego wydarzenia. Dlatego w przypadku Ann Lee pojęcie „dzieła” trzeba zastąpić nowymi kategoriami. Performatyka dostarcza narzędzi do opisu wydarzenia, które oddziałuje na swoich uczestników; skłania do zastanowienia się nad rolą interaktywności i współobecności odwiedzających wystawę z ożywioną, ludzką instalacją. Postacią ze sztuki, która chciałaby poznać mechanizmy nią rządzące, zrozumieć, dlaczego można ją kupić i wykorzystać w kolejnym projekcie, po czym znowu wystawić na sprzedaż. Tino Seghal tworzy autotematyczny komentarz do własnej twórczości – sam przecież kupuje prawa do wizerunku animowanej bohaterki od Philippe’a Parreno i Pierre’a Huyghe’a. Jego Ann Lee zwierza się widzom z własnych przeżyć, świadoma, że tylko przyjęta konwencja udziela jej głosu – na siedem minut.

Karolina Wycisk, Teatralia
Internetowy Magazyn Teatralia, Dodatek do numeru 66/2013

Idiom: Człowiek – maszyna (Oh Man, Oh Machine), Malta Festival Poznań 2013
Tino Seghal [Niemcy/ Wielka Brytania]
Ann Lee
fot. David Weightman