Polish Dada, a w ustach posmak groteski zostanie (Intro)
Teatr Dada von Bzdűlőw igra w najlepsze. Zabawa konwencjami, stylowe wariacje, eklektyzm wszczepiony w tkankę spektaklu podane z przystawką choreograficznego artyzmu to teatralne wiktuały, którymi od lat karmi publiczność gdański tandem Chmielewska&Bzdyl. Kolejna premiera to nihil novi w tej materii. W najnowszej produkcji scenicznej tej formacji groteska i absurd odziane w tematyczny kostium polskości przechadzają się traktem wytyczonym kontrowersją. Intro od samego początku tyka złowróżbnie, napędzany trybikami karykatury. I nie ma zmiłuj. Kloaka naszych narodowo-podwórkowych słabości wybuchnie i już.
Ksenofobia połączona z problematyką tożsamości narodowej, temat tak śmiało, rzec można nałogowo, eksploatowany na gruncie rodzimej literatury i sztuki, w spektaklu Dady zyskuje nowe oblicze dzięki technice odwrócenia. Litania polskości wymawiana jest ustami obcokrajowców. Rzepak, barszcz, jaja od zielononóżek, owoce z ryneczku, nadwiślańska wieża Babel. Polska obsypana darami wschodu, arabeskami, daktylami, muzułmańskim fundamentalizmem i zamachowcami-samobójcami. W tych infantylno-podniosłych iteracjach zawiera się cała moc kompleksu polskiego i lęków przed Innym. Zaś w kontekście aktualnych rozgrywek na arenie politycznej związanych z problemem imigracyjnym, ostrze ironii Dady wymierzone w kierunku wspólnoty narodowej, europejskiej nabiera nowych znaczeń.
Intro to ciągłe oscylowanie w skali makro-mikro. Naród, rodzina, stosunki damsko-męskie. Obrazy te wprzęgnięte zostały w skarykaturyzowane schematy obcości, gry pozorów, maskarady. Familijna kolacja na stole z telewizora, dzielenie się posiłkiem, ale jeśli nikt nie widzi, to, i pączka trzeba wytrzeć, bo a nuż ktoś paluchami macał. Miłosne umizgi to pląsanina niewiast-baletnic w tonacjach Czajkowskiego i samcze prężenie muskułów. Świadomość narodowa z kolei sprowadza się do dęcia w trąbki podczas meczu i stawiania kolejnych martyrologiczno-winkelriedowskich pomników (świetna pantomima Bzdyla i Stanka). Przesada?
Oprawa choreograficzna spektaklu nie jest jedynie estetycznym dodatkiem. W Intro staje się ona ewokacją ładunku ideowego. To taniec, pantomima, performens są nośnikiem znaczeń, skojarzeń, tropem. Indywidualne realizacje poszczególnych scen przenikają się ze zbiorowymi układami tanecznymi, dla których tło stanowi muzyka zespołu Nagrobki. Teksty obfitujące w mortualną frazeologię i energetyzująca rockowo-garażowa muzyka świetnie podkreślają taneczny obłęd, w który wpadają postaci, pęd ku nadaniu sobie choćby namiastki sensu bycia. Ma to swój wyraz zwłaszcza w tym momencie spektaklu, w którym każdy z bohaterów w szaleńczym biegu zatacza kręgi na scenie, by w samym jej środku odegrać swoisty monodram – taneczno-pantomimiczną narrację stanowiącą skrót z życia, jego charakterystyczny wycinek.
Intro poraża nie tylko odważnym tematycznym prztyczkiem w konserwatywny nos, ale też ogromną dawką różnorodności scenicznego dziania się i dynamizmu. Chmielewskiej i Bzdylowi na scenie towarzyszyła para młodszych tancerzy: Katarzyna Ustowska i Piotr Stanek. Artyści świetnie odnaleźli się zarówno w układach wspólnych, jak i w indywidualnych wykonaniach, zwłaszcza tych wyrażających stany emocjonalne bohaterów (zapadający w pamięć obraz gniewnego i zagubionego nastolatka jako miotającego się, wściekłego psa w aranżacji Stanka). O ile gra Stanka podporządkowana jest jednej linii charakterologicznej, Ustowska wciąż się przepoczwarza. I to ona gra w tym spektaklu pierwsze skrzypce, gdyż absorbuje uwagę widza z każdym kolejnym pojawieniem się na scenie. Tancerka zadziwia pomysłowością, zaangażowaniem, lawirowaniem między dosłownością a metaforą za pomocą swego ciała i ruchu scenicznego (rewelacyjna w tańcu Arabki, która finalnie zamienia czarny strój muzułmański na biało czerwony hidżab).
Intro nie jest spektaklem lekkim, łatwym i przyjemnym. Kusi tanecznym powabem i odkrywczością w choreograficznych poszukiwaniach wyrazu, ale pozostawia widza niejednokrotnie w ciemnym zaułku, w którym nie wiadomo czy jeszcze się śmiać, czy już zacząć poważnieć. Podejmując dyskusję na temat tożsamości narodowej, akcentuje jak niewiele przestrzeni swobody pozostaje, gdy ksenofobia podąża w szeregu z totalnym rozprężeniem, mylnie definiowanym jako tolerancja. Zatem czy Intro, w swoim ironiczno-groteskowym przekazie, ma szansę zaistnieć w tym trudnym i niewygodnym społecznie dyskursie? Głową muru nie przebijesz, ale tynk może zacząć odpadać.
Anna Kołodziejska, Teatralia Trójmiasto
Internetowy Magazyn „Teatralia”, numer 147/2015
Teatr Dada von Bzdűlőw (w produkcji wespół z Teatrem Wybrzeże)
Intro
reżyseria: Leszek Bzdyl, Katarzyna Chmielewska
muzyka, scenografia, wideo: Nagrobki (Maciej Salamon, Adam Witkowski)
kostiumy: Katarzyna Piątek
obsada: Katarzyna Chmielewska, Katarzyna Ustowska, Leszek Bzdyl, Piotr Stanek
premiera: 7 października 2015
fot. materiały teatru
Anna Kołodziejska – Rocznik 1983. Bez literatury, muzyki i kina nie wyobraża sobie egzystencji. Trosk skutecznie pozbywa się podczas górskich eskapad. Teatr jest dla niej po trosze wszystkim: zapomnieniem, wyrocznią, tajemnicą, poznaniem... życiem, którego istota z niego wyrasta.